top of page

/ SPOŁECZEŃSTWO

  marzec 2023 / 3 (7)

Dzień Kobiet

Jak poprawić sobie humor w 5 minut nie tylko w Dniu Kobiet...

ALEKSANDRA NOWAKOWSKA

Masz czarne myśli, odczuwasz stres, nieokreślony lęk? Zastanawiasz się, jak poprawić sobie humor? Oto 5 szybkich technik na skuteczne zniwelowanie napięcia. 

1. Oddychaj metodą 3-3-6

Według psychoterapeutki Darlene Mininni, autorki książki „The Emotional Toolkit”, ten rodzaj oddechu (wdech 3 sekundy, przytrzymaj powietrze przez 3 sekundy, wydech 6 sekund) odpowiada na pytanie, jak poprawić sobie nastrój – opisana technika oddychania dostarcza więcej tlenu do mózgu i aktywuje przywspółczulny układ nerwowy. Spowalnia oddech i bicie serca, rozluźnia mięśnie i naczynia krwionośne, zwiększając przepływ krwi. W efekcie tego mózg otrzymuje informację – wszystko jest w porządku, nie musisz walczyć ani uciekać. Taką technikę oddechu możemy przećwiczyć wszędzie – przy biurku, w korku, kolejce. To bezpieczny, zawsze dostępny i sprawdzony sposób na to, jak poprawić sobie humor.

Happy Women's Day

2. Przytul się. Przytulanie jest dobre na wszystko

Jak poprawić humor? Badania udowadniają, że 20-sekundowe przytulenie na tyle podnosi poziom oksytocyny, że nastrój od razu jest lepszy (w mózgu zachodzi wówczas szereg procesów chemicznych). Terri Orbuch, psychoterapeuta, pisze o tym w książce „Finding Love Again: Six Simple Steps to a New and Happy Relationship”. Poprawa nastroju w 30 sekund? To możliwe! Dotyk, ciepło i zanurzenie się w czynności dotyku i bliskości to gwarancja na to, jak poprawić sobie nastrój.

3. Bądź dla siebie dobra

Deborah Serani, psycholożka i autorka książki „Living with Depression”, jako jeden ze sposobów na poprawę nastroju doradza bycie ze sobą przez 5 minut, a konkretnie tak, by: nic nie robić; opróżnić umysł ze złych myśli, wyobrażając sobie jakąś przyjemną i spokojną scenę; podczas oddechu poczuć przeponę; zamknąć oczy, poleżeć w bezruchu; skoncentrować się na tym, co czujesz w ciele, i oddychać do tego miejsca.

4. Świadomie przekieruj uwagę – skuteczny sposób na to, jak poprawić sobie nastrój

Jeśli masz już dość kłopotliwych myśli, odwróć od nich uwagę. Jak poprawić sobie humor w bardzo prosty sposób? Włącz film (np. dobrą komedię), poczytaj wciągającą powieść, wybierz się na rower, skupiając się na tym, co widzisz przed sobą.

5. Medytuj

Medytacja wycisza umysł. Regularna praktyka sprawia, że nie reaguje on tak błyskawicznie na sytuacje stresowe i uczy, jak poprawić humor, gdy staniemy w obliczu trudnej sytuacji. Darlene Mininni porównuje medytację do podnoszenia ciężarów. Taki trening wzmacnia ciało, doprowadzając do tego, że ponoszenie ciężkich rzeczy staje się o wiele łatwiejsze. Naszym największym ciężarem codzienności jest stres. Medytacja uczy go „dźwigać” z łatwością. Dlatego warto przez przynajmniej przez pięć minut posiedzieć spokojnie, koncentrując się na oddechu. A kiedy przychodzi myśl – pozwolić odpłynąć jej jak chmurze i wrócić uwagą do oddechu. To jeden ze skuteczniejszych sposobów na to, jak poprawić humor i poczuć wewnętrzny spokój.

Drogie Panie...

 

 

Na wczoraj, dzisiaj i jutro...

spokoju,

radości,

uczucia

i doskonałości!

redakcja pakamery.chicago

Eleonora

/ SPOŁECZEŃSTWO

  luty 2023 / 2 (6)

Eleonora ma pod opieką najsłynniejszego Dawida świata 

ELISABETTA POVOLEDO / DOROTA SUŁKOWSKA

Dusting-David1.jpg

Czczony we Włoszech posąg nie zamierza się sam odkurzyć. Wtedy z pomocą przychodzi Eleonora Pucci.

Zadaniem Pucci jako wewnętrznej konserwatorki Galerii Akademii jest regularne odkurzanie Dawida, rzeźby Michała Anioła / fot. Scott M Haskins (fineartconservationlab.com)

Dawid Michała Anioła, XVI wiek.jpg

Dawid, rzeźba Michała Anioła / fot. Wojciech Olaf

Ważyński; (sprawa.pl) 

FLORENCJA, Włochy. Wyobraź sobie pracę, która pozwala nawiązać bliskość – i to dosłowną bliskość – z jednym z najsłynniejszych posągów na świecie.

To dodatek do wynagrodzenia, jaki przysługuje muzealnej konserwatorce w Galerii Akademii we Florencji Eleonorze Pucci. Jej zadaniem jest regularne odkurzanie Dawida Michała Anioła, co ostatnio opisała jako radosne, choć nieco wykańczające nerwowo.

Możliwość przyczynienia się, nawet w niewielki sposób, do zachowania piękna Dawida sprawia, że jej „praca jest najlepsza na świecie". „Czy jest bowiem coś wspanialszego niż przekazywanie piękna?" – pyta Pucci.

Oko w oko z Dawidem

W poniedziałkowy poranek – w jedynym dniu w tygodniu, w którym Galeria jest zamknięta dla odwiedzających – po muzeum echem niósł się brzdęk metalu, gdy specjalistyczna ekipa w przestronnej rotundzie, w której stoi Dawid, budowała wieżę z rusztowania. Tego ranka wieża miała być ostrożnie przesuwana, tak aby Pucci mogła sięgnąć ze wszystkich stron do wysokiej na 5,17 m rzeźby.

Pucci zwinnie wspięła się na górę, aż stanęła oko w gigantyczne oko z posągiem, który Michał Anioł wyrzeźbił z pojedynczego bloku marmuru w latach 1501-04, tworząc pierwszą nagą, kolosalną rzeźbę od czasów starożytnych. Dla Dawida Galeria Akademii jest domem od 1873 roku.

Praca Eleonory zaczyna się od wykonania zdjęcia w dużym zbliżeniu, by móc lepiej obserwować stopień zużycia materiału

i zweryfikować, ile kurzu i zanieczyszczeń (o mikroskopijnych rozmiarach) osadziło się na posągu od ostatniego czyszczenia.

Zmienia się to w zależności od pory roku, liczby odwiedzających i rodzaju ubrań, które mają na sobie. Mikroskopijne włókna mogą osadzać się na maleńkich pajęczynach w zagłębieniach rzeźbionych włosów Dawida. „To całkowicie normalne" – wyjaśnia rzeczowo Pucci. Jest to tylko kolejny powód do tego, by stale monitorować prowadzone prace.

Potem zaczyna się odkurzanie.

Używając maleńkiego pędzelka z syntetycznym włosiem („Lepiej wychwytuje kurz"), Pucci zaczyna delikatnie gładzić głowę Dawida, unosząc drobniutkie cząsteczki, które natychmiast zasysa mały odkurzacz zaprojektowany specjalnie do czyszczenia muzealnych zbiorów rzeźb i architektury. Jest on przymocowany na jej plecach i przypomina protonowy plecak z filmów „Pogromcy duchów".

Konserwatorka nie spieszy się (odkurzanie zwykle zajmuje cały ranek), wykonując lekkie, wymiatające ruchy i w pewnym momencie pieszczotliwie dotykając wierzchem dłoni kamiennego policzka kolosa. Po prawie czterech latach pracy Eleonora zaczęła żywić głębokie uczucie do Michała Anioła i jego geniuszu.

Jak mówi, odkurzanie Dawida wywołuje u niej „wielkie emocje" i podziw dla artysty, który był w stanie wydobyć tak wielkie piękno

z kamienia. Te same uczucia pojawiają się, kiedy odkurza tzw. jeńców lub niewolników Galerii, czyli cztery figury zaprojektowane przez Michała Anioła do mauzoleum papieża Juliusza II, które nie zostały ukończone. "W jeńcach – jak mówi Pucci – widać jego technikę, ślady dłuta. Wchodzi się w jego proces myślowy. Daje to wyobrażenie tego, jak podchodził do marmuru, by wydobyć z niego postaci, które zgodnie z jego przekonaniem były uwięzione w środku".

Odkurzanie odbywa się przy użyciu pędzelka z syntetycznym włosiem, który delikatnie unosi drobniutkie cząsteczki, zbierane przez specjalny odkurzacz.../ fot. Scott M Haskins (fineartconservationlab.com)

Choć Dawid odkurzany jest sześć razy w roku, nie był gruntownie czyszczony od 2004 roku, kiedy obchodził swoje 500-lecie, a i to wywołało zaciętą kłótnię o najlepszą metodę, jaką należało zastosować.

Nie tylko Dawid 

I chociaż Dawid cieszy się szczególnymi względami, sporą część swych dni Pucci poświęca na utrzymanie całej kolekcji muzeum w jak najlepszym stanie. Sprawdza obrazy i drewniane ramy, wypatrując zniekształceń, odchodzącej farby czy pierwszych śladów obecności korników.

Jak mówi Cecilie Hollberg, dyrektorka Galerii, wszystkie dzieła sztuki zostały niedawno skontrolowane, gdy muzeum przeszło gruntowny remont, „by wprowadzić je w XXI wiek".

Renowacja w 2020 roku zbiegła się w czasie ze związanym z pandemią lockdownem, co pozwoliło na przeprowadzenie kapitalnego remontu systemów klimatyzacji, elektryki i oświetlenia bez sprawiania trudności odwiedzającym. Udało się też uniknąć planowanych początkowo nocnych prac.

Hollberg dodała, że renowacja muzeum była też okazją, by „stworzyć dla Dawida nieco konkurencji" w postaci lepiej zaprezentowanych innych dzieł sztuki z muzealnej kolekcji, które często odgrywają drugorzędną rolę wobec arcydzieła Michała Anioła.

„Chciałam oddać należny hołd każdej pracy, zapewniając muzeum równowagę" – wyjaśniła.

Otwarcie niedawno kolekcji gipsowych modeli autorstwa XIX-wiecznego rzeźbiarza Lorenza Bartoliniego sprawiło, że Galeria „jest czymś, z czego florentczycy mogą być na nowo dumni".

Zaledwie kilka kroków dalej, za sławną renesansową katedrą florencką, na głównym placu miasta Piazza della Signoria konserwatorzy w tym miesiącu bardziej gruntownie czyścili kopię Dawida, którą zainstalowano tam w 1910 roku.

Miała ona zastąpić oryginał – zamówiony w 1501 roku przez Republikę Florencką jako symbol jej wolności i autonomii, a przeniesiony do muzeum w XIX wieku w obawie o jego ochronę konserwatorską. Specjalnie dla rzeźby wybudowano wtedy Galerię Akademii.

Także na placu konserwatorzy ustawili rusztowanie, aby lepiej przymocować kompresy z pulpy do ramion, pleców i pośladków posągu.

Nasączone nietoksycznymi chemikaliami kompresy służą do usuwania zanieczyszczeń i zabijania mchów, glonów i porostów, które mogą tworzyć się na marmurze z powodu ciągłego narażenia na działanie czynników atmosferycznych. Stojący na zewnątrz posąg jest również podatny na erozję wietrzną, chociaż częściowo ochrania go od tyłu florencki ratusz Palazzo Vecchio.

Linda Bartolozzi, jedna z konserwatorek, powiedziała, że po wyczyszczeniu posągu zostanie on w razie potrzeby wygładzony, a następnie pokryty środkiem ochronnym, aby był odporny na warunki atmosferyczne. „Jest on jednak w dobrym stanie" – dodała.

Największy wróg sztuki? Wandalizm

W marcu Bartolozzi i jej zespół musieli przeprowadzić pilną interwencję, bo pewien mężczyzna podpalił czarne sukno, którym burmistrz Florencji Dario Nardella przesłonił replikę Davida w proteście przeciwko wojnie w Ukrainie. Jak powiedziała konserwatorka, syntetyczny materiał stopił się i pozostawił na posągu ślady.

Giorgio Caselli, architekt, który nadzoruje konserwację dzieł sztuki eksponowanych we Florencji na świeżym powietrzu, twierdzi, że wandalizm jest główną przyczyną uszkodzeń zbioru miejskich rzeźb.

„Ludzie, wandale, są prawdopodobnie największym problemem dziedzictwa kulturowego miast takich jak Florencja. Niewłaściwych zachowań jest zbyt wiele" – powiedział Caselli.

Wspomniał o pojawiających się na pałacach prawie każdego dnia znakach graffiti, turystach zamieniających fontanny w osobiste łazienki i niesfornych kibicach piłkarskich przyjeżdżających do miasta na mecze. „To obecnie najbardziej agresywne ataki" – wyjaśnił.

Konserwacja miejskich zabytków postępuje według planu, a choć doszło do ataku na replikę Dawida, prace przy niej prowadzone są zgodnie z harmonogramem. Oczywiście program ten nie uwzględnia regularnego odkurzania.

„O to dba deszcz" – wyjaśnia Caselli.     (The New York Time / Wysokie obcasy)

co gra, to obyczaj

/ KULTURA   społeczeństwo

  luty 2023 / 2 (6)

co gra, to obyczaj...

DANE CHYŁA

Piłka nożna – pierwsza pasja chłopców, weekendowa rozrywka pantoflarzy, najpopularniejszy sport na ziemi. Dla niektórych królowa wszystkich dyscyplin, dla innych zaś „głupia gra”, w której 22 facetów z językami na wierzchu biega za łaciatą piłką.

co kraj to gra.webp
guillaume-de-germain.webp

Dla jednych X, dla drugich Y. Kontrowersje można mnożyć. Co takiego robi z człowiekiem, że ten jest w stanie dla niej wstrzymać oddech przed 

 telewizorem? Żeby to zrozumieć, trzeba tak naprawdę wstać z kanapy i samemu wybrać się na stadion. Do dziś pamiętam swój pierwszy mecz na żywo: Polska kontra Irlandia. Zupełnie inne doświadczenie. Przez telewizor nie byłem w stanie zobaczyć tego, jak tworzy się przedmeczowa atmosfera: nie widziałem śpiewających kibiców, nie słyszałem odgłosów trąbek, nie szedłem ramię w ramię z podpitymi fanami.

Fot. Guillaume de Germain

A kiedy wybrzmiewa pierwszy gwizdek, kibicujesz albo zamykasz buzię i nie jesteś w stanie oderwać wzroku od murawy. Do tego stopnia, że gdy czujesz głód, pragnienie, potrzebę załatwienia się, jesteś gotów torturować własne ciało do zakończenia pierwszej połowy. Taka jest właśnie piłka nożna – jesteś jej totalnie podporządkowany, zmusza cię do przekraczania własnych granic wytrzymałości, oferując w zamian całą gamę emocji: radość, smutek, zaskoczenie, niepokój, gniew, ciekawość. Nie ma mowy jednak, żebyś choć przez chwilę poczuł wstręt.


Moja lojalność wobec piłki z czasem została wystawiona na próbę. Jako nastolatek zacząłem interesować się innymi dyscyplinami,

w tym amerykańskimi, które przez swoją odmienną naturę bywają dla Europejczyków trudno przyswajalne. Jedną z nich był baseball – czyli amerykańska wersja palanta. Dla nas gra z cyklu: słyszałem, ale nie oglądam.

Ja za to wkręciłem się na maksa. Do tego stopnia, że zdarzało mi się zarywać nocki, aby do samego końca śledzić wynik spotkań. Dość szybko też pojawiła się pokusa obejrzenia meczu baseballu na żywo i przeżycia nowych, nieznanych dotąd wrażeń. I tak  wylądowałem na lotnisku JFK, by dzień później pójść na mecz „Jankesów” z „Czerwonymi Skarpetkami”. Moja ekscytacja sięgała zenitu. Nowy Jork, baseball i słynny Yankee Stadium. Gratka dla takiego fana jak ja.

chanan-greenblatt.webp

Fot. Chanan Greenblatt

kyle-desantis_edited.jpg

Fot. Kale Desantis

jose-morales_edited.jpg

Fot. Jose Morales

W drodze na stadion zauważyłem jednak, że coś jest nie tak. Kibice nie zachowywali się „tak jak powinni”: zero okrzyków bojowych, żadnych przyśpiewek, machania szalikami, dmuchania

w trąbki czy w znane z MŚ w RPA wuwuzele. Nie zauważyłem też, aby jakaś grupka osób zataczała się pijana przed bramkami wejściowymi; w Polsce

i Anglii zdarzało się to często, choć rzecz jasna nie stanowiło żadnej normy kulturowej wśród fanów. Tutaj jednakże trudno było nawet o odosobniony przypadek pijaństwa. Pomyślałem: co jest grane?

Wszyscy zachowywali się strasznie spokojnie i tak bardzo grzecznie, że przez chwilę zwątpiłem w to, że mam w ręku wejściówkę na wielkie derby, najbardziej prestiżowe starcie między dwoma największymi rywalami tej dyscypliny. Wyglądało to tak, jakbym zmierzał na lokalny festiwal smaków,

a nie miejsce kultu amerykańskich gladiatorów. Czułem niemałe zaskoczenie.

Uznałem jednak, że nie warto przejmować się nieudanym wstępem, bo skoro duch sportowej rywalizacji nie wstąpił w nikogo przed obiektem, to dojdzie do tego w środku, gdy wszyscy zebrani usiądą już na swoich miejscach i powoli, jeden za drugim zaczną przesiąkać jego mocą. Może takie są bejsbolowe zwyczaje.

Gdy znalazłem się już wewnątrz obiektu, zrozumiałem, że właściwie nic nie wiem o tej grze. Wbrew oczekiwaniom, ponad 40 tysięcy osób ubranych w biało-niebieskie pasiaste koszulki i czapki ze słynnym logiem „NY” przybyło do świątyni baseballu urządzić sobie… piknik.

 

To nie żart. Co druga osoba, którą mijałem, miała

w ręce hot doga lub piwo. Ludzie przynosili na swoje miejsca ogromne kubełki frytek, popcornu lub skrzydełek (niektórzy dobierali do kompletu czteropaki z litrowymi Pepsi, albo pokaźną porcję lodów) i brudzili bezwstydnie w nich ręce. Jeśli ktoś miał ochotę na dokładkę, nie czekał, jak w piłce, do następnej przerwy, tylko od razu udawał się do punktu gastro. Mega-obżarstwo i totalny brak powściągliwości. Masowej uczcie towarzyszyły salwy śmiechu, radosne pogaduszki o błahostkach, bujanie się w rytm przedmeczowej muzyki. Muzyki popularnej, współczesnych hitów, a nie klubowego hymnu. W rzędzie przede mną dwójka mężczyzn

w średnim wieku rozmawiała na temat cen ubezpieczeń samochodów, a nastolatka dwa siedzenia dalej przez większość czasu gapiła się na telefon, by w połowie meczu zerwać się z miejsca

i zatańczyć w rytm puszczonej muzyki.

Byłem zdumiony. Nie myślałem, że stadion sportowy może służyć jako przestrzeń do pożerania fast-foodów, pogawędek o życiu, śpiewania przebojów, tańca; zabawy zupełnie niezwiązanej ze sportem. Czy kogoś w ogóle obchodziło to, co się działo na boisku? Nie wiem.

Mam pewność co do jednego. Baseball w odróżnieniu od piłki nożnej pozwala ci decydować, jak chcesz spędzić podczas meczu czas. A możesz robić, co tylko chcesz, w dodatku bez poczucia skrępowania czy obawy przed ominięciem „zagrania roku”. Skąd taki komfort? Sympatycy widocznie uważają, że baseball jest dla ciebie, a nie ty dla baseballu.

 

A co w sytuacji, gdy tak jak podczas meczu piłki, chcesz poświęcić mu całą swoją uwagę? Cóż, ja spróbowałem. Skończyło się źle:

w połowie spotkania nie wytrzymałem tempa i… zasnąłem.                             (Pismo prywatne)

bottom of page