miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
pismo pakamera.polonia, od numeru 14 pod adresem internetowym: www.pakamerapolonia.com
podróże
/ KULTURA książka
listopad 2022 / 3 (3)
Olga Tokarczuk
Opowiadania bizarne
Kraków 2018
oprawa: twarda
format: 130 x 205 mm
liczba stron: 256
ISBN: 978-83-08-06498-6
NIEPRZEWIDYWALNE, DZIWNE, PIĘKNE, BUDZĄCE GROZĘ HISTORIE BIZARNE
Dziesięć opowieści. Każda z nich toczy się w innej przestrzeni. Wołyń w epoce potopu szwedzkiego, współczesna Szwajcaria, zwyczajna kamienica gdzieś w Polsce, odległa Azja i miejsca wyimaginowane.
Czytelnik nie może być pewien, dokąd doprowadzą go poszczególne historie. Olga Tokarczuk wytrąca nas ze strefy komfortu, wskazując, że świat staje się coraz bardziej niepojęty.
Francuskie słowo „bizarre” znaczy: dziwny, ale też śmieszny i niezwykły. Czym jest poczucie dziwności i skąd ono się bierze? Czy bizarność jest cechą świata, czy może jest w nas?
Recenzje
"Opowiadania bizarne" Olgi Tokarczuk przywodzą na myśl cud w Kanie Galilejskiej. Na początku beletrystyczne błahostki, prozatorski cienkusz. Im bliżej końca zbioru, tym ciekawszy literacki deser.
Pierwsze utwory tomu są zaledwie stylistycznymi wprawkami. Dopiero dalsze mają solidniejszy potencjał merytoryczno-intelektualny. Wszystkie starają się jednak dopasować do tytułowej kategorii – bizarre w języku francuskim znaczy dziwny, zmienny, ale i śmieszny, niezwykły – co nie zawsze im się udaje.
Cóż takiego nadzwyczajnego można odnaleźć w fakcie, że bohater tekstu "Przetwory", niedorosły do życiowych wyzwań nierób po pięćdziesiątce, pasożytujący na emeryturze matki, po jej śmierci szybko do niej dołączy? Bo nadmierna skłonność do alkoholu sprawiła, że zszedł z tego świata na marskość wątroby? Trudno również za szczególnie oryginalny koncept uznać zmiany sklerotyczne u wiekowej pani, nakazujące jej zamarynować w słojach nietypowy prowiant dla syna – na przykład kłąb splątanych sznurówek.
To tylko jeden z wielu równie odlotowych pomysłów autorki. Są one raptem skromnym wstępem do beztroskiej anarchii nowelki typu fantasy, zatytułowanej "Zielone Dzieci". Problem w tym, że w tej akurat dziedzinie, poczynając od "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena, a na cyklu o Harrym Potterze J.K. Rowling kończąc, powstało wystarczająco dużo zaczytywanych dzieł, przy których inwencję Olgi Tokarczuk ogranicza choćby skromny rozmiar jej utworu.
Zanim jednak ceniący sobie zdroworozsądkowe zasady budowania opowieści czytelnik zacznie się zastanawiać nad celowością dalszej lektury, książka zaskoczy go tym właśnie, za czym się stęsknił. Pisarskie eksperymenty z treścią czy formą scalą się
z nagła w wielopłaszczyznową narrację pozostałych krótkich próz tomu. Będzie im odtąd towarzyszyć precyzja zaskakujących konstrukcji, o nadspodziewanej mocy oddziaływania.
W książkach Olgi Tokarczuk, choćby w "Biegunach" czy w "Księgach Jakubowych”, żeby ograniczyć się do tych najbardziej uhonorowanych, przenikają się zazwyczaj dwie warstwy: czysto ludzka, egzystencjalna oraz ezoteryczna, jeśli nie magiczna. To podstawa tej prozy i nie inaczej zbudowane jest opowiadanie "Serce". Wybrzmiewa w nim problem tożsamości bohatera, który w Chinach poddał się przeszczepowi życiodajnego organu.
Mężczyzna w sile wieku po takiej operacji zaczął zupełnie inaczej postrzegać rzeczywistość. Dostrzegł nagle wokół siebie wzmożoną intensywność barw. Czyżby widział świat oczami (mózgiem, duszą) swego dawcy?
Żeby znaleźć odpowiedź na nurtujące go pytanie, podjął wraz z żoną kolejną wyprawę do Chin. Ich starania przyniosą znacznie więcej niż zakładali. Niepodważalną zaletą wyjazdu będzie duchowe wyciszenie, przy którym to najważniejsze pytanie okaże się całkowicie nieistotne i w ogóle nie padnie.
Dalsze opowiadania tomu niosą w sobie sporą dozę gniewu, albo i buntu. Można w nich wyczytać celnie podpatrzone, nieodmiennie zdumiewające rytuały. Opowiadanie "Kalendarz ludzkich świąt" przynosi wzmiankę o zaobserwowanym procederze – skądinąd dość rozpowszechnionym w świecie w tej czy innej formie – równie niepotrzebnym, jak nieskutecznym:
Całkiem poboczny wobec głównej akcji fragment obrazuje jeden z dziwnych ceremoniałów, którym pod różnymi szerokościami geograficznymi, cierpiąc za miliony, z perwersyjnym zacięciem oddają się przedstawiciele gatunku homo sapiens – oczywiście, z przerwą na obiad. I nie chodzi w tym przypadku o niefrasobliwość tej konstatacji, gdyż wręcz przeciwnie – ustalony rytuał
z wolna wpisuje się w tradycje dnia powszechnego i pozyskuje sobie oddanych wyznawców. Warto zapytać, skąd my to znamy?
Intrygujące spostrzeżenie niesie kolejny fragment tekstu, umiejętnie oddający kryzys mediów. Pojedynczy człowiek nie jest
w stanie sprostać natłokowi (bądź, skądinąd, niedostatkowi) bieżących doniesień. Nadmiar (lub niedomiar) zarówno ważnych, co absolutnie zbędnych informacji, trudnych do całościowego przyswojenia i zapamiętania, sprawia, że poprzez swoją masowość nawzajem się redukują, unieważniają czy też zacierają.
Co się w takim razie liczy? I pozostanie w ludzkiej pamięci? To, na czym nieco dłużej zatrzyma się wzrok osoby uznanej, słusznie czy niesłusznie, za najważniejszą w państwie (czytaj: w doskonale zorganizowanej społeczności ludzkich automatów).
Monodikos co roku chętnie zatrzymywał się przy stoisku z T-shirtami i tam zawsze robiono mały pokaz. Wybrani sprzedawcy, ci, którzy regularnie płacili podatek i byli dobrymi obywatelami, wkładali na siebie koszulki
i paradowali przed Monodikosem, prezentując najdowcipniejsze napisy. Śledził ich wzrokiem spod nieco opuszczonej głowy. Jego inteligencja była trochę inna niż ludzka. Bardziej syntetyczna. Może dlatego odpowiadał mu taki dziwaczny rodzaj mediów – T-shirty, zamiast gazet i skąpych telewizyjnych wiadomości. Przedstawiono na nich cały świat i jego problemy, wszystko w najbardziej skondensowanej formie, z dodatkiem ironii i sarkazmu, najlepszych przypraw. Te, na których zatrzymał wzrok, stawały się modne, ich sprzedaż wzrastała.
Potem przechodził przez most, gdzie codziennie manifestowali ludzie, którzy odziedziczyli jakiś dawny protest. Stali w milczeniu z ustami zaklejonymi czarną taśmą od rana do południa, potem po przerwie na obiad zastępowała ich druga zmiana.
Główny wątek tej właśnie, finalnej opowieści tomu ma w sobie solidny ładunek emocji. Ukazuje ogrom manipulacji, jakiemu poddawani są uczestnicy corocznego święta – obrządku, który ma na celu rozładowanie społecznego ciśnienia i kanalizowanie niezadowolenia, schlebiając sadystycznym skłonnościom ogółu wyznawców. Co ciekawe, dopuszczający się matactw eksponenci władzy, jako jednostki są równie nikczemne i tchórzliwe, co podporządkowani im poddani.
To opowiadanie, godnie zamykające tom, zasługuje na osobny esej. Odbijają się w nim bodaj wszystkie, uniwersalnie ujęte niepokoje współczesności, charakterystyczne dla wszelkich satrapii, mniej lub bardziej rozpanoszonych na całym naszym, ponoć cywilizowanym świecie. I znikąd pocieszenia – nie licząc słów składających się na przenikliwą prozę Olgi Tokarczuk.
Janusz R. Kowalczuk / culture.pl
/ KULTURA książka
listopad 2022 / 3 (3)
Olga Tokarczuk
"Empuzjon"
Wydawnictwo Literackie
Kraków, 2022
Strony: 224
Oprawa: twarda
ISBN: 978-83-08-07577-7
(Księgarnia D&Z)
Najnowsza powieść Olgi Tokarczuk – pierwsza po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla! Najciekawsze pozostaje zawsze w cieniu, w tym, co niewidoczne. Wrzesień 1913 roku, uzdrowisko Görbersdorf (dzisiejsze Sokołowsko na Dolnym Śląsku). Właśnie tutaj, u podnóża gór, od przeszło pół wieku działa jedno z pierwszych na świecie i słynne w całej Europie specjalistyczne sanatorium leczące choroby „piersiowe i gardlane”.
Mieczysław Wojnicz, student ze Lwowa, przyjeżdża do uzdrowiska z nadzieją, że nowatorskie metody i krystalicznie czyste powietrze powstrzymają rozwój jego choroby, a może nawet całkowicie go uleczą. Diagnoza nie pozostawia jednak złudzeń – tuberculosis. Gruźlica. W Pensjonacie dla Panów, gdzie zamieszkuje, poznaje innych kuracjuszy. Chorzy z Wiednia, Królewca, Breslau i Berlina przy nalewce Schwärmerei niestrudzenie omawiają najważniejsze sprawy tego świata. Czy Europie grozi wojna? Monarchia czy demokracja? Czy demony istnieją? Czy oddając się lekturze, da się rozpoznać, czyją ręką tekst został napisany – kobiety czy mężczyzny? Ale nie tylko te pytania zajmują pensjonariuszy. Do Wojnicza docierają też przerażające historie o tragicznych wydarzeniach w górskich okolicach sanatorium. Choć on sam zajęty jest ukrywaniem prawdy o sobie, zagadka budzących grozę wypadków fascynuje go coraz bardziej. Nie wie jednak, że mroczne siły już wzięły go sobie na cel. Olga Tokarczuk w Empuzjonie odsłania przed czytelnikami prawdy o świecie, których albo nie zauważamy, albo za wszelką cenę nie chcemy do siebie dopuścić.
Recenzje
Empusa – w mitologii greckiej bogini strachu, widmo w królestwie Hadesa. W nocy opuszczała podziemie, a na ziemi zabijała podróżnych i wysysała ich krew, wcześniej przybierając różne postacie i wabiąc ich w różne miejsca. Podobno zjadała też ich zwłoki. 1913 rok, Kotlina Kłodzka. W pensjonacie dla panów przebywają chorzy na gruźlicę w różnym stadium choroby. Ich dzień wygląda mniej więcej tak: chodzą do pobliskiego kurhausu na zabiegi i na jeden posiłek
a resztę czasu spędzają w swoim gronie w pensjonacie lub na wycieczkach po okolicy. Wspólne spędzanie czasu urozmaicane jest piciem nalewki z grzybków :) i rozmowami o filozofii, religii i wyższości mężczyzn nad kobietami. Myzoginizm level hard. W treść wplecione też są miejscowe legendy. Przesłanie, czy morał, całego tekstu jest bardzo piękne. Jednak w trakcie czytania wynudziłam się bardzo. Zabrakło mi w tej książce wszystkiego czego oczekiwałam
- klimatu, magii, poetyckości i horroru, który jest w podtytule. (Agata Lava)
Trudno odmówić sobie lektury najnowszej powieści polskiej Noblistki. „ Empuzjon” to niezwykle klimatyczna
i wciągająca opowieść określona w podtytule jako horror przyrodoleczniczy.
Akcja rozgrywa się piękną złotą jesienią (wrzesień, październik) w 1913 roku w autentycznie istniejącym sławnym niemieckim sanatorium Gorbersdorfie, dzisiejszym Sokołowsku na Dolnym Śląsku. Przyjeżdżają tam pacjenci z całego świata lecząc „ choroby piersiowe i gardlane”. Jednym z nich jest młody student inżynierii kanalizacyjnej z Lwowa,
24-letni Mieczysław Wojnicz, chorujący na gruźlicę i skrywający w sobie pewną tajemnicę.
Ze względu na warunki geograficzne sanatorium usytuąowane jest „ pasie wolnym od suchot”. Leczenie chorych odbywa się niemal wyłącznie metodami naturalnymi poprzez spacery, leżakowanie, dobre odżywianie i zimne prysznice. Ponieważ kuracjusze mają okazję do częstych spotkań, sporo rozmawiają ze sobą. Ich uwagę najczęściej skupia temat kobiet, w szczególności podrzędnej roli kobiet w społeczeństwie. Poglądy mężczyzn na temat kobiet i ich miejsca w świecie są często przez nich wspierane cytatami znanych osób (Augustyn, Tomasz z Akwinu, Szekspir czy modny w tamtych czasach początkujący psychoanalizę Z. Freud). Utkany zostaje w ten sposób swoisty traktat filozoficzny dający obraz istniejącej w ówczesnych czasach pozycji kobiety w społeczeństwie. Warto poznać poglądy ludzi, których autorka ożywiła na kartach powieści.
Na szczególną uwagę zasługuje nastrój grozy w powieści związany z położeniem maleńkiej wioski otoczonej lasem, niedostępną przyrodą, ludźmi – węglarzami i ich specyficznymi zwyczajami. Chorzy ogarnięci chorobą, z dala od domu i rodzin, często z gorączką, kaszlem, stykający się ze śmiercią, nieznający dialektu miejscowych, ich dziwnych tradycji
i zwyczajów z lękami i niepokojem muszą mierzyć się z rozgrywającym się wokół nich horrorem.
Warto doczytać rewelacyjną powieść do końca, tym samym poznać skrywaną i jakże aktualną w dzisiejszych czasach tajemnicę Wojnicza.
Nie jest to jednak - z wielu powodów - książka dla wszystkich. Poszukujący szybkiej relaksującej lektury z elementami sensacji z pewnością będę zawiedzeni. (Joanna Papusa)
Nie powaliła mnie tak jak "Dom dzienny, dom nocny", ale całkiem przyjemnie spędziłam z nią czas. Horrorem bym jej jednak nie nazwała, bardziej lekkim thrillerem, choć to i tak nadużycie. Ot, mamy pensjonat, czy może bardziej uzdrowisko dokąd przyjeżdżają na kuracje chorzy na gruźlicę. Pomiędzy zabiegami, leżakowaniem, spacerami i snem panowie (bo rzecz dzieje się w pawilonie dla panów) prowadzą mniej lub bardziej ożywione dysputy na tematy wszelakie, począwszy od filozofii poprzez psychologię, religię na biologii skończywszy. Zdaje się jednak, że ulubionym tematem kuracjuszy są kobiety i ich podrzędna rola w stosunku do mężczyzn. Mimo tego jako czytelniczka nie czułam się w żaden sposób urażona czy oburzona, bo w tamtym okresie, na początku XX wieku, właśnie takie przekonania dominowały w świadomości warstw wykształconych.
Poza tym pensjonat ten otacza trudna do zdefiniowania i uchwycenia dziwna aura związana z pewną stara legendą
i z powtarzającymi się cyklicznie co roku w tym samym czasie morderstwami, a i sami kuracjusze wraz z gospodarzem zdają się mieć coś do ukrycia.
Mamy więc w powieści dość gęstą atmosferę małej społeczności, zamkniętej w małej miejscowości z nieodłączną nalewką, która - wydaje się - zmienia postrzeganie osób ją pijących. Pokuszę się o stwierdzenie, iż niektóre fragmenty ocierały mi się o realizm magiczny.
Jednym słowem powieść warta przeczytania, ale nie rozkłada na łopatki. (Magdalena Zwierzyniec)
/ KULTURA książki
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
Olga Tokarczuk po raz trzeci nominowana do najważniejszej nagrody literackiej USA
"Księgi Jakubowe" w przekładzie Jennifer Croft znalazły się na liście dziesięciu książek tłumaczonych na angielski, które mają szansę na National Book Award.
Trwa znakomita passa Olgi Tokarczuk na anglojęzycznym rynku książki. Przed tygodniem ogłoszono, że "Księgi Jakubowe"
w przekładzie Jennifer Croft znalazły się wśród sześciu książek nominowanych w kategorii beletrystyka do amerykańskiej nagrody Kirkus Prize. W nocy ze środy na czwartek (14-15 września) okazało się, że pisarka i tłumaczka mają szansę na jeszcze jedną nagrodę - National Book Award.
"Księgi Jakubowe" ukazały się w Wielkiej Brytanii w listopadzie ubiegłego roku, a w USA - w lutym. Wyczekiwanej premierze książki, która jest określana jako opus magnum noblistki, towarzyszyły entuzjastyczne recenzje po obu stronach oceanu. Książka znalazła się na 10. miejscu listy bestsellerów "New York Timesa", a także na piątym miejscu zestawienia amerykańskich księgarni niezależnych. Przekład "Ksiąg" przyniósł polskiej pisarce także trzecią nominację do Międzynarodowego Bookera, nagrody, którą zdobyła w 2018 r. za "Biegunów" (również w przekładzie Croft).
National Book Award to jedna z najważniejszych nagród literackich w USA. Ustanowiono ją w 1936 r., zawieszono na czas
II wojny światowej i przywrócono w 1950 r. Od tamtej pory jest wręczana nieprzerwanie.
Przez lata zmieniały się kategorie, w których przyznaje się nagrodę. Od 2018 do dotychczasowych (literatura piękna, literatura faktu, poezja i literatura młodzieżowa) dołączyła nagroda dla przekładu książek żyjących pisarzy i tłumaczy ich dzieł, zarówno beletrystycznych, jak i non-fiction. W latach 1967-83 przyznawano już takie wyróżnienie, jednak wtedy jury mogło nagrodzić też nieżyjącego pisarza lub pisarkę, a pod uwagę brano jedynie beletrystykę. Pierwszym laureatem był Julio Cortazar za "Grę
w klasy" (w przekładzie Gregory'ego Rabassy).
To już trzecia nominacja Tokarczuk do tej prestiżowej nagrody. W 2018 r. nominowano ją i tłumaczkę Jennifer Croft za powieść "Bieguni". Zwyciężyła Japonka Yoko Tawada z książką "The Emissary" w tłumaczeniu Margaret Misutani. W 2019 nominację zdobyła powieść "Prowadź swój pług przez kości umarłych" w tłumaczeniu Antonii Lloyd-Jones, a nagrodę zdobył węgierski pisarz László Krasznahorkai za "Baron Wenckheim’s Homecoming" w przekładzie Ottilie Mulzet.
Finalistów i finalistki nagrody poznamy 4 października. Zwyciężczynię bądź zwycięzcę - w listopadzie.
Natalia Szostak; Wysokie obcasy/Fot. Jakub Parzycki-Agencja Wyborcza