top of page

/ KULTURA książki

llipiec 2023 / 7 (11)

Glusza

GÅ‚usza

"GÅ‚usza" to udana próba oddania gÅ‚osu osobom niesÅ‚yszÄ…cym, GÅ‚uchym. Jak mówi jeden z bohaterów książki: – JesteÅ›my niepeÅ‚nosprawni tylko miÄ™dzy wami, sÅ‚yszÄ…cymi – i dodaje: – Gdy jesteÅ›my sami ze sobÄ…, gÅ‚usi z gÅ‚uchymi, możemy używać naszego jÄ™zyka i nie czujemy siÄ™ inni.  MichaÅ‚ NogaÅ› pisaÅ‚: "jest to książka wstrzÄ…sajÄ…ca i niemal natychmiast stawiajÄ…ca czytelnika do pionu. Nie tyle obala, co dewastuje pokutujÄ…ce wÅ›ród wiÄ™kszoÅ›ci obywateli przekonania".

Książka ta jest reporterskim debiutem Anny Goc, dziennikarki, laureatki tegorocznej edycji Nagrody imienia Ryszarda KapuÅ›ciÅ„skiego, Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda KapuÅ›ciÅ„skiego, Nagrody "Newsweeka" im. Teresy ToraÅ„skiej oraz – dwukrotnie – Grand Press w kategorii reportaż prasowy. Do 2012 roku byÅ‚a zwiÄ…zana z krakowskim oddziaÅ‚em "Gazety Wyborczej", obecnie wspóÅ‚pracuje z "Tygodnikiem Powszechnym".

W 2018 roku opublikowaÅ‚a wywiad rzekÄ™ z ksiÄ™dzem Adamem Bonieckim – „Boniecki. Rozmowy o życiu".

Reportaż Goc to niezwykle ważna, przejmujÄ…ca książka, która przywraca dużej części spoÅ‚eczeÅ„stwa godność. Przedstawiamy jej fragmenty:

(...) 3 października 1817 roku pierwsi gÅ‚usi uczniowie rozpoczÄ™li naukÄ™ w warszawskim Instytucie GÅ‚uchoniemych. KsiÄ…dz Jakub Falkowski, rektor instytutu, jeszcze przed jego otwarciem wybraÅ‚ siÄ™ do Wiednia z kilkoma niesÅ‚yszÄ…cymi uczniami. Tam podglÄ…daÅ‚, jak uczy siÄ™ gÅ‚uchych, i tak jak l’Épée stawiaÅ‚ na jÄ™zyk migowy.

Po jego Å›mierci gÅ‚usi mówili, że należy siÄ™ modlić nie za niego, ale do niego.

Przez kolejne dziesiÄ™ciolecia jÄ™zyki migowe, których nie daÅ‚o siÄ™ utrwalić, byÅ‚y przekazywane z pokolenia na pokolenie.

​

PrzeÅ‚om nastÄ…piÅ‚ wraz ze sÅ‚ynnym w Å›rodowisku gÅ‚uchych kongresem mediolaÅ„skim w 1880 roku. SÅ‚yszÄ…cy pedagodzy podjÄ™li wówczas decyzjÄ™: gÅ‚usi żyjÄ… wÅ›ród sÅ‚yszÄ…cych, trzeba wiÄ™c robić wszystko, by nauczyli siÄ™ mówić i rozumieli mowÄ™.

WygraÅ‚ oralizm. Chociaż nie wszÄ™dzie i nie od razu. W Instytucie GÅ‚uchoniemych zapanowaÅ‚ na dobre dopiero ponad dwadzieÅ›cia pięć lat później, a to dlatego, że ówczesny dyrektor placówki Jan PapÅ‚oÅ„ski nie byÅ‚ jego zwolennikiem.

​

W wielu szkoÅ‚ach miganie zostaÅ‚o zakazane, a jÄ™zyki migowe zeszÅ‚y do podziemia, czyli do domów, w których mieszkali gÅ‚usi. Bliscy gÅ‚uchych wspominajÄ…, że jeszcze kilkanaÅ›cie lat temu ich rodzice albo dziadkowie wstydzili siÄ™ migać na ulicy.

GÅ‚usi zapamiÄ™tali tÄ™ datÄ™. Po 1880 roku – mówiÄ… – nastaÅ‚y wieki ciemne.

2.

– Opowiedzcie mi o waszych szkoÅ‚ach – prosiÅ‚am gÅ‚uchych w różnych częściach Polski.

Niewielka Å›wietlica, w której regularnie spotykajÄ… siÄ™ gÅ‚usi. Podobnych miejsc jest w kraju wiÄ™cej, bo zanim pojawiÅ‚ siÄ™ szybki internet, a w telefonach kamera, musieli siÄ™ spotkać, żeby porozmawiać.

​

Wstaje starszy mężczyzna. Miga powoli wpatrzony w tłumaczkę. Co jakiś czas opuszcza ręce, rozgląda się, sprawdza, czy wszyscy go rozumieją.

​

To były lata sześćdziesiąte xx wieku, szkoła dla głuchych. Lekcje zaczynały się wcześnie, ale dzieci szły nie na zajęcia, lecz w pole, zbierać ziemniaki. Za tę pracę dostawały miskę zupy. Mężczyzna się krzywi, bo to była zupa tylko z nazwy. Raczej woda z marchewką. I tak codziennie, deszcz, nie deszcz. Wracały do internatu, gdy się ściemniało.

Zgłasza się drugi mężczyzna.

​

– Moi rodzice sÅ‚yszeli, wiÄ™c nie mieliÅ›my żadnego kontaktu – miga. – W szkole nie uczono nas jÄ™zyka, ani polskiego, ani migowego. Lekcje byÅ‚y od razu po polsku, wiÄ™c nic z nich nie rozumieliÅ›my. WymyÅ›liliÅ›my z kolegami proste gesty i tak siÄ™ porozumiewaliÅ›my. Dopiero w szkole zawodowej dla gÅ‚uchych w innym mieÅ›cie poznaÅ‚em chÅ‚opaków, którzy mieli niesÅ‚yszÄ…cych rodziców. To oni nauczyli mnie migać.

Kilka osób w sali, także mÅ‚odszych, przytakuje. One też nauczyÅ‚y siÄ™ jÄ™zyka migowego od innych gÅ‚uchych.

Kobieta z pierwszego rzÄ™du miga, że nienawidzi sÅ‚owników jÄ™zyka polskiego i dodaje:

– Nauczyciele w szkole mówili do nas, mówili, mówili... Nic nie rozumieliÅ›my. Potem pisali jakieÅ› sÅ‚owa na tablicy, a my je przepisywaliÅ›my. Albo rozdawali nam sÅ‚owniki jÄ™zyka polskiego i kazali wynotowywać po kolei sÅ‚ówka. Litera a – „agrafka", dwadzieÅ›cia razy. Potem uczyliÅ›my siÄ™ tych sÅ‚ów na pamięć, choć nie wiedzieliÅ›my, co znaczÄ….

Obok niej siedzi mÅ‚odsza kobieta, która skoÅ„czyÅ‚a szkoÅ‚Ä™ dla gÅ‚uchych dwadzieÅ›cia lat temu. Twierdzi, że w tych placówkach niewiele siÄ™ zmieniÅ‚o od jej czasów. Wysuwa jÄ™zyk, ciÄ…gnie za koniuszek, palce nie zeÅ›lizgujÄ… siÄ™, ma wprawÄ™. Otwiera oczy szerzej, jakby sobie przypominaÅ‚a, jak dwadzieÅ›cia lat temu w podstawówce dla gÅ‚uchych ktoÅ› inny ciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… za jÄ™zyk. Puszcza. Po chwili mówi „rrr". „Rrr" jest wyraźne, ale ona o tym nie wie, nie sÅ‚yszy go.

​

RównoczeÅ›nie zaczyna migać kilka osób. TÅ‚umaczka prosi, żeby zgÅ‚aszaÅ‚y siÄ™ po kolei.

Inna kobieta rozchyla lekko usta i z jej gardÅ‚a wydobywa siÄ™ „rrr". NauczyÅ‚a siÄ™ tego w szkole dziÄ™ki wkÅ‚adanej do gardÅ‚a metalowej Å‚yżce. Za niÄ… stoi jej brat, także gÅ‚uchy, patrzy na siostrÄ™, przytakuje. Podobnie jak parÄ™ innych osób – im również wkÅ‚adano Å‚yżki do buzi. Dwie kobiety, nieco starsze, też wysuwajÄ… jÄ™zyki. Rozlega siÄ™ grupowe „rrr".

Kilka osób opuszcza gÅ‚owy, ktoÅ› odwraca wzrok. Nie chcÄ… o tym rozmawiać. Starszy mężczyzna zakrywa dÅ‚oÅ„mi uszy. Wykrzywia twarz.

– Kazali nam nosić aparaty, uczyć siÄ™ polskiego – miga. – A my sÅ‚yszeliÅ›my w nich tylko bulgot. Za nienoszenie aparatów byÅ‚a kara: stanie na baczność. Ty stoisz – reszta patrzy. Za miganie – bicie po rÄ™kach.

Zamyśla się.

​

– Czasami brali kogoÅ› z nas na Å›rodek klasy i odpytywali ustnie, jak sÅ‚yszÄ…cych. Pytali, choć wiedzieli, że nie sÅ‚yszymy ich pytaÅ„ i nie odpowiemy, bo nie potrafimy mówić. Ale wystarczyÅ‚o wydobyć gÅ‚os. Oni chcieli tylko naszego gÅ‚osu. GÅ‚os gÅ‚uchego byÅ‚ ich najwiÄ™kszym sukcesem. – Mężczyzna uÅ›miecha siÄ™ pod nosem. – MówiÅ‚em: „ble, ble, ble", a nauczycielka kiwaÅ‚a gÅ‚owÄ…: „bardzo dobrze".

Po spotkaniu podchodzi do mnie jeszcze kilka osób. MÅ‚ody chÅ‚opak pracuje w sklepie. Czasem gdy ktoÅ› go pyta o brakujÄ…cy produkt, wskazuje palcem ucho, że nie sÅ‚yszy. Z ruchu warg klienta udaje mu siÄ™ wtedy odczytać: „Ukrainiec".

– MyÅ›lÄ…, że jestem cudzoziemcem, bo nie mówiÄ™ po polsku – miga.

Starsza kobieta zatrzymuje mnie już przy drzwiach. Patrzy niepewnie, rozgląda się. Zaokrągla ramiona, pochyla głowę, bierze jedną dłoń w drugą, jakby chciała je zatulić. Gładzi opuszką palca płytkę paznokcia. Ruch jest powolny, monotonny, czuły.

 – Tu obcinali. – Pokazuje na paznokieć, mniej wiÄ™cej w jednej trzeciej dÅ‚ugoÅ›ci. – Każdemu, obowiÄ…zkowo. Do krwi. Palce nas bolaÅ‚y. Przez kolejne dni nie mogliÅ›my migać nawet w ukryciu, bo w szkole, na lekcjach i na przerwach, miganie byÅ‚o zakazane. A myÅ›my potrafili tylko migać.

3.

GÅ‚ucha kobieta, którÄ… spotykam w maÅ‚ym mieÅ›cie na zachodzie Polski, siada naprzeciw tÅ‚umaczki. SkoÅ„czyÅ‚a podstawówkÄ™ ponad czterdzieÅ›ci lat temu. Miga bez zatrzymywania rÄ…k, sprawnie. DÅ‚onie uderzajÄ… o siebie, odbijajÄ… siÄ™ od jej klatki piersiowej. Jakby czuÅ‚y, że to, co zÅ‚e, trzeba opowiedzieć szybko. Zdania sÄ… krótkie, rwane, wyraziste.

Było ich w domu czworo rodzeństwa, wszyscy głusi.

– Matka siÄ™ nas wstydziÅ‚a – miga. – WysÅ‚aÅ‚a nas do szkoÅ‚y dla gÅ‚uchych z internatem. Bardzo chciaÅ‚a, żebyÅ›my nauczyli siÄ™ mówić.

Kobieta nie pamięta imienia ani nazwiska wychowawcy. Zapamiętała jedynie twarz i ręce.

– Za karÄ™ musieliÅ›my klÄ™czeć. Nikt nie próbowaÅ‚ usiąść. Kary byÅ‚y za wszystko, także za miganie. KazaÅ‚ nam też przepraszać: gÅ‚oÅ›no i wyraźnie. Chociaż nie umieliÅ›my mówić.

Ręce przyspieszają.

– BudziÅ‚ nas wczeÅ›nie. Najpierw musieliÅ›my robić różne rzeczy, na przykÅ‚ad myć ubikacjÄ™. JeÅ›li uznaÅ‚, że coÅ› zrobiliÅ›my niedokÅ‚adnie, zabraniaÅ‚ jeść. Nie dawaÅ‚ Å›niadania ani obiadu, dostawaliÅ›my dopiero kolacjÄ™. Gdy znalazÅ‚ zabÅ‚ocone buty albo kurz na póÅ‚kach, braÅ‚ szmatÄ™, Å›cieraÅ‚ brud i wcieraÅ‚ nam go w twarz.

Ręce spieszą się za wspomnieniami.

– JednÄ… dziewczynkÄ™, która najbardziej siÄ™ buntowaÅ‚a, biÅ‚. Dzieci siÄ™ baÅ‚y, nie mogÅ‚y zasnąć. SikaÅ‚y do Å‚óżek. A on przychodziÅ‚ i sprawdzaÅ‚ majtki. JeÅ›li byÅ‚y mokre, kazaÅ‚ je zdjąć. Albo braÅ‚ szmatÄ™, rzucaÅ‚ jÄ… w to mokre miejsce na Å‚óżku, a potem obwiÄ…zywaÅ‚ dziecku wokóÅ‚ gÅ‚owy. RobiÅ‚ apele rano i wieczorem. Wszyscy na baczność. Dwa rzÄ™dy: w jednym ci z biednych domów, w drugim ci z bogatych. WÅ›ród nich dzieci z zasikanymi majtkami albo ze szmatÄ… na gÅ‚owie.

Kobieta obserwuje dłonie tłumaczki, gdy przekłada jej moje pytania, jakby nie była pewna, czy zrozumiałam, o czym miga. Czy ręce tłumaczki dobrze opowiadają jej życie.

– PrzychodziÅ‚, gdy siÄ™ kÄ…paÅ‚yÅ›my. MusiaÅ‚yÅ›my wchodzić pod prysznic razem. Nie byÅ‚o zasÅ‚on. SiadaÅ‚ i patrzyÅ‚. Dzieci próbowaÅ‚y siÄ™ skarżyć, ale nasza mama nie umiaÅ‚a migać, a my mówić, wiÄ™c nie potrafiliÅ›my jej nic powiedzieć. ChciaÅ‚a, żebyÅ›my mówili. A mówić można siÄ™ byÅ‚o nauczyć tylko w szkole.

(....)

GÅ‚usi mówiÄ…, że niechÄ™tnie opuszczali szkoÅ‚y – tylko tam byli wÅ›ród innych gÅ‚uchych, tylko tam mogli migać.

TÅ‚umaczka jÄ™zyka migowego opowiedziaÅ‚a mi historiÄ™ chÅ‚opca, który urodziÅ‚ siÄ™ na wsi i byÅ‚ jedynym gÅ‚uchym w okolicy. Rodzice najpierw dziwili siÄ™, że dziecko nie zaczęło mówić, ale w koÅ„cu przestali siÄ™ dziwić i wymyÅ›lali proste gesty lub odgrywali scenki, które pozwalaÅ‚y im siÄ™ trochÄ™ porozumieć. ChÅ‚opiec pomagaÅ‚ ojcu w gospodarstwie, wykonywaÅ‚ prace, które nie wymagaÅ‚y zbyt wielu sÅ‚ów. O szkole dla gÅ‚uchych powiedziaÅ‚ jego rodzicom ksiÄ…dz. Zawieźli syna do internatu.

W chÅ‚opcu zaczęła nastÄ™pować przemiana. Wciąż nie potrafiÅ‚ mówić, pisać ani czytać, ale za każdym razem, gdy wracaÅ‚ do domu na Å›wiÄ™ta albo wakacje, byÅ‚ radoÅ›niejszy. PróbowaÅ‚ pokazywać rodzicom różne rzeczy rÄ™kami, lecz oni go nie rozumieli. Po kilku latach skoÅ„czyÅ‚ szkoÅ‚Ä™ i wróciÅ‚ do domu rodziców na staÅ‚e. Dalej próbowaÅ‚ coÅ› pokazywać rÄ™kami, ale zauważyÅ‚, że to na nic, że nie rozumiejÄ…, wiÄ™c przestaÅ‚. Rodzice zmarli, a gÅ‚uchy mężczyzna odziedziczyÅ‚ dom i gospodarstwo.

– Wtedy go ponownie spotkaÅ‚am – opowiada tÅ‚umaczka jÄ™zyka migowego. – UmówiliÅ›my siÄ™ u notariusza. ZnaÅ‚am jego historiÄ™, wiedziaÅ‚am, że byÅ‚ w szkole dla gÅ‚uchych. ZamigaÅ‚am coÅ› na przywitanie. PatrzyÅ‚ uważnie na moje dÅ‚onie, czasem zapalaÅ‚o mu siÄ™ Å›wiatÅ‚o w oczach, jakby sobie coÅ› nagle przypomniaÅ‚, ale potem gasÅ‚o. UżywaÅ‚am coraz to prostszych znaków, mężczyzna jednak nie odpowiedziaÅ‚ na żadne pytanie. ZrozumiaÅ‚am, że żyjÄ…c wÅ›ród sÅ‚yszÄ…cych, zapomniaÅ‚ swojego jÄ™zyka. (...)

Nagroda imienia Ryszarda KapuÅ›ciÅ„skiego – polska coroczna nagroda literacka przyznawana od 2010, ustanowiona przez wÅ‚adze Warszawy i przy wsparciu Gazety Wyborczej. Jej celem jest wyróżnienie najlepszych książek reporterskich, podejmujÄ…cych ważne problemy wspóÅ‚czesnoÅ›ci, zmuszajÄ…cych do refleksji i pogÅ‚Ä™biajÄ…cych wiedzÄ™ o Å›wiecie innych kultur. Stanowi również formÄ™ uhonorowania polskiego reportera, Ryszarda KapuÅ›ciÅ„skiego. Honorowy patronat nad nagrodÄ… objęła żona pisarza, Alicja KapuÅ›ciÅ„ska

Miss Dior

/ KULTURA książki

luty 2023 / 2 (6)

,Catherine-Dior-w-wieku-26-lat-po-powrocie-do-Paryz.jpg

Catherine Dior w wieku 26 lat po powrocie do Paryża, w 1945 roku

Fot. Collection Christian Dior Parfums)

Miss Dior

Gdy Christian Dior projektował suknie
w Paryżu, jego siostra Catherine walczyła
o przeżycie w obozie
w Ravensbrück

PAULINA REITER

Miss Dior Opowieść o wojnie, odwadze i modzie

Autor: Justine Picardie

PrzekÅ‚ad: Katarzyna KarÅ‚owska

Wydawnictwo Rebis

Data wydania: listopad 2022

Ilość stron: 376

Po wybuchu drugiej wojny światowej, losy rodzeństwa - do tej pory tak bliskiego sobie - się rozeszły. Christian Dior zamieszkał w Paryżu, gdzie podjął pracę jako projektant

u Luciena Lelonga. Catherine zakochaÅ‚a siÄ™ w bohaterze francuskiego ruchu oporu Hervé des Charbonneries, który wciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w dziaÅ‚ania siatki F2. StaÅ‚a siÄ™ szpiegiem

o pseudonimie "Caro"

Justine Picardie, brytyjska powieściopisarka, biografka, dziennikarka modowa, chciała napisać biografię Christiana Diora, jednego

z najwiÄ™kszych projektantów i krawców XX wieku. Tymczasem gdy zaczęła zbierać materiaÅ‚y, w opowieść zaczęła siÄ™ coraz Å›mielej wkradać najmÅ‚odsza, ukochana siostra Christiana – Catherine Dior, postać wczeÅ›niej nieodkryta, tajemnicza, która o swoim życiu wolaÅ‚a milczeć. Kobieta, na której cześć brat stworzyÅ‚ jedne

z najpiÄ™kniejszych perfum na Å›wiecie – Miss Dior.

​

Diorowie wychowali się w dobrobycie. Ich ojciec był producentem nawozu. Christian nienawidził śmierdzących fabryk ojca, on

i Catherine ukochali różane ogrody, w których czas spÄ™dzaÅ‚a ich matka, kochali sztukÄ™ i muzykÄ™. Gdy wybuchÅ‚a druga wojna Å›wiatowa, losy rodzeÅ„stwa – do tej pory tak bliskiego sobie – siÄ™ rozeszÅ‚y. Christian zamieszkaÅ‚ w Paryżu, gdzie podjÄ…Å‚ pracÄ™ jako projektant

u Luciena Lelonga. Catherine zakochaÅ‚a siÄ™ w bohaterze francuskiego ruchu oporu Hervé des Charbonneries, który wciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… w dziaÅ‚ania siatki F2. StaÅ‚a siÄ™ szpiegiem, pseudonim „Caro". Jej zadanie polegaÅ‚o na zbieraniu i przekazywaniu informacji o ruchach niemieckich wojsk i floty.

Gdy wpadÅ‚a i aresztowaÅ‚o jÄ… Gestapo, choć zostaÅ‚a poddana straszliwym torturom przez bestialskÄ… grupÄ™ Bergera w siedzibie przy rue de la Pompe, bohatersko milczaÅ‚a, by nie wydać przyjacióÅ‚. W sierpniu 1944 roku wysÅ‚ano jÄ… do obozu w Ravensbrück. Gdy jej brat projektowaÅ‚ piÄ™kne suknie w Paryżu (bezskutecznie próbujÄ…c odnaleźć Catherine), ona walczyÅ‚a o przeżycie w dramatycznych warunkach obozu, a potem fabryki, gdzie przydzielono jÄ… do pracy przymusowej. O swoich doÅ›wiadczeniach obozowych milczaÅ‚a przez resztÄ™ życia.

Do Paryża wróciÅ‚a po wojnie wykoÅ„czona, schorowana. ZwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ dawnej miÅ‚oÅ›ci – do kwiatów. ZostaÅ‚a ogrodniczkÄ…

i kwiaciarkÄ…. Szczególnie kochaÅ‚a róże. Znów byÅ‚a blisko brata, a także ukochanego Hervé. Christian zaÅ› postanowiÅ‚ odważyć siÄ™ na niezależność, otworzyć wÅ‚asny dom mody. Pierwsza kolekcja, New Look, miaÅ‚a odrywać kobiety od dramatu wojny i być zapowiedziÄ… nowych czasów. TowarzyszyÅ‚a jej premiera perfum Miss Dior pachnÄ…cych różami.

​

Picardie niezwykle sprawnie Å‚Ä…czy szereg opowieÅ›ci – tÄ™ o modzie i marzeniach z tÄ… o przeraźliwym okrucieÅ„stwie ludzi. Obraz Paryża w czasie wojny, który autorka maluje, jest fascynujÄ…cy – ruch oporu to tylko garstka ludzi, Francuzi bardzo dobrze dogadujÄ… siÄ™

z nazistami, miÄ™dzy innymi ci ze Å›wiata mody, jak Lelong czy Chanel. W tym czasie, gdy prezentujÄ… swoje kolekcje żonom niemieckich generaÅ‚ów, Catherine w obozie Å›mierci powstrzymuje siÄ™ przed tym, by upaść na kolana i wylizać resztki zupy z miski, choć umiera

z gÅ‚odu, ale nie chce stracić do siebie szacunku.    (Wysokie obcasy)

/ KULTURA książki

luty 2023 / 2 (6)

Samotność po szwedzku

Samotność po szwedzku

Wielu Szwedów woli mieć spokój, niektórzy nawet celowo unikajÄ… jeżdżenia windÄ… z sÄ…siadami.

Milkliwość to szwedzka przywara narodowa. Czy zaczniecie się śmiać, jeśli przypomnę wam Gretę Garbo? Nie żartuję, Szwecja jest pełna prozaicznych

i pozbawionych wdziÄ™ków maÅ‚ych Garbo. I momentów

z filmów Bergmana, tych, w których bohaterowie niemo wyrażajÄ… mÄ™czarniÄ™ niezdolnoÅ›ci wypowiedzenia tego, co czujÄ….

tubylewicz-2.webp

KATARZYNA TUBYLEWICZ

Fot.: Paweł Tubylewicz

Książka ta jest opowieÅ›ciÄ… o różnych odcieniach samotnoÅ›ci. O tym, czym samotność jest, czym bywa, co nas w niej przeraża, a co cieszy, jak nas zmienia, jakie stawia przed nami wyzwania. To historia uniwersalna, ale także na wiele sposobów osobista. Wiele w niej subiektywnych gÅ‚osów, wiele prywatnych perspektyw, trochÄ™ moich wÅ‚asnych przemyÅ›leÅ„ i wspomnieÅ„. JednoczeÅ›nie książka ta, jak wiÄ™kszość moich książek, traktuje o Szwecji. O Szwedach. O ich wrażliwoÅ›ci. Dlaczego? Bo Szwecja to kraj, z którego czerpiÄ™ inspiracjÄ™. To także lustro, w którym oglÄ…dam PolskÄ™ i siebie samÄ…. Poza tym wÅ›ród krążących po Å›wiecie narodowych stereotypów bardzo silny jest ten o szwedzkim samotnictwie. O zdystansowaniu Szwedów, ich maÅ‚omównoÅ›ci, niechÄ™ci do kontaktów i chÅ‚odzie napisano i powiedziano już caÅ‚kiem sporo. Jest w tym miejsce i na prawdÄ™, i na wyolbrzymienie oraz brak zrozumienia kodów kulturowych.

NiewÄ…tpliwie odosobnieniu sprzyja w Szwecji demografia. Wprawdzie żyje tu dziesięć milionów ludzi, wiÄ™c Islandia to zdecydowanie nie jest, ale 97 procent powierzchni kraju to teren niezamieszkany. Dziewicza ziemia. Szwecja bardzo różni siÄ™ tym od Polski, w której gdziekolwiek czÅ‚owiek siÄ™ ruszy, zaraz znajdzie siÄ™ w tÅ‚umie. CzÄ™sto irytujÄ…cym, z parawanami na zatÅ‚oczonej plaży, z namolnym, zbyt gÅ‚oÅ›nym gadaniem w pociÄ…gowej strefie ciszy, z tÅ‚okiem w Å›rodkach komunikacji miejskiej i nadmiarem spacerowiczów w miejskich parkach. W Lesie Kabackim bywa tak dużo rowerzystów, że czÅ‚owiek ma wrażenie, że porusza siÄ™ w peletonie kolarskim. W Szwecji przestrzeÅ„, spokój i ciszÄ™ znajdziesz wszÄ™dzie, nawet w centrum miasta. Ma to także zwiÄ…zek ze sposobem bycia mieszkaÅ„ców szwedzkich miast. Susan Sontag w swoim niezbyt przychylnym dla Szwedów LiÅ›cie ze Szwecji pisaÅ‚a: „Nie znam nowoczesnego miasta tak cichego jak Sztokholm, niemal każdy haÅ‚as pochodzi w nim od maszyn. Ludzie prowadzÄ… ciche rozmowy, szepczÄ…

i pomrukujÄ… w restauracjach, a wykÅ‚ady i spektakle nagradzajÄ… stonowanym aplauzem”. NajsÅ‚ynniejsza amerykaÅ„ska intelektualistka napisaÅ‚a te sÅ‚owa w 1969 roku po kilku miesiÄ…cach pobytu w stolicy Szwecji.

Ja po 20 latach życia w tym mieÅ›cie napisaÅ‚am książkÄ™ pod tytuÅ‚em "Sztokholm. Miasto, które tÄ™tni ciszÄ…", wiÄ™c wyglÄ…da na to, że od lat 60. zeszÅ‚ego wieku poziom haÅ‚asu i tÅ‚oku nie wzrósÅ‚. Nie zgadzam siÄ™ za to z Sontag, że szwedzka publiczność reaguje zawsze

w sposób wyciszony i nieentuzjastyczny. Po genialnych spektaklach tanecznych w Dansens Hus trwajÄ…ce bez koÅ„ca brawa i okrzyki nie ustÄ™pujÄ… spontanicznym reakcjom publicznoÅ›ci amerykaÅ„skiej. Susan Sontag mÄ™czyÅ‚a siÄ™ w szwedzkiej ciszy. Nie przepadaÅ‚a też za rozmowami ze Szwedami, którzy wprawdzie już w latach 60. Å›wietnie mówili po angielsku, za to mieli problem z wyrażaniem siebie i przekraczaniem wewnÄ™trznej samotnoÅ›ci, w jakiej zdawali siÄ™ nieustannie tkwić: „Mówienie nigdy nie przestaje być dla Szwedów kÅ‚opotliwe: to balansowanie nad przepaÅ›ciÄ…. Za każdym razem, gdy zaczyna siÄ™ konwersacja, możesz poczuć, jak pomiÄ™dzy rozmówcami narasta fizyczne napiÄ™cie. (…) Rozmowom zawsze grozi wygaÅ›niÄ™cie, zarówno z powodu imperatywu dyskretnoÅ›ci, jak

i ze względu na to, że tak kusi cisza.

Åke Daun, szwedzki kulturoznawca, który przez lata zajmowaÅ‚ siÄ™ badaniem i opisywaniem charakteru swoich rodaków, w książce Mentalność szwedzka konstatuje: „Dla wielu Szwedów jest coÅ› poetyckiego w samotnoÅ›ci, oczywiÅ›cie jeÅ›li nie jest ona permanentna i niechciana, zwÅ‚aszcza jeÅ›li to samotność na Å‚onie natury”.

Daun, badając Szwecję od środka, potwierdził też to, co szybko wyczuwają turyści, imigranci i inni nowo przybyli. Szwedzi mają

w sobie nieÅ›miaÅ‚ość i lekko introwertyczny rys przy pierwszym kontakcie: „Wielu Szwedów woli mieć »spokój«, choć trochÄ™ mniej jest takich, którzy posuwajÄ… siÄ™ tak daleko, że celowo unikajÄ… jeżdżenia windÄ… z sÄ…siadami. W towarzystwie nieznajomych nieliczni majÄ… ochotÄ™ pogadać. (…) Samotność oferuje ulgÄ™ i wyzwolenie. Pozwala odpocząć od oczekiwaÅ„ życia towarzyskiego. Poczucie speÅ‚nienia, jakie ma wielu Szwedów, bÅ‚Ä…dzÄ…c samotnie po lesie, siedzÄ…c z wÄ™dkÄ… czy spacerujÄ…c z psem, należy częściowo widzieć

w tym kontekÅ›cie: chodzi o uwolnienie od spoÅ‚ecznego nacisku, od koniecznoÅ›ci mówienia i dopasowania siÄ™, by mówić”.

Może jest tak, że szwedzka samotność to po prostu marzenie o wolnoÅ›ci? Pragnienie wyzwolenia od zobowiÄ…zaÅ„? TÄ™sknota za wyrwaniem siÄ™ z koÅ‚owrotka zdarzeÅ„ i spoÅ‚ecznych oczekiwaÅ„? Za oddychaniem peÅ‚nÄ… piersiÄ…? Za czuciem każdÄ… komórkÄ… ciaÅ‚a_

Uroda Szwecji, jej rozlegÅ‚ość i bogactwo natury oraz niezliczona liczba miejsc, w których można pobyć sam na sam ze sobÄ…, bardzo sprzyja takim pokusom. OdkryÅ‚am to, kiedy jako piÄ™tnastolatka po raz pierwszy wyruszyÅ‚am do sÄ…siadów po drugiej stronie BaÅ‚tyku. Razem z mamÄ… odwiedziÅ‚yÅ›my jej bliskÄ… przyjacióÅ‚kÄ™, która zabraÅ‚a nas do letniego domu na wyspie Öland (czyli na Olandii). Wyspa ta pojawi siÄ™ w książce poÅ›ród porad, gdzie w Szwecji można odnaleźć samotność w piÄ™knym miejscu. Ale najpierw wspomnienie. PiÄ™tnastoletnia ja i szwedzka wyspa peÅ‚na ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ bez koÅ„ca pastwisk, kamienistych, pustych plaż, Å‚Ä…k, wiatraków i lasów. Godzinami jeździÅ‚am sama na rowerze, uciekaÅ‚am od towarzystwa, żeby samotnie kÄ…pać siÄ™ w morzu. CoÅ› takiego we mnie wstÄ…piÅ‚o, że rozkoszowaÅ‚am siÄ™ tym, że jestem i umiem być sama. ByÅ‚am tu i teraz, peÅ‚na skupienia i uważna, choć byÅ‚ to czas, kiedy Å›wiat jeszcze nie oszalaÅ‚ na punkcie mindfulness i innych technik medytacji. Bardzo dobrze mi to wówczas zrobiÅ‚o, bo znajdowaÅ‚am siÄ™

w pierwszej, burzliwej fazie dorastania i w moim polskim życiu nic nie liczyÅ‚o siÄ™ bardziej od grupy rówieÅ›ników, zdania koleżanek

i tego, czy tamten albo inny obiekt moich westchnieÅ„ zwróciÅ‚ na mnie uwagÄ™. ByÅ‚o to przyczynÄ… niezliczonych stresów oraz pogÅ‚Ä™biajÄ…cego siÄ™ braku wiary w siebie. Na Olandii mogÅ‚am stać siÄ™ niezależnÄ…, lubiÄ…cÄ… wiatr, mech, morze i deszcz prawdziwÄ… sobÄ…. TkwiÅ‚a w tym radość i siÅ‚a.

Samotny jak Szwed?

Reportaże, eseje, rozmowy o ludziach PóÅ‚nocy, którzy lubiÄ… być sami

Autor: Katarzyna Tybulewicz

Wydawnictwo Wielka Litera

Ilość stron: 272

Rok wydania: 2021

/ KULTURA książki

luty 2023 / 2 (6)

Jerozolima

 „Jerozolima. Biografia”

O niektórych książkach mówi siÄ™, że to dzieÅ‚a. OkreÅ›lenie to bez wÄ…tpienia pasuje do „Jerozolimy. Biografii” Simona Sebaga Montefiore, brytyjskiego historyka i dziennikarza o korzeniach siÄ™gajÄ…cych żydowskiego rodu bankierów

i filantropów. PiszÄ…c o mieÅ›cie, odnajduje on gÅ‚Ä™bszy sens w zdarzeniach pozornie bÅ‚ahych, a tym uznanym za istotne nadaje wÅ‚aÅ›ciwÄ… miarÄ™.

Jerozolima-okładka.webp

Trzeba być majstrem nie lada, by napisać miÄ™dzynarodowy i ciÄ…gle wznawiany bestseller, tÅ‚umaczony na wiele jÄ™zyków – dostaliÅ›my kolejny przekÅ‚ad na polski „Jerozolimy. Biografii”.

​

Jerozolima, jedno z najciekawszych miast na Å›wiecie, swojÄ… historiÄ… i wspóÅ‚czesnoÅ›ciÄ… daje materiaÅ‚ na dzieÅ‚o wielkie, nie tylko pod wzglÄ™dem objÄ™toÅ›ci. Z powodu różnorodnoÅ›ci, duchowoÅ›ci, wieloÅ›ci barw, nastrojów i wÄ…tków Å‚atwo wytrÄ…ci pióro z rÄ™ki nawet niezÅ‚ym pisarzom. Rzecz w tym, że Montefiore wyrasta o kilka dÅ‚ugoÅ›ci ponad literackÄ… przeciÄ™tność, a z JerozolimÄ… siÄ™ zaprzyjaźniÅ‚, wiÄ™c odsÅ‚oniÅ‚a mu wiele swoich sekretów.

​

Trzy wielkie religie uważają Jerozolimę za miasto święte

StreÅ›cić tej książki nie sposób. Bo jak opowiedzieć w kilku akapitach o tysiÄ…cach lat arcyciekawych dziejów. Dla mnie symbolem Jerozolimy jest budynek za bramÄ… Syjonu. Na parterze znajduje siÄ™ sarkofag – w którego Å›wiÄ™tość wierzÄ… wyznawcy judaizmu

i muzuÅ‚manie – kryjÄ…cy szczÄ…tki Dawida, pasterza, wojownika, króla, proroka i wielkiego poety. Co z tego, że Biblia wskazuje miejsce pochówku psalmisty gdzie indziej, na pobliskim wzgórzu Ofel. Ponad sarkofagiem mieÅ›ci siÄ™ Wieczernik, gdzie Jezus spożywaÅ‚ wraz z apostoÅ‚ami ostatniÄ… wieczerzÄ™. Schowane w rogu sali schodki wiodÄ… na dach, a tam wybija siÄ™ w niebo wieżyczka minaretu. Trzy wielkie religie, uważajÄ…ce JerozolimÄ™ za stolicÄ™ i miasto Å›wiÄ™te, mieszczÄ… siÄ™ bezkonfliktowo (to raczej tu wyjÄ…tek) na tak niewielkiej przestrzeni.

​

A przecież Jerozolima istniaÅ‚a już grubo przed Dawidem. PrzetrzymaÅ‚a rozliczne najazdy, pÅ‚akaÅ‚a nad ruinami dwóch żydowskich Å›wiÄ…tyÅ„, paliÅ‚a chanukowe Å›wiatÅ‚a, gdy powstaÅ„cy z rodu Machabeuszy przegnali greckich okupantów, darÅ‚a szaty przy Chrystusowym krzyżu i machaÅ‚a na pożegnanie żydowskim wygnaÅ„com epoki cesarza Trajana. PomagaÅ‚a muzuÅ‚maÅ„skim robotnikom dźwigać kamienie na budowÄ™ Å›wiÄ™tego meczetu Al-Aksa. UgoÅ›ciÅ‚a krzyżowców, choć ci akurat zachowywali siÄ™ w mieÅ›cie jak typowe prostaki z wczesnoÅ›redniowiecznej Europy. ZmyÅ›liÅ‚a nadzwyczajnÄ… szlachetność i ogÅ‚adÄ™ Saladyna, kurdyjskiego wÅ‚adcy Arabów, który aż tak bardzo uÅ‚ożony i szlachetny chyba nie byÅ‚, choć na tle swojej epoki mógÅ‚ uchodzić za wzór dżentelmena. PrzynależaÅ‚a do mameluków i tureckiego imperium Osmanów. PrzeszÅ‚a pod wÅ‚adztwo brytyjskie, by stać siÄ™ najważniejszym miastem Izraela. Choć PalestyÅ„czycy uważajÄ…, że Jerozolima – po arabsku Al-Quds – należy siÄ™ im i raczej nikomu wiÄ™cej.

Jerozolima opisana przez Montefiore tętni życiem

A ile tam namiÄ™tnoÅ›ci, ile wzruszeÅ„, szaleÅ„stwa. SÄ… psychiatrzy, leczÄ…cy z unikalnej choroby, zwanej syndromem jerozolimskim, tych, którzy zbzikowali, podobno na skutek obcowania z pradawnymi pamiÄ…tkami czy w wyniku wÅ‚óczÄ™g uliczkami starej Jerozolimy, bezsprzecznie nasÄ…czonymi Å›wiÄ™toÅ›ciÄ…. Jest Åšciana PÅ‚aczu, czyli zachodni fragment muru Drugiej ÅšwiÄ…tyni, gdzie modlÄ… siÄ™ religijni Å»ydzi, ale zdarza siÄ™ też, że nawet maÅ‚o religijnym chrzeÅ›cijanom lecÄ… tam Å‚zy z oczu. Jest bazylika Grobu ÅšwiÄ™tego, z miejscem, gdzie podobno pochowano Jezusa, choć caÅ‚kiem niedaleko ludzie modlÄ… siÄ™ przy drugim grobie, dla niektórych znacznie prawdziwszym.

​

Poza murami starego miasta stoi hotel King David, a w ksiÄ™dze goÅ›ci widniejÄ… podpisy prezydentów i premierów, królów i książąt, gwiazd rocka i wielkich aktorów. DziÅ› nikt nie zauważy, że King David byÅ‚ obiektem krwawego zamachu żydowskich terrorystów podczas zmagaÅ„ o paÅ„stwo Izrael. A w odlegÅ‚oÅ›ci niedÅ‚ugiego spaceru od King David stoi mniejszy, ukryty w zieleni hotel American Colony, należący do arabskich chrzeÅ›cijan. Rozgrywa siÄ™ tu akcja niejednej szpiegowskiej powieÅ›ci.

​

WÅ›ród tego wszystkiego Montefiore rysuje portrety ludzi ważnych dla Jerozolimy, a czÄ™sto dla caÅ‚ego Å›wiata, narwaÅ„ców, wizjonerów, fanatyków, polityków i poetów. TÅ‚umaczy zawiÅ‚ość intryg snutych tu od najdawniejszych czasów i objaÅ›nia kruchość sojuszy, które podobno miaÅ‚y być nierozerwalne. Odnajduje gÅ‚Ä™bszy sens w zdarzeniach pozornie bÅ‚ahych, a tym uznanym za istotne nadaje wÅ‚aÅ›ciwÄ… miarÄ™. Opisana przez niego Jerozolima tÄ™tni życiem, zarówno wówczas, kiedy mieszkali tu prorocy, jak i dzisiaj, kiedy jest blisko milionowym miastem. To lektura z pewnoÅ›ciÄ… nie na jeden wieczór. Za to taka – co oczywiste – do której wraca siÄ™

i wraca, jak do Jerozolimy. Dobrze mieć przewodnika takiego jak Montefiore.

Jerozolima. Biografia

historia

Autor:Simon Sebag Montefiore

TÅ‚umaczenie:

Maciej Antosiewicz, Władysław Jeżewski

Wydawnictwo Magnum (I wydanie)

Wydawnictwo Znak Horyzont (II wydanie)

Ilość stron: 704

Rok wydania: 2011 (I wydanie)

                              2023 (II wydanie)

Książka już jest w Chicago! w księgarni The Polish Bookstore

bottom of page