miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
/ KULTURA portrety
listopad 2022 / 3 (3)
Muzyka ma sprawiać radość… Jeśli mój nowy album daje ukojenie, spokój, to znaczy, że osiągnęłam to, co chciałam…


5-letnia Ruth, grająca utwór Beethovena ... i 97-letnia Ruth, przygotowująca się do nagrania płyty.
RUTH SLENCZYNSKA
Aneta Zalewska
pianistka amerykańska o polskich korzeniach, w wieku 97 lat wydała nowy album „My Life In Music” z utworami fortepianowymi Griega, Chopina, Debussy’ego, jej przyjaciela Samuela Barbera, ukochanego Rachmaninowa i Bacha.
To retrospektywa utworów, które kojarzą jej się z niektórymi z najcenniejszych wspomnień. A tych jest mnóstwo, ponieważ… występuje od czwartego roku życia.
Urodzona w Sacramento, Kalifornia, w 1925 roku Ruth Slenczynska jest córką polskiego skrzypka-imigranta Józefa Ṡlenczyńskiego. Uczył gry w ich rodzinnym domu. „Mój ojciec kończył lekcje gry na skrzypcach, a ja stawałam na ławce przy pianinie i grałam wszystko to, co grali jego uczniowie. Miałam wtedy cztery lata” – wspomina Ruth, opowiadając o najwcześniejszych muzycznych doświadczeniach.
W swojej książce „Zakazane dzieciństwo” otwarcie opowiada o tyranii ojca. „Nie miałam dzieciństwa. Mój ojciec zmuszał mnie do ćwiczeń i gonił mnie po domu ze swoim „magicznym kijem”, kiedy tego nie robiłam”.
Dawała koncerty w Paryżu i Berlinie w wieku, w którym większość jej rówieśników chodziła do szkoły podstawowej. Musiała ćwiczyć dziewięć godzin dziennie, słysząc radosne głosy innych dzieci bawiących się na zewnątrz. Dzisiaj neguje pomysł, że jest wyjątkowo utalentowana: „Gdybym była, nie musiałabym tak ciężko pracować” – zapewnia.
Zdarzały się jednak szczęśliwsze chwile. Ruth została uczennicą Siergieja Rachmaninowa, którego poznała, gdy miała dziewięć lat. „Pan Rachmaninow miał zagrać koncert i musiał odwołać go z powodu problemu z łokciem” - wspomina, jak do tego doszło. „Menedżer nie chciał stracić pieniędzy ze sprzedaży biletów, więc skontaktował się z moim ojcem, pytając, czy mogę zagrać koncert. W programie był między innymi „Karnawał” Schumanna. Znałam już ten utwór na pamięć. Koncert okazał się wielkim sukcesem i pan Rachmaninow zadzwonił do mojego ojca, proponując spotkanie. Kiedy stanęłam przed jego drzwiami, zdziwiłam się, jak powoli ktoś ćwiczył. Pomyślałam, że pracuje z powolnym uczniem. Kiedy zapukałam i Rachmaninow podszedł do drzwi, już wiedziałam, że to on ćwiczył tak wolno. Spojrzał na mnie, wskazał długim palcem i powiedział: „Masz na myśli, że TO gra na pianinie?”
Trzęsła się ze strachu, kiedy ojciec wepchnął ją do środka. Rachmaninow zauważył jej zdenerwowanie, zaprosił do pokoju, pokazywał zdjęcia na ścianach, opowiadał dykteryjki, w końcu, widząc błysk w oku dziecka i uśmiech na buzi, poprosił, by coś zagrała. Po kilku utworach zaproponował ojcu lekcje dla Ruth, a dziewczynce podarował złoty naszyjnik z maleńkim jajkiem Fabergé w podziękowaniu za koncert. Nosi go do dziś.
„Wtedy, w ciągu roku spotkaliśmy się około ośmiu razy. Pan Rachmaninow nauczył mnie tworzenia linii melodycznej, która trwała od pierwszej do ostatniej nuty utworu. Nauczył mnie też tworzyć historię za pomocą mojej muzyki”

Ruth Slenczynska w roku 1957

Nowy album Ruth Slenczynskiej jest hołdem Rachmaninowowi i kilku innym wirtuozom „złotego wieku” pianistyki. „Wybrałam utwory na mój nowy album, które mają szczególny związek z różnymi ludźmi w moim życiu” – mówi. „Na przykład, kiedy gram „Dzień ślubu” Griega, myślę o moich lekcjach z Josefem Hofmannem. Chodziłam do jego domu, bawiłam się z jego synem. Kiedy gram Debussy'ego „Dziewczyna z lnianymi włosami”, pamiętam lekcje z Alfredem Cortotem i jego wykonania Chopina i Debussy'ego”.
Jej pełne napięcia dzieciństwo, a w zasadzie jego brak, zmieniło Ruth, gdy miała około piętnastu lat. Zbuntowała się i przestała występować. Po paru latach wyszła za mąż, potem rozwiodła się, ale do domu rodzinnego już nie wróciła. Musiała nauczyć się żyć samodzielnie i zrobiła to, pokonując wszelkie przeszkody i utyskiwania ojca. Po piętnastoletniej przerwie wróciła do fortepianu, a jej odświeżone koncertowanie zamieniło się w światową karierę, nagrania dla Decca, występów dla członków rodziny królewskiej i kilku prezydentów USA, a nawet grania w duecie z prezydentem Trumanem na koncercie w Białym Domu.
Niektóre „cudowne” dzieci mogą zostać zranione na całe życie przez swoje wczesne doświadczenia, a przecież okrzyknięto ją muzycznym objawieniem od czasów Mozarta. Slenczyńska jednak znalazła swoją filozofię, która pozwoliła jej przetrwać mimo wszystko – nie roztrząsała przeszłości. Pogodziła się też z faktem, że jako kobieta musi być dwa razy lepsza od płci odmiennej, by dostać połowę wynagrodzenia, jaką dostaje mężczyzna. Zwraca jednak uwagę, iż fakt ten nadal jest problemem. Mimo upływu lat…
Uczyła na University of Southern Illinois w Edwardsville, gdzie poznała swojego drugiego męża, Jamesa Kerr, zaś jej liczni studenci byli dla niej dalszą rodziną. Lubiła uczyć. Ceniła sobie umiejętność zainteresowania młodzieży pomysłami i dyskusje z nimi. Powtarzała im z uporem, że najważniejsza jest wyobraźnia, pomysłowość, ale i zdolność do zmiany pomysłów. W swojej książce „Music At Your Fingertips” opisuje różne aspekty techniki gry na fortepianie i oferuje przyziemne, szczegółowe i inspirujące pomysły zarówno dla przyszłych profesjonalnych pianistów, jak i amatorów.
Slenczynska, życiowa optymistka, zdrowa, mądra, zabawna i uśmiechnięta, w ubiegłym roku zagrała pełny koncert z orkiestrą w Pensylwanii. Dzisiaj zdradza swój sekret życiowy. „Ciesz się z życia, z ludzi i staraj się umilać innym dzień. Zwrócą ci to dziesięciokrotnie.” Rady godne naśladowania, tym bardziej, iż przekazane przez 97-latkę z karierą w pełnym rozkwicie...
Twoje komentarze są ważne i cenne, podobnie jak Twoja uwaga i czas.
Podziel się swoją pasją i wiedzą. Zaproponuj temat.
Dziękujemy i zapraszamy ponownie! Każdego miesiąca nowe opowieści, wrażenia. relacje, przemyślenia.