miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
pismo pakamera.polonia, od numeru 14 pod adresem internetowym: www.pakamerapolonia.com
podróże
Dni Chwały
Uczniowie Akademii Muzycznej PaSO na Letnich Warsztatach Muzycznych
Spotkanie z profesorem Romanem Duszkiem
Polska szkoła - dlaczego musi się zmienić?
"Ten zapach miał kolor niebieski"
Wielkie wydarzenie w świecie małych ludzi
Bogdan Łańko 50 lat na scenie!
/ polonijny kalejdoskop
lipiec/sierpień 2023
Dni Chwały
Dni Chwały
Za nami Bocian Scena Poezji - "Dni Chwały" (6 sierpnia). Dziękuję za poruszający do głębi wieczór poezji, prozy i piosenki, który miałam zaszczyt dzielić z Panem Tadeuszem Gubałą „Tabaką” powstańcem warszawskim oraz Jego Małżonką Danutą. Żywa reakcja naszego Bohatera na Państwa recytacje i interpretacje, nasze wspólne wzruszenie, dedykacje wierszowe z sali
i prawda tego wieczoru to dar!
I życzliwość, wyrozumiałość i radość! Chwała i cześć Bohaterom!
Małgorzata Kot
lipiec/sierpień 2023
/ polonijny kalejdoskop
Uczniowie
Akademii Muzyki PaSO
na Letnich Warsztatach Muzycznych
ZDJĘCIA: ANNA EJSMOND
W bieżącym roku wszystkie kolonie, obozy i warsztaty już się kończą… Niebawem początek roku szkolnego… Ale o przyszłym roku warto pomyśleć już teraz, organizując dodatkowe zajęcia pozaszkolne swoim pociechom małym i większym…
Akademia Muzyki przy PaSO (Paderewski Symphony Orchestra) organizuje coroczne wspaniałe Letnie Warsztaty Muzyczne, na które zapraszani są młodzi skrzypkowie i pianiści w wieku od 8 do 15 lat.
Gdzie pojadą młodzi muzycy za rok, trudno przewidzieć, ale zobaczcie sami, z jaką frajdą łączą tegoroczny wypoczynek
z nauką i intensywnym treningiem muzycznym na ostatnim turnusie. Kończy się już w sobotę, 5 sierpnia, ale pożegnania
z lasem, jeziorem, ogniskiem i przyjaciółmi poprzedzi wspólna zabawa i koncert dla rodziców! Super pomysł. Podziw i uznanie dla organizatorów, nauczycieli, opiekunów, muzyków, chórzystów… Trzymamy kciuki za udany koncert i cały następny muzyczny rok. (ac)
/ polonijny kalejdoskop
lipiec/sierpień 2023
Spotkanie z profesorem Romanem Duszkiem
Spotkanie z legendarnym, wybitnym polskim grafikiem prof. Romanem Duszkiem odbyło się w Art Gallery Kafe 16 lipca 2023 roku. Organizatorem spotkania, połączonego z pokazem slajdów prac wykonanych przez profesora, było chicagowskie Wydawnictwo Evergreen. Rzadko zdarza się możliwość wysłuchania i obejrzenia arcyciekawej prezentacji i historii Polski opowiedzianej grafiką.
Prof. Roman Duszek jest też znanym plakacistą, a kilka z jego dzieł pokazano na mini-wystawie. Warto nadmienić, iż wszystkie prezentowane plakaty można było tego dnia zakupić, a cały dochód ze sprzedaży swoich prac Pan Profesor przeznaczył na Fundację Daru Serca. Dziękujemy! (redakcja)
Ciąg dalszy fascynujących opowieści profesora, między innymi o zasadach tworzenia "logo", będących znakiem rozpoznawczym również biznesów polonijnych, już
w październiku na łamach naszego magazynu...
/ polonijny kalejdoskop
lipiec/sierpień 2023
Współczesny "rajski ptak"
BARBARA MAKSYMIUK
Niemcy mają Marlenę Dietrich, Francuzi Edith Piaf a my, Polacy, mamy swoją Ordonkę - Hankę Ordonównę, którą uroda, talent
i charyzmatyczna osobowość uczyniły prawdziwą gwiazdą estrady przedwojennej Polski.
Pisano o niej, że "uwodziła publiczność", była "zjawiskowa na scenie", a Tadeusz Boy-Żeleński powiedział o Ordonce: "metaliczna, błyszcząca, świetna, gorączkowa, napięta, w ciągłym zrywie... ogromny rajski ptak".
Hanka Bielicka wspominała, że "na jej koncertach ludzie szaleli, potrafiła bisować 12 razy."
Nie tylko kariera sceniczna Ordonki, ale i całe jej życie było jakby wyjęte z awanturniczej opowieści.
Pochodziła z proletariackiego domu a rozkochała w sobie hrabiego Michała Tyszkiewicza; ich romans, potem małżeństwo było największym skandalem towarzyskim II Rzeczpospolitej, plotkowała o nich cała artystyczna Warszawa.
Oburzony ród Tyszkiewiczów zbojkotował ślub, długo nie akceptował Ordonki i uważał małżeństwo arystokraty z szansonistką za kompromitujący mezalians.
Za jej uwolnieniem z Pawiaka wstawił się osobiście u Hitlera sam włoski król Wiktor Emanuel, skoligacony z Tyszkiewiczami.
Miała za sobą próbę samobójczą z powodu nieudanej pierwszej miłości, po której została jej blizna na skroni, dlatego zaczęła nosić kapelusze nonszalancko przechylone na bakier. Wkrótce cała Warszawa uznała ten styl za en vogue i eleganckie damy zaczęły kopiować Hankę.
Śpiewała w kilku językach; była owacyjnie przyjmowana w Wiedniu, Paryżu, Berlinie, Atenach, Bejrucie, Damaszku, Kairze, a nawet za oceanem. Pisała teksty do własnych piosenek, projektowała swoje kostiumy, później napisała książkę i z pasją zajęła się malowaniem.
Do ówczesnych kanonów obyczajowych nie miała żadnych rewerencji - nosiła spodnie, głęboko wydekoltowane suknie, z łatwością uwodziła mężczyzn; porzucony przez nią słynny Juliusz Osterwa próbował popełnić samobójstwo.
Niefrasobliwie brała sobie kochanków nawet będąc żoną hrabiego Tyszkiewicza (czyli primo voto hrabiną Tyszkiewiczową), który uwielbiając żonę, a może też rozumiejąc jej żywiołową naturę patrzył na to wszystko przez palce.
Ale byli razem aż do śmierci Hanki i ona uważała Michała za swoją prawdziwą miłość.
Uff… osiągnięć, ambicji, "awantur" i miłosnych zauroczeń było w życiu Ordonki tyle, że starczyłoby na trzy pełne egzystencje...
Kiedy sowieci wkroczyli do Polski hrabiostwo Tyszkiewiczowie mieszkali w rodzinnym majątku Michała na Wileńszczyźnie.
Aresztowali go pod zarzutem szpiegostwa. Hanka odmówiwszy przyjęcia sowieckiego obywatelstwa dostała się w ręce NKWD i została wywieziona do łagru do Uzbekistanu.
Po uwolnieniu zajęła się pomocą dla polskich sierot. W 1942 roku jako opiekunka polskich dzieci udała się z II Korpusem Polskim na Bliski Wschód. Uratowała, wywożąc z ZSRR, kilkaset polskich dzieci z deportowanych rodzin. Nie była już rozkapryszoną gwiazdą, ale heroicznie niosła pomoc potrzebującym Polakom w czasie wojny. Dawała również koncerty dla żołnierzy. Odnowiła jej się gruźlica, na którą chorowała wcześniej.
Osiedliła się w Hajfie, przebywała przez pewien czas w Indiach, ostatnie lata życia spędziła z ukochanym Michałem w Bejrucie. Zmarła na tyfus w 1950 roku.
Po czterdziestu latach, z inicjatywy Jerzego Waldorffa, zwłoki Hanki Ordonówny zostały sprowadzone do Polski i pochowane na Powązkach.
Współczesny "rajski ptak" - Mariola Łabno-Flaumenhaft w Art Gallery Kafe-Chicago
I właśnie z muzycznym monodramem-opowieścią o tej niezwykłej kobiecie przyleciała z Polski aktorka Teatru im. Wandy Siemaszkowej i Teatru Bo Tak (jest jego założycielką) w Rzeszowie, Mariola Łabno-Flaumenhaft.
Absolwentka Wrocławskiej Szkoły Teatralnej w przyszłym roku będzie obchodzić 30-lecie współpracy z rzeszowskim teatrem i ma
w swoim aktorskim dorobku ponad 200 ról, w tym tak znaczące jak Panna Młoda w „Weselu” Wyspiańskiego, Królowa w „Iwonie księżniczce Burgunda” Gombrowicza czy Masza w „Trzech Siostrach” Czechowa.
Kiedy Mariola pojawiła się na scenie, pomyślałam, że tak właśnie mogły wychodzić zza kulis gwiazdy przedwojennych kabaretów uwielbiane przez publiczność - piękne, skąpo ubrane, pewne swojej władzy nad widzami, nawet aroganckie...
Zaczęła opowiadać o życiu dziewczyny, która choć pochodziła z ubogiej rodziny, marzyła, żeby zostać gwiazdą… Wcześnie uczyła się baletu, potem bez sukcesu próbowała występować w podrzędnych teatrzykach i nie poddawała się, nawet po krytyce jej głosu, bo Hance w górnych rejestrach głos przechodził w piskliwy dyszkant... Między piosenkami opowiadała również o jej uporze, aliansach, które pomogły jej się przebić, protektorach, którzy ją wylansowali, miłości do Michała, altruistycznej, wręcz heroicznej postawie podczas wojny...
Opowiadała lekko, ze swadą tak jak się snuje opowieści o kimś, kogo się dobrze zna... Zwracała się wprost do widzów, usiadła jakiemuś onieśmielonemu panu na kolana... Wszystko to stworzyło atmosferę intymnych zwierzeń, raczej rodzinnych wspomnień niż przedstawienia za teatralną rampą. A kiedy zaczęła śpiewać, jej głos był mocny, niski, momentami, jak gdyby męski.
Ale potrafiła tym głosem opowiedzieć wszystko - zniżyć go do szeptu przy miłosnych wyznaniach czy wykrzyczeć rozpacz matki po stracie syna...
Czuło się, że aktorka kocha to, co robi, kocha swoją bohaterkę, o której opowiada i z radością dzieli się tą opowieścią z widzami....
Publiczność odpłaciła jej niekłamanym zachwytem. Właściwie prawie dosłownie wzięła ją w ramiona... Każdy chciał z Mariolą
Łabno- Flaumenhaft zamienić słowo czy zrobić zdjęcie.
Nikomu nie odmawiała... Nie było w jej zachowaniu nic z manieryzmu gwiazd, które wielkodusznie udostępniają się wielbicielom.
Chicago panią pokochało pani Mariolu, proszę do nas wrócić....
Rzeszowska aktorka urzekła wszystkich, bez wyjątku ... Pięć przedstawień w AGK to zdecydowanie za mało !
Teatr Bo tak... Krótka zapowiedz rzeszowskiego spektaklu "Ordonka - jeśli kochasz mnie" i kolejnego przedstawienia tego teatru "Śmiech wzbroniony", w którym Mariola Łabno- -Flaumenhaft, pomysłodawczyni i założycielka Teatru Bo tak, gra jedną z ról.
/ polonijny kalejdoskop
lipiec 2023
Polska szkoła
Dlaczego musi się zmienić?
AGNIESZKA ZĄTEK
Dorosłe dzieci polskich emigrantów z całą pewnością dzielą się na dwie grupy.
Na tych, którzy chodzili do polskiej szkoły i mają związane z nią różne wspomnienia…. oraz na tych, których rodzice do niej nie posłali. I ci drudzy, prawie zawsze bardzo tego żałują.
Jak działa szkoła polonijna, wiemy dobrze.
To najczęściej kilka piątkowych lub sobotnich godzin, w czasie których dzieci uczą się polskiego, geografii i historii Polski oraz religii. W zasadzie można tu chodzić od przedszkola aż do matury.
Początkowo jest to dla dzieci dodatkowy weekendowy obowiązek, na którym zależy głównie rodzicom albo dziadkom. I trudno im się nawet dziwić. Polski staje się powoli ich drugim językiem, nawet do kolegów w polskiej szkole łatwiej im mówić po angielsku. Jeśli dodamy do tego mało atrakcyjny materiał, skomplikowaną polską ortografię, zawiłe karty polskiej historii czy lekcje geografii
poświęcone rodzajom gleb w południowej Polsce, robi się już mało zabawnie.
Ale paradoksalnie, im starsze dzieci, tym chętniej do tej szkoły chodzą! Bo polska szkoła to teraz polscy koledzy. Przyjaźnie, które tu się rodzą, trwają czasem całe życie. A jednym z najpiękniejszych wspomnień jest polonijna Studniówka.
Świat wokół nas zmienia się w zawrotnym tempie. Obecnie Polonia to już inni ludzie niż jeszcze kilka dekad wstecz. Nieporównywalnie mniej Polaków emigruje do Stanów. I tak jak zmieniła się Polonia, zmienić się też musi polska szkoła.
Obecnie musi ona wspierać największy atut, w jaki mogą zostać wyposażone dzieci polskich emigrantów: DWUJĘZYCZNOŚĆ.
Dzieci mówiące dwoma językami są bardziej pewne siebie, mają większe poczucie własnej wartości. Ich rozwój intelektualny jest lepszy. Są bardziej kreatywne i tolerancyjne wobec świata. Dowodzą tego badania naukowe. Dwujęzyczność potwierdzona certyfikatami (Seal of Biliteracy czy Egzamin Certyfikatowy z Języka Polskiego) to w końcu karta przetargowa na rynku pracy, czy możliwość studiowania na uczelniach wyższych w Polsce.
Dlatego jednym z najważniejszych zadań polskich szkół powinno być obecnie przygotowanie uczniów do tych egzaminów. Kształcenie w dzieciach umiejętności czytania i słuchania ze zrozumieniem oraz łatwości przelewania swoich myśli na papier. Uczeń nie musi już wiedzieć, czym jest imiesłów przymiotnikowy bierny (a tego typu teorią przeładowane są polonijne podręczniki), musi go poprawnie użyć w tekście. Brzmi prosto, ale wcale proste i oczywiste nie jest. Tak jak i oczywiste nie jest, że każde dziecko polskiego emigranta będzie osobą dwujęzyczną. Czyli szkoła polska musi się zmienić. Jeśli chce iść z duchem czasu, napędzanym prawami rynku pracy.
A co zmienić się nie powinno?
Właśnie to, że nie jest ona tylko miejscem, w którym siedzi się w ławce. Bo z polskiej szkoły zawsze zostaje w dzieciach coś więcej. Docenią to dopiero po latach. Będą potrafiły śmiać się z polskich żartów, pielęgnować polskie tradycje wyniesione z domu, zostaną zarażone miłością do ojczyzny swoich rodziców i dziadków. W głębi serca będą czuć się Polakami.
Reasumując:
Warto? Definitywnie TAK!
/ polonijny kalejdoskop
lipiec 2023
"Ten zapach miał kolor niebieski"
Studyjny happening przygotowany przez Teatr Nasz na podstawie książki o tym samym tytule, autorstwa Grażyny Skoczeń
ANNA CZERWIŃSKA
Zdjęcia: ROBERT SIKORSKI
Są przyzwoicie ubrane, choć widać, że niektóre sukienki zbyt obciskają sylwetki i są zbyt krótkie. Makijaż podkreśla ich urodę, jednak twarze nie zdradzają emocji… Siedzą sztywno, wyczekująco, ale z pewną dozą onieśmielenia… Czekają. Urzędnicy już przyszli. Wpatrują się w nich, usiłując dostrzec człowieczeństwo. To od nich zależy, czy zaakceptują składany egzamin na obywatelstwo, dopuszczą do złożenia przysięgi końcowej…
Za każdą z nich - przeszłość, o której lepiej nie pamiętać. Przed każdą z nich – ostatni etap otwarcia drzwi do wolności, nowa tożsamość.
Tak rozpoczął się majowy happening paradokumentalny w Dwell Studio, przygotowany przez chicagowski Teatr Nasz. Tym razem dokonano adaptacji teatralnej fragmentów książki Grażyny Skoczeń „Ten zapach miał kolor niebieski”, będący zbiorem opowieści o polskich emigrantach lat 70 i 80, relacją z ich drogi, jaką musieli przebyć, by znaleźć się w kompletnie nowej sytuacji - nowym kraju, odmiennej kulturze, nieznanym domu. Szukali inności i wolności. Dokonywali karkołomnych wręcz wyborów, podejmowali arcytrudne decyzje, spowodowane wieloma czynnikami, często wyłącznie osobistymi. Wiedzieli, że nie ma powrotu, że decyzja jest ostateczna, z biletem w jedną stronę…
Jedna z nich, uwalniając się od męża tyrana, przeszła
z dzieckiem przez wiedeński obóz dla uchodźców. Nikogo nie przerażały tragiczne warunki, bo to był przedsionek wolności. Ona dostała azyl polityczny… Zdobyła swoja wolność.
Wiele osób przyjeżdżało do Stanów do pracy, na krótki czas, by podreperować rodzinny budżet. Ta z pierwszego rzędu oczekujących zrobiła tak samo… Ale jak to w życiu bywa, pobyt przedłużał się, tęsknota za córką pozostawioną w Polsce stawała się coraz bardziej dojmująca. Postanowiła za wszelką cenę przywieźć ją do Ameryki. Wyjechała do Polski przez Meksyk, wróciła z córką przez Kanadę. Historia jedna z tysiąca poza drobnym szczegółem – dojechały z Kanady do nowego domu pod przyczepą… Przerażenie dziewczynki było ogromne, choć zniosła podróż w ciemności, ciasnocie i zimnie bohatersko. Do dzisiaj ma do mamy pretensje za układanie życia bez jej zgody…
Opowieści związanych z pozostawionymi dziećmi było więcej…
Wolność miała różne kolory, ale niebo zawsze było niebieskie
i przyjazne, choć niekiedy wydawało się inne, lepsze, bo w San Francisco. Przyjechała z większego miasta. Była nieprzeciętne zdolna, z czasem zamożna, ale i samotna, a jej pocieszycielem
i jedynym przyjacielem stał się bardzo dobrej jakości szampan…
Samotność ma odmienne oblicza, zazwyczaj rozczarowujące,
a przez to smutne. Zdarzało się mieszkanie „nigdzie” z dobytkiem i pamiątkami z lepszego życia, umieszczonymi w wózku sklepowym, z jakich korzystają bezdomni. Wspomnienia nocnych klubów, gdzie oddawała swoje ciało czy bogactwo, którym otoczył ją kochający do nieprzytomności amerykański mąż … przywoływały uśmiech na smutnej twarzy pchającej wózek z bagażem przeżyć. Ale barwne obrazy z przeszłości pojawiały się coraz rzadziej… (trudna rola do zagrania; Elżbieta Kasińska poradziła sobie z nią znakomicie!)
Z tekstów zaadoptowanych z książki do wydarzenia teatralnego, wręcz "wylewa" się ogrom przeszkód i problemów w nowym świecie... Pokonanie dylematów rodzinnych, pozostawionych dzieci, ubieganie się o azyl polityczny lub ekonomiczny, przekraczanie "zielonej" granicy, to tylko cześć przezwyciężanych barier. Ale nowo powstałe perypetie jak dyskryminacja, izolacja społeczna, bariera językowa ... dla wielu osób były niczym, w porównaniu z pozostawioną za sobą przemocą domową psychiczną i fizyczną, trwającą latami.
To książka poruszająca, wspomnieniowa, ale czy ważna…? O tym można rozprawiać godzinami…
Fragmenty publikacji „Ten zapach miał kolor niebieski”, ujawniającej prawdziwe historie emigrantów, zostały wybrane przez pięć osób z Teatru Naszego w Chicago: Gosię Duch, Elżbietę Kasińską, Aldonę Olchowską, Agnieszkę Sarrafian
i Liliannę Totten. Towarzyszyła im kilkuletnia Lara Olchowska-Frąckowiak, zaś Andrzej Krukowski wcielił się tym razem
w urzędnika państwowego, wciągając do akcji wydarzenia również zebranych widzów.
Każda z nich w rzetelny, pełen emocji sposób zapoznała zebranych z historią jednej z kobiet. Z ich determinacją do zmiany swojego życia i przyszłości swoich dzieci…
Czy odtwórczynie poszczególnych postaci przeżyły podobne sytuacje? Nie wiemy. Były wiarygodne w tym, co pokazały przed teatralnym urzędnikiem emigracyjnym (Andrzej Krukowski) i zebraną publicznością, która często widziała w nich siebie, jak
w odbiciu lustrzanym... Chicagowski Teatr Nasz był tego dnia naprawdę nasz ze wszystkimi niewygodnymi wspomnieniami
i dogłębnym analizowaniem wizualnym zapisanych tekstów...
Pozostałam jednak z niedosytem. Teatr Nasz wprawdzie zaskoczył mnie pozytywnie wieloma świetnymi rozwiązaniami technicznymi, jednak nieco zawiódł niedopracowaniem całości. Może za mało było czasu i prób na retusz…
Usłyszałam opinię, że ten projekt ma propagować tolerancję
i zrozumienie wobec emigrantów i ich kultur, uświadamiać złożoność historii za decyzją opuszczenia rodzinnego kraju…
I tu mam zgrzyt, jak styropianem po szybie… Naprawdę mamy oczekiwać tolerancji i zrozumienia, przyjeżdżając do innego kraju z własnej woli ? Na czym owa tolerancja miałaby polegać? Teatr Nasz stawia też otwarte pytanie widzowi o pojęcie naszego „domu”. Co nim jest? Gdzie on jest? Czy dom to ludzie, wspomnienie o nim czy może miejsce?
Domem jesteśmy my, nasza osobowość, poczucie etyki, estetyki, pokory... Dom może być wszędzie tam, gdzie osadzimy własne emocje... W naszym domu powinno być miejsce dla ludzi
i wspomnień, marzeń i oczekiwań... Taki jest mój "dom" i to jest chyba pierwsza odpowiedź publiczności. Jakie będą następne?
Elizabeth Ela Kasinski
Elizabeth Ela Kasinski
Teatr Nasz zadał pytanie (powyżej)... spróbujmy na nie odpowiedzieć !
Aldona Olchowska
Lilianna Totten
Andrzej Krukowski
Gosia Duch
i Lara
Olchowska-Frąckowiak
Aga Sarrafian
Aga Sarrafian
"Ten zapach miał kolor niebieski"
(studyjny happening paradokumentalny)
Dwell Studio Chicago (maj'23)
Dobór tekstów i reżyseria: Teatr Nasz Chicago
Obsada:
Gosia Duch
Elizabeth Ela Kasinski
Aldona Olchowska
Lara Olchowska-Frąckowiak
Aga Sarrafian
Lilianna Totten
Mirosław Kierski
Andrzej Krukowski
Materiały video: Mich Bochnak
Operator dźwięku: Mirosław Kierski
Charakteryzacja: Anna Chylińska
/ polonijny kalejdoskop
czerwiec 2023
NIECH ŻYJE
PIPPI !
STANISŁAW BŁASZCZYNA
Wprawdzie Pippi Pończoszanka nie była bohaterką mojego dzieciństwa (coż, wtedy jeszcze nie było "filozofii" gender i chłopakom nie wypadało czytać książeczek dla dziewczynek - choć po kryjomu zaczytywałem się w "Dzieciach z Bullerbyn" Astrid Lindgren, notabene tej samej, która wyczarowała w swojej wyobraźni niesamowitą Pippi), ale z wielką przyjemnością obejrzałem (i wysłuchałem) przedstawienia, jakie w ubiegły weekend sprezentowała nam w Chicago niestrudzona krzewicielka sztuki teatralnej, Kinga Modjeski.
Wraz z Teatrem Scena Polonia i dziesiątkami (jeśli nie setkami) aktorów mniejszych i większych, wyczarowała na deskach teatru Vittum, pełen dynamiki, skrzący się humorem i niebywale kolorowy spektakl, który cieszył nie tylko rodziców młodocianych aktorów, którzy bohatersko i z wielkim wdziękiem w nim wystąpili, ale i wszystkie dzieci w każdym wieku: od lat kilku do 80-ciu
Pod jej bacznym okiem reżysera, scenografa, choreografa, scenarzystki... i bóg wie, kogo jeszcze - rozgrywała się baśń o super-dziewczynce o marchewkowych włosach, która tak naprawdę była dziewczynką, z jaką mogło się utożsamiać każde spragnione przygód dziecko.
Sama Kinga Modjeska z właściwym sobie wdziękiem pojawiała się na scenie, poruszając się krokiem wręcz tanecznym; Edyta Luckos i Marcin Kowalik - w rolach nieudacznych cwaniaczków - wywoływali na widowni salwy śmiechu, grając ciałem jak najlepsi pantomimiści; i wreszcie - last but not least -odtwarzająca główną bohaterkę Victoria Iwinska, która z wielką swobodą i urwisowskim wdziękiem ukazała nam żywą i prawdziwą Pippi. Wszystkim towarzyszyli - z energią i swadą! - liczni wykonawcy, których nie sposób tutaj wymienić.
Dziękujemy!
***
,,Pippi Pończoszankę" na podstawie powieści Astrid Lindgren zaadaptowała i wyreżyserowała Kinga Modjeska. Oprócz niej wystąpili: Edyta Luckos, Marcin Kowalik, Victoria Iwinska oraz aktorzy Studio Theater Modjeska wraz z Centrum Ekspresji Artystycznej Szepty. Współpraca: Andy Dylewski, Steve Olivieri, Malgorzata Radziszewski. Nagłośnienie i oświetlenie: Oskar Lukacz. Make up: Iwona Holysz.
Piosenka o piratach - śpiewaj z nami!!!
Zdjęcia: Stanisław Błaszczyna
https://wizjalokalna.wordpress.com/
Piosenka o piratach w wykonaniu Lenki Burzyński
i Studio Theater Modjeska
Edyta Luckos
Kocham grać z dzieciakami! One mają fajną energię, a poza tym widzę siebie sprzed wielu lat. To wspaniałe! Podoba mi się przygotowanie całości. Zawsze bawi mnie dopasowywanie kostiumów, poprawianie przed wyjściem na scenę... A panikują tak, że nie pamiętają, jak się nazywają. To duże emocje dla wszystkich, ale szczególnie dla dzieci. Mówią po polsku, a urodziły się w Stanach. Godne podziwu i ogromnej pochwały! Uwielbiam te dziewczynki! Wszystkie!
Krzysztof Babiracki
Bardzo dobry spektakl! Oglądać te dzieciaki to naprawdę wielka frajda! Ale dla kogoś, kto reżyseruje, poświęca dla nich czas - to przeogromny wysiłek. Widzę, że wszyscy są zadowoleni, ty też, więc się udało!
A dzieci - no cóż, szlifują swój kunszt sceniczny, język polski, są świetne i nie mają jeszcze skrupułów. Na to przyjdzie czas. Cudna zabawa! Teraz połykają bakcyl teatralny... To zaprocentuje w przyszłości!
Marcin Kowalik
Z dziećmi gra się cudownie... Wspaniała jest ich energia! To, co się dzieje z tyłu, to nie to samo, co z przodu. Fantastyczna zabawa, dzieci nas rozpoznają, bawią się z nami... Ale są też nerwy, poprawianie sukieneczek, kapelusików... Rodzice chyba są bardziej zdenerwowani od występujących...
To pierwszy spektakl, gdzie praktycznie grają same dzieci. Naprawdę - głęboki ukłon!
Pytasz o playback. Mnie nie przeszkadza, że gramy z playbacku. Chodzi o małe dzieci, które potrafią się zaciąć w najmniej oczekiwanym momencie. A tak utrzymujemy tempo i jest mniej stresu zarówno na widowni jak i na scenie.
Wspaniały czas i dla nas i dla nich... A teraz chwila oddechu przed drugim spektaklem...
(rozmawiała Anna Czerwińska)
/ polonijny kalejdoskop
czerwiec 2023
Wielkie wydarzenie w świecie małych ludzi
ANNA CZERWIŃSKA
Zdjęcia: DARIUSZ LACHOWSKI
PIOSENKA DLA CIEBIE
Warsztaty teatralne "Little Stars"
Wszyscy wiemy, że teatr wzrusza, bawi, wychowuje, uczy też empatii i tolerancji. Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę, jak piękna, bogata i barwna jest wyobraźnia dziecka…
Pasją Ani (Matylda Popławska), niewidomej dziewczynki, jest czytanie książek, dzięki którym, a i swojej wyobraźni, odbywa wspaniałe podróże wraz z bohaterami opowieści. Poznaje z nimi piękno świata, przyrody, zaprzyjaźnia się ze zwierzątkami…
Codzienność w szkole nie jest tak łaskawa, jak w świecie bajki. Nie wszyscy ją akceptują, niekiedy wyśmiewają też jej odmienność.
Ania nie poddaje się. Dzięki rodzicom, swojej empatii i kolorowym opowieściom o książkowych przygodach, zyskuje coraz więcej przyjaciół. Coraz chętniej dołączają oni do jej nowych podróży
w towarzystwie Ani ukochanej papugi Sary (Emilka Jakubas)
i nieocenionej małpki Zuzu (Amelia Czysz).
Radosna, optymistyczna, muzyczna opowieść „Piękno jest
w tobie” autorstwa Piotra Kukuły, wystawiona w Copernicus Center, zakończyła dziewiętnasty sezon artystyczny Warsztatów teatralnych „Little stars”. Małe i większe gwiazdki (od 3 do 16 lat) zagrały brawurowo swoje role. Energia bijąca ze sceny oplatała całą widownię, która chętnie też podśpiewywała sceniczne piosenki do słów Piotra Kukuły czy Jana Brzechwy, wplecionych umiejętnie w scenariusz. Ciekawe znane i nieznane teksty umuzycznili: Asia Pawlina-Lichota i Marek Lichota, niestrudzona założycielka i prowadząca Warsztaty teatralne „Little stars” Agata Paleczny i nieobecny wśród nas Janusz Pliwko. Aranżacją utworów zajęli się: Kamil Bundyra, Bartek Ciężobka, Andy Dylewski i Krzysztof Pabian.
Muszę przyznać, iż nie zdawałam sobie sprawy z tak dużego grona pasjonatów, mieszkających w Chicago, którzy z radością włączają się do współpracy z polonijnymi dziećmi i młodzieżą.
Mali adepci sztuki teatralnej prezentowali się na scenie fantastycznie dzięki wrażliwości i estetyce Maryli Pawliny, znanej kostiumowej czarodziejki. Scenografią zajęła się Anna Folwarska (pociąg wręcz boski), choreografią – Marzena Pol (taniec kotów ciekawy i zabawny; w roli kotów: Julia Krocin, Zuzanna Mendus, Amelia Wiski, Natasha Puczek, Aleksandra Jakubas, Justina Nosowski), a nad całością czuwała reżyserka Agata Paleczny.
Nie sposób wymienić wszystkich występujących na scenie – było ich dużo! Siedemdziesięcioro! Graniczy też z niemożliwością wymienienie całej obsługi technicznej i rodziców pomocnych przy prowadzeniu przedstawienia (szczególnie z urokliwymi maluszkami).
Dzieci zasiadające na widowni miały również zajęcia w trakcie przerwy, podczas której zajmowało się nimi Patricia Art Studio. Baloniki, „tatuaże”, malowanie rysunków, mały pokaz kostiumów scenicznych… wszystko to dodało kolorytu na zakończenie sezonu.
Nasuwa się tylko jedno pytanie/uwaga do organizatorów przedstawień dla dzieci. Mamy ich niewiele podczas roku, wszak przygotowanie takiego występu wymaga ogromnego wysiłku fizycznego, psychicznego, finansowego… Dlatego szkoda wielka, że dwa znakomite przedstawienia muzyczne dla dzieci odbywały się tego samego dnia. Z pewnością jest to temat do przedyskutowania w przyszłości ku uciesze naszych milusińskich - chętnie zaśpiewają piosenki z obu przedstawień.
/ polonijny kalejdoskop
maj 2023
Boska Radzikowska
Art Gallery Kafe w Wood Dale (okolice Chicago) to miejsce ważne, interesujące, nasze – polonijne. To miejsce wystaw, różnych doznań artystyczno-teatralnych, niekiedy ciekawych koncertów, dobrej kawy, wyśmienitego tiramisu i…
W Art Gallery Kafe spotyka się też grupa fotograficzna, by zdobyć informacje o nowościach albo nauczyć się oglądać świat przez oko obiektywu. Co więcej - jest przytuliskiem dla brydżystów, szachistów, moli książkowych, opowiadaczy, wspominaczy, podróżników, poetów i ich „Kwartalnicy”, organizowanej przez Annę Radzikowską. To dla niej zorganizowano 21 maja „niespodziankowe” przyjęcie urodzinowe, będące jednocześnie podziękowaniem „za już” i prośbą „o jeszcze”, za jej wolontariat, chęć działania, serdeczny uśmiech i ciepłe słowo dla każdego. Wspomina Ania Włoch… (redakcja)
To był wyjątkowy wieczór. Choć maj to miesiąc obfitujący w przeróżne imprezy, do kawiarni ściągnęły tłumy, bo i okazja była szczególna, a bohaterka wieczoru wyjątkowa - Ania Radzikowska. To o niej mowa, o ślicznie natchnionej poetce, autorce tekstów i muzyki, twórczyni i współtwórczyni znakomitych spektakli i programów kabaretowych, choćby słynnych już Kwartalnic, uwielbianych przez Polonię, praktykującej buddystce i mojej niezastąpionej przyjaciółce.
Impreza była niespodzianką. Do końca udało się nam utrzymać ją w tajemnicy, z czego bardzo się cieszę, bo Ania jest niezwykle wdzięcznym okazem spontanicznej radości, co widać na przepięknych fotografiach Kasi Jarosz.
Jest ciepłem i mądrością, uśmiechem i dobrym słowem. Cudownie wrażliwa, zabawna, otwarta, jest dla wielu wzorem i inspiracją, choć może o tym nie wie.
Oddana w przyjaźni. Potrafi słuchać, a to dziś rzadkość.
Jednym słowem Boska Radzikowska.
Nie sposób nie kochać Ani.
Kto ją zna, ten dobrze wie!
Każdego dnia dziękuję losowi za ten Dar.
Kłaniam się każdemu, kto przyczynił się do tego, aby ten wieczór na zawsze i cudnie zapisał się w naszej pamięci.
Boska Radzikowska i kolejne zyczenia Ani Włoch - cudne!
Anna Radzikowska wsłuchana w życzenia Julitty Mroczkowskiej
Natchniona poetka i Ewelina Zielińska
Bogdan Łańko ...
Duzo nas, duzo was... Goście Jubilatki
Boska nasza Radzikowska z zaprzyjaźnionym Eugeniuszem Malinowskim
"Wdzięczny okaz spontanicznej radości"... wiemy kto!
Nasza Boska, Iwona Szewczyk, Lili Totten... radość!
Anusiu, dołączamy do Twoich gości z koszem najwspanialszych życzeń, które Tobie są najbliższe i dla Ciebie najważniejsze! Spełniania wszystkich życzeń, marzeń, pragnień...
Bosko Radzikowsko - nie zmieniaj się i bądź z nami jak najdłużej!
redakcja
/ polonijny kalejdoskop
maj 2023
Zaczynał wcześnie i jeszcze nie skończył...
Bogdan Łańko 50 lat na scenie!
Jubileusz Bogdana Łańki zadziwia (tak wcześnie?!) i cieszy, że to jeszcze nie koniec jego działalności artystycznej.
Lata pracy scenicznej, głównie na emigracji, nie zawsze kolorowe i łatwe, przyjmowane są przez publiczność z radością, wdzięcznością i pełną aprobatą. Szczególną estymą cieszył się chicagowski kabaret "Bocian", skupiający przez wiele lat twórców scenariuszy, kostiumologów, dekoratorów, kompozytorów, muzyków, aktorów, piosenkarzy... Wielu z nich nie ma już wśród nas. Niektórzy odeszli na zawsze, inni wyjechali, kolejni - z powodów różnych - zrezygnowali ze sceny...
Kabaret istnieje... na filmach archiwalnych, prezentowanych niekiedy w Art Gallery Kafe. Warto je obejrzeć! Pytajcie, zapraszajcie się na pokazy, a zostaną wznowione na wasze życzenie.
Sympatyczny, uśmiechnięty sceniczny jubilat w pełnej gali ze swadą i humorem odpowiadał na pytania konferansjerów - Krzysztofa Arsenowicza i Roberta Borta. Anegdoty radiowo-sceniczne przeplatane piosenkami kabaretowymi czy poezją śpiewaną radowały zebranych gości, podziwiających umiejętność "wpasowania" się występujących w niewielką, acz gościnną scenę.
O szczegółach twórczości i działalności Bogdana niebawem, a tymczasem... powspominajmy jak to było 27 maja 2023 roku na niepowtarzalnym jubileuszu Bogdana Łańki. Zdjęcia: Krzysztof Babiracki. (Anna Czerwińska)
Andrzej Piekarski w roli czerniakowskiego warszawiaka sprzed lat... absolutnie niezastąpiony!
Agata Paleczny i Bogdan Łańko zagłębieni we wspomnieniach... Jak to drzewiej bywało... Ewa Milde, Janusz Pliwko, Wojciech Malec... Cudni, ważni, twórczy...
Barbara Kożuchowska - pełna wdzięku, humoru, i wiedzy o Polonii, której zazdrościmy bardzo...
Dramatyczna i lityczna Kinga Modjeska - kiedyś z kabaretu Bocian, dzisiaj z teatru Scena Polonia...
...też łączył ich kiedyś kabaret. Dzisiaj łączy ich bardziej przyjaźń - Krzysztof Arsenowicz i Bogdan Łańko
Agata Paleczny przypomniała jedną z piosenek kabaretu "Bocian". Wyśpiewała ją po raz pierwszy w roku... 2009!
Ania Włoch - kiedyś kabaretowa szatynka, dzisiaj sceniczna i życiowa blondynka w piosence Włodzimierza Wysockiego z akompaniamentem barda i gitarzysty, Eugeniusza Malinowskiego... ogień!
Sławomir Bielawiec - widać go wszędzie, ale przede wszystkim słychać! Znakomity akompaniator, skromy, na uboczu, zawsze z uśmiechem...
Eugeniusz Malinowski - przyjaciel wszystkich, również współczesny odtwórca ballad Bułata Okudżawy czy Włodzimierza Wysockiego - brawo!
Bogdanie - nie dziękuj nam za ten wieczór; to my Tobie dziękujemy za kawał Twojego życia, które oddałeś nam !
Bogdanie, trwaj w swoich postanowieniach, jakie by one nie były, z jednym drobnym wyjątkiem, by wszyscy Twoi widzowie mieścili się w nich... Nie zapominaj o nas i zostań z nami tak długo, jak tylko sytuacja (a ona zawsze ma racje, niestety) Tobie na to pozwoli... Gratulujemy!
redakcja