miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
pismo pakamera.polonia, od numeru 14 pod adresem internetowym: www.pakamerapolonia.com
podróże
Poteatralne i pokongresowe impresje
IV Kongres Teatru Polskiego w Chicago
kultura teatr
pakamera październik 2022 / 2 (2)
Poteatralne...
Zdjęcia: Dariusz Lachowski
Teatr NASZ przedstawił
PROCES
PANA COGITO
na podstawie
życia i twórczości
Zbigniewa Herberta
scenariusz i reżyseria:
Andrzej Krukowski
obsada:
Gosia Duch
Aldona Olchowska
Andrzej Krukowski
Liliana Zofia Wośko - wiolonczela
Bodzio Miller
Mich Bochnak
23 września 2022, g. 20
24 września 2022, g. 19
Zakład Mechaniki Samochodowej
AAction Auto Inc.
6645 W. Irving Park Rd.
Chicago
Od glinianego modelu do wystawnego dzieła
Teatr jest jak materia plastyczna i wymaga najwyższej artystycznej maestrii, by wystawne dzieło zostało zauważone, a jeszcze lepiej – by o nim perorowano wokół i cmokano z podziwem.
Materia zaczyna się od uplastycznienia scenariusza, zdecydowania o tematyce, autorstwie, szkicu całości, który – jak to z glinianym modelem bywa – może być zmieniony, poprawiony … Dowolność w rękach scenarzysty. Od niego zależy, czy będzie to dzieło na miarę Herberta, czy opowieść o upadku na skórce od banana na rogu Milwaukee i Division.
Niekiedy kryzys zaczyna się u plastycznej podstawy.
Kompilacja – przykładowo – wierszy herbertowych lub jemu podobnych, będąca bazą tworzonego dzieła, może zamienić się w glinianą, prostą kolumnę, trudną do zniesienia nie tylko dla oczu. Scenarzysta zrobił swoje. A co zrobi reżyser? Jak wymodelować na scenie to coś, co jest w czytaniu niezrozumiałe, a wystawić się chce.
Po drobnych poprawkach i dodaniu obrazu podwalina gotowa do dalszej obróbki. Lepienie zaczyna reżyser, któremu piętrzące się dylematy zabierają spokój i sen. Jak to skleić do końca
i kto jest na tyle plastyczny, by zagrać w wystawnym dziele… Wspólny wniosek, wszak nikt nie chce odstąpić od pomysłu – najlepiej zamienić to w szokujący teatr awangardowy, a wówczas wszystko się obroni. Niedokładność zamieni się w perfekcję, zszokowanie publiczności odwróci jej uwagę od tekstu i innych niedoskonałości, a po wyjściu Pana Cogito ze świetnie wypowiedzianą końcówką krótkiego przedstawienia… zapadnie cisza. Ukradkowe uśmieszki, spojrzenia, łzy podziwu i zastanawianie się nad białym kombinezonem.
To kolejny pomysł scenarzysty i reżysera. Zrobić instalację, wciągnąć publiczność, nawet biernie. W jakiej roli – nie wiem. Sama sobie dopowiem. Po to tworzy się dzieła, by oglądający czy czytający mógł w nim znaleźć część siebie, a nie tylko twórcę.
Żywy obraz awangardowy, wystawiony w dziwnym, acz przytulnym miejscu z garstką odbiorców jest wyzwaniem dla tworzących wystawne dzieło i widzów w kombinezonach, biorących bierny udział w instalacji, nie do końca rozumiejąc, co jest grane…
„Bądź wierny, idź” – poszłam, sobie odpowiedziałam, i – mimo wszystko – będę wierna polonijnym poczynaniom, usiłującym z gliny ulepić coś pobudzającego do myślenia. Ciekawa zabawa dla wszystkich, jednak czy ta forma zaspokoi oczekiwania i potrzeby widzów, czy pozostanie modą na inność dla kilkudziesięciu osób?
Anna Czerwińska
... i pokongresowe impresje
Zdjęcia: Kasia Jarosz
Nagroda dla kostiumolog Maryli Pawliny
Agata Paleczny w kostiumie autorstwa Maryli Pawliny
IV Kongres teatru polskiego w Chicago wybrzmiał... 25 września 2022
w nowej siedzibie Akademii PaSO
Podczas parogodzinnego Kongresu Teatru Polskiego w Chicago
– od momentu okrzyku pomysłodawcy „Kongres uważam za otwarty” do chwili podobnego okrzyku „Kongres uważam za zamknięty” – padło pytanie „Do czego jest nam potrzebny Kongres Teatru?”
Zwlekałam z odpowiedzią, prawie o nim zapomniałam, ale problem istnieje i warto jednak nad nim się pochylić.
Zacznę od zaimka. „Nam” to znaczy komu? Czy całej Polonii, mieszkającej w Chicago? Miłośnikom teatru? Piszącym o teatrze, choć jest ich dziecięca garstka? Organizatorom? Potrzeby nie muszą się pokrywać i mam wrażenie, iż każdy oczekuje od Kongresu czegoś trochę innego.
A czego oczekuje sam teatr jako zjawisko, jako konkretny ogół przedsięwzięć niełatwych, niedofinansowanych przez widza, bo
w zasadzie go nie ma, bez stałego miejsca i z niepewną przyszłością?
Odpowiedź jest prosta na wszystkie pytania: żeby Kongres umiał odzwierciedlić i porządnie skomentować rzeczywisty stan teatralnej rzeczy. A także zobaczyć chicagowskie polonijne podwórko teatralne na tle innych grup polonijnych ze świata. Czyż nie byłoby pięknie? A jak jest…
Nade wszystko pokrętnie, ale i nieproporcjonalnie. Czegoś jest za dużo, a czegoś za mało. Coś jest przewartościowane, a coś zupełnie pomijane. Kongres w obecnej formie ma „dowyglądać”
w swoim cudnym absurdzie i niekonsekwencji, bez podłoża merytorycznego i nadal z niezbyt udanymi koncertami galowymi
z powodów różnych.
Sprytnie wycofano się z pierwszych zapisów, nawet facebookowych, założeń Kongresu. Nie udało się ich zrealizować. Kiedyś mówiono o integracji scen teatralnych, integracji aktorów, uczeniu zawodu, dyskutowaniu o stałym miejscu, organizowaniu dyskusji – chociaż raz w roku – na tematy nurtujące społeczność teatralną w szerokim tego słowa znaczeniu. Rozkładanie imprez
w czasie, by widzowie mieli większą szansę na delektowanie się słowem. Dzisiejszy zapis brzmi: „Kongres Teatru Polskiego ma być głosem środowiska, które chce zwrócić uwagę na swoje dokonania”. Chciałabym tylko dopytać – na czyjej uwadze środowisko jest skoncentrowane? Niewygodne pytanie, które pozostanie bez odpowiedzi. Jak wiele innych.
Tegoroczny Kongres, jak można było ocenić po zdjęciach facebookowych, był kolorowy, liczny z obowiązku, aniżeli wielkiej potrzeby, wszak zamknięcie Kongresu odbyło się przy kilkunastu osobach na widowni, a hasło rzucone przez organizatorów na koniec „Co się stało z naszym teatrem” odbiło się od pustych krzeseł. Jednym słowem – było to barwne spotkanie towarzyskie,
z nieuwagą widzów na koncercie galowym, z piętnastominutową przerwą, która zamieniła się w ponad godzinną i niepowrót na Kongres zdecydowanej większości widzów. Powód – brak zainteresowania czy brak organizacji? Chyba to drugie, a przecież w radzie kongresowej zasiada siedmiu dyrektorów, przynajmniej tak siebie określają.
Jedyną przesympatyczną zasadą Kongresu jest przyznawanie nagród dla ludzi teatru, związanych z nim przez lata. Tegoroczną laureatką została kostiumolog MARYLA PAWLINA, uhonorowana
z wielką galą, niespotykaną dotąd przy wręczaniu nagród innym. Spowodowało to niepotrzebne zażenowanie, i to wcale nie
z powodu nagrody. Maryla jest doskonała w tym, co robi
i można było podziwiać jej dzieła na scenie. A o jej pracy i pasji pokongresowo opowie w sposób poetycki i ciepły (przychylam się do Jej opinii całkowicie) Aga Sarrafian, teatralny duch.
Lubię wszystkich ze środowiska teatralnego. To ciężko pracujący cudni ludzie o wielkiej pasji teatralnej, i za to cenię ich niepomiernie. Oddają nam każdą wolną chwilę, ucząc się tekstów do proponowanych sztuk. Szyjąc kostiumy do każdego przedstawienia. Budując scenografie. Malując buty albo twarze. Projektując plakaty. Sprzedając bilety. Sprzątając po widzach. To wszystko jest godne najwyższego uznania. Szczególnie na emigracji. I jest to też skuteczna obrona przed zalewem internetu
(z którego sama korzystam), ochrona wartości słowa mówionego, magii teatru, też jako zwierciadła, nawet tego krzywego.
Powtórzę to, o czym już wspominałam przed czterema laty: rozsądek, empatia i wzajemny szacunek drogą do sukcesu, wspólnego zadowolenia twórców teatru i publiczności. Anna Czerwińska
Andrzej Krukowski
Maryla i Jacek Pawlina
Monika Kulas
Bogdan Łańko
Kostiumolog Maryla Pawlina
i jej dzieła!
Maryla Pawlina i młodzież
z Akademii PaSO w kostiumach
przez nią wykonanych!
Aga Sarrafian
Najważniejszym wydarzeniem była dla mnie nagroda za pracę Pani Marylki. Nazywamy ją Czarodziejką… Często wyszukuje materiały, cekiny, guziki, tasiemki, bo przyda się przecież do kolejnego spektaklu. Zbiera to wszystko jak wiosenne ptactwo na gniazda.
Kiedy reżyser mówi – robimy spektakl, proszę, ubierz dzieci do bajki, albo aktorów do Gombrowicza, Strasznego dworu i wielu innych – robi to z wielkim profesjonalizmem, oddaniem i przyjemnością. Ona, doprawdy, w swoim ślicznym pokoju gościnnym, bez garderoby, bez tuzina manekinów, bez pomocnic uwijających się jak w ukropie przed każdą premierą stroi nas, zaczarowuje i zatrzymuje czas, tak jak my – dzięki jej umiejętnościom i urokowi - za chwilę zatrzymamy wzrok widza i wprowadzimy go w inny świat.
Niekiedy widzę, jak Jej twarz pogodnieje na samą myśl, że mogłaby mieć kiedyś pracownię z prawdziwego zdarzenia: ze stołami, ręcznie podpisanymi szufladami pełnymi ukrytych rekwizytów, pudłami pełnymi Jej skarbów: guziki przedwojenne, pióra strusie, karbowane papiery, kokardki od zieleni po kobalty, ach, no i cekiny, no i wachlarze jak z Nowego Orleanu, no i farby do bucików i same buty, surduty, kapelusze, jak w Ju-Ju...
Bo Ju-Ju to nasz ukochany Sezam-sklep ze oryginalnymi starociami. Zabrałam tam Panią Marylkę, a ona z Jej ogromnym wyczuciem smaku i poczuciem humoru wpadła tam, jak każdy kto kocha autentyki, w otchłań bez czasu, ale w przestrzeni wypełnionej muzyką z winylowych płyt i kolekcjami posegregowanych tematycznie koronek, sukienek, kapeluszy, toczków i pięknego galimatiasu.
Od lat tworzy kostiumy dla Polonii z precyzją historyka, zegarmistrza i plastyka, za co jesteśmy jej bardzo wdzięczni, ale i wzbogaceni, zaczarowani, dopełnieni w rolach. Nagroda wielce zasłużona…
W swojej szafie ma ukrytych wiele z Jej dziel: Ducha Teatru, Wróżki, Faceta z Gombrowicza, Tancerki Butoh… Czasem otwieram skrzypiące drzwi do szafy i przypomina mi się co czułam, kiedy przeistaczałam się w daną postać. Mijają lata, nie pamiętam już moich tekstów, nie przypominam sobie nawet sceny czy spektaklu. Dotykam aksamitnego rękawa płaszcza Wernychory i wszystko powraca. Magia?
Dziękuję w imieniu swoim i innych. Nadal chcemy być ubierani i czarowani. Cieszymy się, że Pani talent i ciężka praca zostały docenione.
kultura wydarzenia / teatr
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
IV KONGRES TEATRU POLSKIEGO W CHICAGO
Czym jest teatr? Przeistaczaniem się. Przebieranką. A najbardziej – współcześnie – sytuacją
w miejscu, w którym znajdują się jednocześnie aktor i widz. Na treść takiego spotkania
i charakter wzajemnych relacji w dużej mierze wpływa miejsce. Bez publiczności teatr nie będzie istniał.
Czym jest teatr? Wzajemną zależnością, zrozumieniem i szacunkiem. Nawet z tą przebieranką, która w Chicago najczęściej jest dziełem Maryli Pawliny. I choć czasem trąci lamusem
i falbankową przeszłością, wolę tę „marylową” przebierankę od teatru kontrkultury, bosy
i półnagi, z patykiem w nosie. Troszkę sobie dworuję, a sprawa jest poważna. Bo teatr to też magia, zaczarowany świat koloru, tajemniczości, przemyśleń, tworzony przez ludzi o dużej wrażliwości, z umiejętnością wcielania się w różne postacie. Przeistaczają się w kogoś, bo
i trudno wcielać się w siebie samego. To duża sprawność umysłowa i fizyczna. I duża doza empatii w stosunku do przygotowującego spektakl, a potem – do wspomnianego widza, który winien zrozumieć przedstawiany obraz. Inaczej z dolepionych wąsów i kolorowej marynarki magia uleci…
Przed nami IV Kongres Teatru Polskiego w Chicago. Jaki będzie tym razem? Czy odpowie na pytanie: „czym jest teatr polski w Chicago?”. O to z pewnością zagadnę inicjatora Kongresu, Andrzeja Krukowskiego i członków Rady Dyrektorów. A tymczasem… przygotowania trwają. Prestiż Kongresu poza Chicago intensyfikuje się również poprzez zapraszanych gości na warsztaty teatralne. Nie jest to jednak odpowiedź na powyższe pytanie, bowiem – z całym szacunkiem – zaproszeni na to pytanie nie odpowiedzą…
Przed nami też rozpoczęcie sezonu teatralnego. Tak to jest przyjęte na świecie. Od września do czerwca teatry uaktywniają się. Znowu zobaczymy umiejętność przebiórek i przeróbek mimo braku prawdziwych charakteryzatorni i pracowni krawieckich (Agata Paleczny zamieniona
w staruszkę w „Balu w operze” do dziś wzbudza we mnie emocje uznania dla charakteryzatorki). Zobaczymy premiery zagrane z radością i umiejętnością. Będzie miło, kolorowo i oddzielnie, choć Kongres miał jednoczyć wszystkie teatry.
Sympatycznym aspektem Kongresu jest nagroda za popularyzowanie kultury i języka polskiego na obczyźnie, wspieranie w jakikolwiek sposób polskiego teatru.
Pierwszym laureatem nagrody Kongresu Teatru Polskiego w Chicago (rok 2019) został WIESŁAW GOGACZ, ówczesny właściciel Art Gallery Kafe. Przez ponad dziesięć lat prowadził kawiarenkę, której ściany były oddane do dyspozycji twórcom plastycznym i fotograficznym, podłoga zaś (dosłownie) – muzykom i małym formom teatralnym. I za to jesteśmy ogromnie wdzięczni, że mieliśmy wszyscy – plastycy, aktorzy i widzowie – miejsce do spotkań, dyskusji
i zadumy nad słowem czy inną formą przekazu. Kawiarenka istnieje, choć zmieniła aranżera życia kulturalnego i właściciela. Robert Bort wraz z żoną Moniką otaczają nas swoją opieką
i dbają o doznania kulturalne, zapraszając fantastycznych gości na opowieści, pokazy, muzykowania czy teatrowania. Serwują wyśmienitą kawę, a desery Moniki przejdą do historii, łącznie z nietuzinkowymi nazwami.
Rok później wstaliśmy z miejsc z brawami dla Państwa LILIANNY I ANDRZEJA PIEKARSKICH, małżeństwa sceniczno-prywatnego. Oni zostali laureatami drugiej nagrody kongresowej (rok 2020) za ich działalność teatralno-kabaretową. Przez lata współpracowali z Teatrem Ref-rena, czyli Feliksa Konarskiego, aktora, poety, pisarza („Czerwone maki na Monte Casino” to pieśń powstała do słów Konarskiego). Później ściśle współpracowali scenicznie i wspierali się prywatnie z Ewą Milde i Bogdanem Łańko, twórcami kabaretu „Bocian”. Ich przyjaźń trwa, choć kabaret – z przyczyn niezależnych – zmuszony został do zamknięcia swojej sceny. Istnieje na filmach, pokazywanych w Art Gallery Kafe, gdzie – kameralnie z przyczyn pandemicznych – odbył się Kongres i wręczono nagrodę.
III KTP w Chicago odbył się w prawdziwym teatrze z długą historią swojego istnienia. Trzy dni
w jednym miejscu. Trzy dni ze sceną, przedstawieniami, koncertami, kuluarowymi spotkaniami. I tu pokłon sponsorom, głównie z polskich biznesów. Wyróżniający się wśród nich, TOM STARTEK, wspierający od lat w różnej formie teatr polonijny, został laureatem nagrody i otrzymał statuetkę z rąk przedstawiciela Rady Dyrektorów, Andrzeja Krukowskiego.
Tegoroczna statuetka z teatralną dłonią zostanie wręczona Maryli Pawlinie, zwanej też czarodziejką kostiumową. Jej kostiumy od lat zachwycają publiczność w każdym wieku. Są pomysłowe, barwne, dopracowane. Nie ma przypadkowości, jest wrażliwość, zrozumienie tematu, uśmiech i inwencja. To kostiumowe „przedbiegi”. Dalej poszukiwania odpowiednich tkanin, dodatków i mozolna praca z materią wszelką. Efekt zawsze zaskakuje i zachwyca. Prawie dwadzieścia lat pracy jako kostiumolog, ponad czterdzieści premier i prawie dwa tysiące kostiumów. Maryla współtworzy teatr i jego magię. To jej przebieranka teatralna dopełnia słowo kolorem i radością. Wielkie brawa z podziękowaniem za już i prośbą
o jeszcze…!
Autorką i wykonawcą statuetek wręczanych laureatom jest chicagowska artystka Jolanta Nawrocka. Motyw delikatnej, porcelanowej dłoni, jaki zaproponowała, to symbol teatralnej gestykulacji.
Wszystkim laureatom gratulujemy z podziękowaniem za ich zapał, radość tworzenia, wolny czas, który oddają nam, spragnionym polskości i tożsamości.