top of page
basniolandia - sierpien, wrzesien

sierpień/wrzesień  / 8-9 (12-13)

BASNIOLANDIA

basniolandia.jpg

Był sobie król, był sobie paź i była też królewna.
Żyli wśród mórz, nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna.
Żyli wśród mórz, nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna.

Kochał się król, kochał się paź, kochali się w królewnie.
I ona też kochała ich, kochali się wzajemnie.
I ona też kochała ich, kochali się wzajemnie.

Lecz srogi los, okrutna śmierć w udziale im przypadła,
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.
Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła.

Lecz żeby ci nie było żal dziecino ukochana,
Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana,
Z cukru był król, z piernika paź, królewna z marcepana.

Za górami. za lasami

Wanda Chotomska

Za górami, za lasami
było miasto z mieszkańcami:
zdun tam piekł torciki z kafli,
piekarz stawiał piece z wafli,
szklarz diamentem łowił ryby,
rybak siecią wprawiał szyby,
górnik prał bieliznę w pralni,
praczka poszła do kopalni,
kowal dmuchał w młot zajadle,
trębacz zamilkł przy kowadle,
fryzjer brzytwą mieszał sosy,
kucharz łyżką ścinał włosy,
nauczyciel siedział w kasie,
kasjer uczył dzieci w klasie,
krawiec igłą kosił łąkę,
rolnik kosą szył jesionkę,
stolarz chorych badał heblem,
lekarz trąbką robił meble,
lodziarz w szkole zamiatał schody,
woźny miotłą kręcił lody,
blacharz z blachy robił buty,
a szewc łatał dach zepsuty…

Ta pełna nostalgii opowieść muzyczna "Był sobie król" to jedna z niezwykłych kołysanek, które wprowadzają Ciebie

w kolorową krainę wyobraźni. Spróbuj narysować króla z cukru, pazia z piernika

i piękną królewnę z marcepana. 

Podaruj rysunek Rodzicom!

Odgłosy natury 

Cicho, ciszej, powoli, powoli, najpierw zamknij jedno oko, potem drugie. Jest miękko i ciepło. Bezpiecznie. Słyszysz? Woda pluska po kamieniach. Płynie, szumi i szepce. Przelewa się z góry na dół, spada i obmywa brzegi. Wypłukuje patyki, pieści małe roślinki, czesze ich liście –  dokładnie i przyjemnie jak czarodziejski grzebyk. Szumi, szumi, sza.

Słyszysz? Śpiewa ptaszek na gałązce. Taki malutki i zupełnie biały. Najpierw strzepał jedno piórko, potem drugie, jedno skrzydełko, potem drugie i ogonek – malutki i sterczący. Ćwir, ćwir, świst, świst. Ojojoj, ojoj, oj. Delikatna gałązka ugina się do dołu. Listki falują i drżą. Jakby chciały napić się wody z rzeczki. Jeszcze trochę, jeszcze niżej i może się uda. Umyją się

w wodzie, zabłysną.

Jakaś rybka wyskoczyła z wody. Wyjrzała i znowu zanurkowała. Schowała głowę i popłynęła w głąb. Na powierzchni powstały koła. Najpierw jedno małe, potem większe i większe. Na koniec zaczęły pękać i rozpadać się na małe kawałki, a potem ginąć na powierzchni. Plum, plum, plum, pam. Jedno koło, drugie koło, plum, plam.

Słyszysz? Kukułka  kuka. A kuku, a kuku. Daleko, daleko. Gdzieś tam. A tuż przy brzegu mała żabka wygląda zza liści.

A tam? Motyl – wielki i kolorowy. Rozwinął skrzydła i wachluje. Głaszcze powietrze. Chce usiąść na lilii wodnej, odpocząć, powąchać kwiat, napić się nektaru. Lilia jest wielka i wygodna jak kareta, okrągła i bladoróżowa. Lekko unosi się na wodzie, ostrożnie dotyka fal. Nie chce, żeby niepotrzebne krople wpadły do środka i zmoczyły skrzydła motyla. Wielobarwny motyl usiadł w  okrągłej rozecie lilii.  Jest wygodnie i miło, spokojnie. Leciutko unosi się na wodzie. Trochę w lewo, trochę w prawo, trochę w górę i wolno w dół. Kołysze się i wachluje skrzydełkami.

Ćwir, ćwir – zaśpiewał ptaszek, kum, kum odpowiedziała mu żabka. Cyt, cyt odezwał się jakiś owad za drzewem.

Szumi woda, pluskają kropelki. Faluje i milknie. Szepce

i głaszcze, czesze i dotyka. Słyszysz? Sennie i cicho. Spokojna rzeczka płynie  wśród drzew. Ćwir, ćwir, plum, plum. Sennie

i miło. Skrzydła motyla falują, odsłaniając spirale i koła – fioletowe, niebieskie i różowe, i  żółte. Kolory zachodzą na siebie, zwijają się i rozwijają. Pląsają na lilii jak sen. Taki kolorowy i piękny. Wkręcają się w powietrze i unoszą. Coraz ciszej i ciszej. To sen.

(Celina Zubrycka)

Home Gardening
Pink Liquid
Blade of Grass
Flat Round Elements
W Baśniolandii zdarzają się też rzeczy prawdziwe! Przedstawiamy Wam River, najprawdziwszą, o której jest opowiadanie z dedykacją:
Dla Olusia i wszystkich tych, którzy adoptują  zwierzęta ze schronisk! Jesteście wspaniali! Iwona Marinucci
River  prawdziwa.jpg

Historia niezwykłej przyjaźni  (cześć druga)

IWONA MARINUCCI

ILUSTRACJE: PATRYCJA STĘPNIAK 

Następnego dnia wykąpana i wyczesana River weszła do pokoju pana w białym fartuchu. Miał śmieszną, rudą brodę, wielkie okulary i bardzo potargane włosy, a na jego szyi wisiał jakiś sznurek z kółkiem na końcu. Dużo mówił sam do siebie, coś przykładał do jej brzucha, w końcu wziął do ręki jakiś dziwny przedmiot.  Patrzyła na niego swoimi dużymi, ciemnymi oczami i zastanawiała się, co to jest… Przechylała łepek to w jedną stronę, to w drugą, ale nie pomogło. „Nigdy czegoś takiego nie widziałam.” – pomyślała i nagle… zaskoczyło ją krótkie ukłucie. „To tu są komary?” – przebiegło jej przez myśl wspomnienie ukłucia leśnego.

- River, cudny piesku, jesteś zdrowa, silna i zaszczepiona – powiedział pan w białym fartuchu i uśmiechnął się szeroko, tuż nad swoją rudą brodą – Mam nadzieję, że szybko znajdziesz swój nowy dom ! – dodał po chwili.

River spojrzała na wielkie okulary – ja nie chcę nowego domu. Tu jest fajnie i tu chcę zostać – odpowiedziała.

- Wiem, wiem… Tu jest ci dobrze, ale w nowym domu będzie jeszcze lepiej… - tłumaczyła ruda broda, bo już tylko to mogła zobaczyć z dołu River.

Wizyta skończona. Szybko o niej zapomniała, bo usłyszała znajomy glos. Przed drzwiami czekał Chico z przyjaciółmi.

- Cześć! – krzyknęli chórem, po kolei przedstawili się, jak przystało na psie zasady towarzyskie i pobiegli razem do ogrodu.

- Asi dzisiaj nie będzie. Pojechała do chorej babci. – wspomniał po drodze Chico. 

Szybko okazało się, że najbardziej polubiła Daisy, która uwielbiała książki i opowiadała o niesamowitych przygodach Kubusia Puchatka.   

- Słyszałam, że mieszkałaś w lesie. Tam dopiero musiało być ciekawie! Tyle drzew, szeleszczące liście pod łapami, pyszne trawy, gadające muchomory… - wspominała Daisy.

- Jakie muchomory? – zdziwiła się River.

- To takie grzyby w czerwonym kapeluszu w białe kropki. Na pewno widziałaś, bo ich ludzie nie zbierają. Rosną w lesie w dumnych kapeluszach i obserwują, zapamiętują, a potem opowiadają o życiu lasu i jego mieszkańcach…

- Już wieeem, - podskoczyla radośnie River. - Widziałam się z takim grzybem. Był z dużym, czerwonym parasolem, na którym było dużo białych kropek. Chciałam go polizać na powitanie, ale on na mnie krzyknął „Nie dotykaj mnie, jestem trujący!”. Wydaje mi się, że to był ten twój muchomor.

- W książce pisali, że ma kapelusz czerwony, a ty mówisz o parasolu… ale jakie to ma znaczenie… Kształt jest podobny… - dopowiedziała Daisy. – Goń mnie! Jesteś berkiem! – pieski przerwały swoje opowieści i jeszcze przed kolacją pobiegły do wspólnej zabawy.

20230801_233335~3.jpg

Pewnego deszczowego poranka do schroniska przyszedł chłopiec ze swoją mamą. Biegał od boksu do boksu w poszukiwaniu nowego przyjaciela – najsmutniejszego pieska.

- Mamusiu, czy możemy zabrać je wszystkie do domu? – zapytał chłopiec. - Nie Olusiu, możemy zabrać tylko jednego pieska – upomniała go mama.

- Ale one wszystkie są smutne. Zobacz! – zatrzymał się chłopiec. – Jak to zrobić, żeby były szczęśliwe?

- Mam pewien pomysł, ale opowiem o tym później. Teraz skup się. Którego pieska chciałbyś zabrać ze sobą? – zapytała mama. - Decyzję musisz podjąć sam. To ma być twój przyjaciel. – dodała po chwili, uśmiechnęła się i odeszła w stronę drzwi na korytarz.

 

Oluś przechadzał się między boksami, jednak ciągle spoglądał na River.  Zatrzymał się w końcu przed jej boksem.

- Jesteś taka ładna…  - zachwycał się chłopiec. – Czy chciałabyś się ze mną pobawić? – zapytał. River wstała, polizała jego rączkę, dając jednocześnie znak, że lubi jego propozycję. W drzwiach ukazała się mama z panią dyrektor.

- No i jak, młody człowieku… Czy znalazłeś przyjaciela? – zapytała pani dyrektor.

- Tak, to River. Jest taka kochana… Czy mogę się z nią pobawić w ogrodzie? – Oluś podskakiwał z radością i nadzieją, że zaraz pobiegnie z pieskiem.

- Dobrze. Zaraz ją przyprowadzę. Masz rację, jest ładna i mądra.

Czy nie sprawią ci kłopotu inne pieski, które są z nią zaprzyjaźnione? – delikatnie zagadnęła pani dyrektor. Mama stała z boku i tajemniczo przyglądała się synowi.

- Oczywiście, że nie. Przyjaciele mojego przyjaciela są też moimi przyjaciółmi. Będziemy ich odwiedzać! – odkrzyknął w biegu Oluś.

Mama z chłopcem wyszli na zewnątrz. Czekali cierpliwie, aż River na smyczy pojawiła się w drzwiach. Chłopiec natychmiast pobiegł z pieskiem do ogródka. River szczekała szczęśliwa, chłopiec podskakiwał i radośnie śpiewał swoją piosenkę, a wokół było zielono, ładnie, pachnąco, zaczynały kwitnąć fioletowe i różowe kwiaty…

W pewnej chwili pojawili się jacyś ludzie, dużo ludzi – Oluś ich nie znał, nie wiedział, kim są. Za nimi biegli z pieskami… jego koledzy z klasy! Ci zaproszeni na jego urodziny! Każdy z nich miał pieska na smyczy. Było ich pięciu! Oluś z zaciekawieniem spojrzał na mamę. Znikła z jej twarzy tajemniczość. Śmiała się radośnie i witała…

z rodzicami jego kolegów! Stał zaskoczony, kompletnie nie wiedząc, o co chodzi.

- Zaraz ci wszystko opowiemy. Tak - powiedziała mama - byłam tu wcześniej. Rozmawiałam z panią dyrektor i dowiedziałam się, że te pieski - a w sumie jest ich sześć – bardzo się lubią. Zapytałam więc rodziców twoich kolegów, czy zechcą przyjąć do swojego domu pieska… i opowiedziałam im historie psiej szóstki, ich wielkiej przyjaźni i waszego wspólnego spotkania tutaj. Każdy z nich miał już wybranego pupila wcześniej. – ciągnęła opowieść mama.

- To dlatego opowiadałaś mi czasem o biszkoptowym piesku z różowym pyszczkiem? – przerwał jej Oluś.

- To prawda, ale znając troszkę ciebie i tak byłam pewna, że wybierzesz River. – dodała mama. – Teraz jedziemy wszyscy do babci na Twoje urodziny. Nie mamy tyle miejsca, by pomieścić wszystkich gości. Jedzonko, miski dla piesków, smycze i posłania już są przygotowane. Pyszny obiad dla twoich kolegów i ich rodziców również. Tata już nie może się doczekać, kiedy pozna wszystkich twoich przyjaciół!

- Mamusiu, to jest najwspanialszy prezent w moim życiu! – rozpłakał się ze szczęścia Oluś. A potem ściskał i dziękował swoim kolegom z klasy i ich rodzicom.

A tymczasem pieski… Najpierw stały zdumione, nie mogąc nic odczytać z zachowań zebranych tu ludzi. Dużo ich było, pokrzykiwali, śmiali się, Oluś płakał, inni chłopcy też …

- To jakieś wesołe miasteczko. Czytałam o tym w książce – wtrąciła Daisy, równie oszołomiona jak pozostali. Odezwał się wreszcie Chico, najstarszy schroniskowym stażem.

20230802_003227~2.jpg

- Nie jestem pewien, czy wszystko dobrze zrozumiałem, ale jedziemy do babci, tylko nie wiem, czy do chorej babci Asi czy do jakiejś innej. Ale chyba do innej, bo tam jest dużo jedzenia i miski dla nas, i posłania…

- Zaczekaj… bo do mnie nie docierają te wszystkie informacje. Może coś mi umknęło… - przerwała zdecydowanie Daisy. – W książkach tego nie…

- Przestań teraz z książkami… Chico, kto jedzie do jakiejś babci… - zawołał zdenerwowany Nori.

- Wszyscy! Mamy nowe domy wśród przyjaciół Olusia! Będziemy się spotykać, chodzić razem na spacery, jeździć do babci… - wyszczekał Chico i rzucił się do swojego chłopca, oblizując jego dłonie i podskakując, by sięgnąć jego nosa. Jego przyjaciele zrobili to samo, po czym radośnie pobiegli do ogrodu i zatańczyli wokół ulubionej piłki, która została dla innych.

Formalności wypisowe piesków załatwiono wcześniej. Pochód piesków z nowymi właścicielami poprowadziła do samochodów roześmiana pani dyrektor, która również została zaproszona do babci na wielkie przyjęcie urodzinowe Olusia.     (koniec)

basniolandia - lipiec'23
basniolandia.jpg

BASNIOLANDIA

lipiec 2023 / 7 (11)

W Baśniolandii poszukaj domu dla kota. Siedzi na płocie
i myśli, w którym domu czeka na niego miseczka mleczka
i cieple posłanie... Który domek wybierasz dla swojego przyjaciela? Narysuj wybrany domek, pomaluj jak w Baśniolandii i napisz imię ... Jak nazwiesz swojego czarnego kotka? Zaśpiewaj piosenkę o kotku na płotku...

ZAGADKI ŁATWE I TRUDNE

 

Łatwą zagadkę dziś mamy,
kim jest mama mamy

Co rano traci głowę, ale odzyskuje ją każdej nocy.

Który miesiąc ma 28 dni?

Każdy z nas po długiej zimie chętnie ją powita.

 

Choć ma nogi, 
nie ruszy z podłogi.

Ma rzeki, ale bez wody.

Ma lasy, ale nie ma tam drzew i zwierząt.

Ma miasta, ale bez ludzi.

Co to takiego?

Cienki, gruby, w linie, w kratki.

Można w nim pisać lub rysować kwiatki.

W jakim miejscu w świateł blasku,

klaun nas bawi wśród oklasków?

(odpowiedzi pod spisem treści)

Które warzywo

z wiersza Jana Brzechwy lubisz najbardziej? 

W jakim ono jest kolorze? Narysuj je, pomaluj i napisz pod nim odpowiedni fragment wiersza. 

Ale, ale... jesteśmy

w Baśniolandii. Tutaj wszystko jest możliwe ! Spróbuj zapisać nazwę swojego warzywa od końca do początku

i pomaluj na ulubiony kolor. A teraz... Zjedz kawałek zielonego, chrupiącego ogórka. z miodem. Jaki ma smak? Cukierkowy? 

A może to słodki arbuz albo melon zielony?

Na straganie

Jan Brzechwa


Na straganie w dzień targowy
takie słyszy się rozmowy

- Może pan się o mnie oprze
pan tak więdnie panie koprze.
- Cóż się dziwić, mój szczypiorku
leżę tutaj już od wtorku...

Rzecze na to kalarepa:
- Spójrz na rzepę, ta jest krzepka.
Groch po brzuszku rzepę klepię:
- Jak tam rzepką? Coraz lepiej.

- Dzięki, dzięki panie grochu,
jakoś żyje się po trochu.
Lecz pietruszka - z tą jest gorzej,
blada, chuda, spać nie może.
- A to feler - westchnął seler.

Burak stroni od cebuli,
a cebula doń się czuli.
- Mój buraczku, mój czerwony,
czy byś nie chciał takiej żony?

Burak tylko nos zatyka:
- Niech no pani prędzej zmyka,
ja chcę żonę mieć buraczą,
bo przy pani wszyscy płaczą.
- A to feler - jęknął seler.

Naraz słychać głos fasoli:
- Gdzie się pani tu gramoli?
- Nie bądź dla mnie taka wielka - odpowiada jej brukselka.

- Widzieliście jaka krewka -
zaperzyła się marchewka.
- Niech rozsądzi nas kapusta,
- Co? Kapusta? Głowa pusta.

A kapusta rzecze smutnie.
- Moi drodzy, po co kłótnie,
po co wasze spory głupie -
wnet i tak zginiemy w zupie.
- A to feler -jęknął seler.

Najbardziej lubię warzywo okrągłe. miękkie, kwaśne, zielone z żółte kropki, z pomarańczowym liściem na głowie  AKWEHCRAM

Polub je i Ty. Narysuj. Czy jest prawdziwe? A może tylko w bajce...

LIPCOWA PIOSENKA
śpiewaj razem z nami
W Baśniolandii zdarzają się też rzeczy prawdziwe! Przedstawiamy Wam River, najprawdziwszą, o której jest opowiadanie z dedykacją:
Dla Olusia i wszystkich tych, którzy adoptują  zwierzęta ze schronisk! Jesteście wspaniali! Iwona Marinucci
River  prawdziwa.jpg

Historia niezwykłej przyjaźni  (cześć pierwsza)

IWONA MARINUCCI

ILUSTRACJE: PATRYCJA STĘPNIAK 

Schronisko było jego domem, a przyjaciół miał tu bardzo dużo, tak dużo, że nie mógł ich policzyć. Wśród nich były małe koty, bardzo duże i małe psy, bywały też średnie - jak Chico. Bawił się ze wszystkimi, bez wyjątków, choć oni zmieniali się często. Jedni odchodzili, drudzy przychodzili, ale zawsze było ciekawie i wesoło, a Chico mógł opowiadać po raz kolejny te same historie. Był małym, czarnym kundlem z białą łatą na jednej przedniej łapie. Wszystkim podobały się też jego śmieszne, długie uszy

i bardzo ciemne oczy. One, te oczy, mimo swojej ciemności, zawsze były uśmiechnięte. Bo Chico był cały jedną wielką radością.

- Graliście kiedyś w grę z patyczkami? Nie? Jutro zagramy na naszej kładce. To łatwe i bardzo ciekawe – Chico opowiadał o kolejnej zabawie  swoim kolegom – rudemu Paco, łaciatemu Nori, który miał czarną łatę większą od białej, i kudłatemu Trixie ze zwichniętą łapą.

Jego nowi przyjaciele byli bardzo zajęci do tej pory wszystkimi badaniami u pana

w białym fartuchu i szczepieniami. Chico nie wiedział dokładnie, co to jest, ale wiedział, że jest to bardzo ważne.

- No więc … - kontynuował Chico - najpierw trzeba poszukać patyczka, potem trzeba wrzucić go do wody z jednej strony kładki. Wiecie, kładka to taki mostek, tylko bez poręczy. One przepływają pod nim i … ten, który wypłynie pierwszy po drugiej stronie kładki wygrywa. Nauczyła mnie tej gry Asia – zamerdał ogonem Chico.

20230630_091618_edited.jpg

- A kto to jest? – zapytał Nori. – Czy nas też może nauczyć? –

- Asia to moja przyjaciółka. Przychodzi codziennie po lekcjach i razem chodzimy na spacer. – wytłumaczył Chico. – Jutro pójdziemy z nią razem i będziemy się bawić

w patyczki., a może nam poczyta… -

Ostatniego zdania już nie usłyszeli. Przyjaciele wygodniej ułożyli się na swoich posłaniach i natychmiast usnęli marząc o nowej grze… Tylko Chico powoli zapadał

w coraz głębszy sen, który wprowadzał go w inny, nieznany świat…

Przyjaciele bawili się w najlepsze, gdy rudy Paco nagle przerwał zabawę.
– Nie daje mi to spokoju – zawołał – Nie wydaje się wam dziwne, że biała Daisy, ostatnio nie ma czasu na zabawę z nami? – zapytał.
Chico i Nori szybko podeszli do niego…
– A wiesz, że coś w tym jest – odpowiedział Chico i podrapał się łaciatą łapką po głowie – Chodźmy do niej i dowiedzmy się o co chodzi.
Przyjaciele ruszyli do domu Daisy. Biała pudlica siedziała w swoim pokoju z książką

w łapkach.
– Cześć Daisy! – zawołali chórem. – Czemu tak rzadko przychodzisz na plac zabaw?
– Znalazłam kilka ciekawych książek. Właśnie skończyłam drugą i mogę się z wami pobawić – odpowiedziała Daisy lekko zamyślona.
– Nie, nie. Teraz to musisz nam powiedzieć, o co chodzi z tym czytaniem – zaciekawił się Trixie ze zwichniętą łapką.
– Jak to o co? – zdziwiła się Daisy. – Przecież to najlepsze zajęcie na świecie! Każda książka to… to jak podróż pełna przygód. Gdy byłam mała, czytali mi rodzice, a teraz sama czytam. To takie ciekawe!
– To rzeczywiście musi być fajne, bo opowiadasz o tym z takim przejęciem… – zauważył Nori.
– A skąd masz tyle ciekawych książek? – zapytał Chico.
– Skąd? – powtórzyła pytanie zdziwiona Daisy. – Z biblioteki! Tam półki aż się uginają pod książkami. Mama zaprowadziła mnie tam rok temu. To było wielkie przeżycie. Dostałam swoją kartę biblioteczną. O, zobaczcie… – i Daisy wyjęła z szuflady zrobioną z kości kartę z dużym zdjęciem.
– Ale fajna! – zachwycili się przyjaciele. – Ja też chcę mieć taką i wypożyczać sobie książki! – wykrzyknął Paco.
– My też! – dodali Chico, Nori i Trixie i razem poszli do biblioteki.
– Miło mi was widzieć – przywitała ich z uśmiechem bibliotekarka. – Na pewno zaraz wybierzecie sobie coś ciekawego.
Przyjaciele długo przeglądali książki, małe i duże, grube i cienkie. W pewnej chwili rudy Paco wyciągnął jedną wielką książkę zatytułowaną „Pirackie przygody”.

W trakcie przeglądania wypadła z niej kartka. Ktoś napisał na niej krótki tekst. Paco szybko zawołał przyjaciół: – Zobaczcie, co znalazłem!
– Masz jakąś super książkę? – zapytał Trixie.
– Książkę też, ale to, co w niej znalazłem, jest niezwykłe – powiedział Paco i zaczął czytać ściszonym głosem: „Bardzo polubiłam tą książkę. Mam nadzieję, że też ci się spodoba i kiedyś będziemy mogli o niej porozmawiać”.
Przyjaciele otworzyli buzie z przejęcia, a Nori zrobił wielkie oczy. – To jest list od przyjaciela! A my go znaleźliśmy! Ktoś napisał do nas!– powiedział Paco. – Ale jak mamy go odnaleźć? – zastanawiał się głośno.
– Może pani bibliotekarka wie, o kogo chodzi? – wymyślił Trixie i opowiedział jej całą historię.
– Domyślam się… – odparła z uśmiechem bibliotekarka. – to napisała nasza stała czytelniczka Daisy.

– Daisy? Ależ to nasza koleżanka. Skąd wiedziała, że tutaj przyjdziemy…

Raptem coś wyrwało Chico z sennego opowiadania…  Podniósł śmiesznie jedno ucho… Jakieś głosy… To na pewno jeszcze sen – pomyślał układając się ponownie na posłaniu.

Nagle drzwiczki boksu otworzyły się i weszła… urocza suczka.

Dodatkowa miska, dodatkowa karma i woda… Wow…!

- Cześć – zawołał uradowany Chico, zrywając się na równe łapy – Kto ty jesteś?

- Jestem River. Co to za miejsce? – spytała z niepokojem.

Była biszkoptowym mieszańcem labradora i miała zabawny, różowy pyszczek. Jej duże, łagodne, brązowe oczy rozglądały się po nowym miejscu.

- Kim jesteś? Co tu robisz? A w ogóle, gdzie ja jestem? – spytała.

- Jestem Chico, a to schronisko dla zwierząt – przedstawił się uradowany piesek. – Jak się tutaj znalazłaś? Głodna jesteś?

I zanim odpowiedziała, on już jej opowiadał o swoim ostatnim śnie i książkach …

River słuchała z zaciekawieniem, ale w brzuchu burczało jej z głodu coraz głośniej.

- No dobrze – zakończył Chico. – Zjedz coś, a potem porozmawiamy…

River rzuciła się do miski i wyjadła całą jej zawartość, wylizując dokładnie.

- Ale to dobre – powiedziała cicho – byłam naprawdę głodna i tak bardzo chciało mi się piċ. Przepraszam. To było chyba dla nas dwojga.

- Nie martw się. Ja już jadłem. Bardzo się cieszę, że jesteś!

- Dlaczego jesteś tutaj? – spytała River.

Chico zamyślił się.

– No wiesz, z różnych powodów jesteśmy w schronisku. I mamy nadzieję, że

z różnych powodów znajdziemy się w innych, lepszych miejscach. Dobrych ludzi wokół jest dużo. Więcej niż nam się wydaje.

- Chyba masz rację. Mnie przywieźli tutaj dobrzy ludzie. Inaczej nie wiem, co by się ze mną stało. Nikomu już nie jestem potrzebna…

- Nie mów tak – przerwał jej Chico. – Teraz my się tobą zaopiekujemy. A potem znajdziesz swój prawdziwy dom z mięciutkim posłaniem, swoją miską i cudownymi ludźmi, których pokochasz tak mocno, jak nikogo innego na świecie. Czytasz książki?

- Nie, ale lubię obrazki. Opowiadałeś mi swój sen.  To bardzo ciekawe. To wszyscy twoi przyjaciele byli w tym śnie i oglądali książki?  A jak tam weszli, do twojego snu?

- Do snu nie wchodzi się. Jak ci to wytłumaczyć… To nie dzieje się naprawdę, tylko na niby?

- Na niby? To znaczy jak? Jesteś i ciebie nie ma? Nie wróciłeś jeszcze ze snu? - dopytywała się River, kompletnie nie rozumiejąc, o czym Chico opowiada, i nie wiedząc, czy on jest, czy go nie ma.

- Co ty mówisz? Ja jestem. Możesz mnie dotknąć łapą. To podczas snu dzieją się dziwne rzeczy, których nie ma w życiu. Otwierasz oczy i te zjawy znikają. A moi przyjaciele byli w moim śnie na niby, chociaż są naprawdę… Eeee, nie umiem ci tego wytłumaczyć… To bardzo skomplikowane. Zapytamy jutro Asi… - mówiąc to, Chico układał się już do wieczornego snu.

20230630_091628_edited.jpg

River nie mogła szybko zasnąć w nieznanym miejscu, a poza tym zastanawiała się, jak to może być w tym nowym domem i z tymi przyjaciółmi, którzy są, a ich nie ma „Przecież to niemożliwe” … i myśląc o książkach i przyjacielu powoli zapadała w sen. Była bardzo zmęczona podróżą i nieznanym otoczeniem. A przecież kolejne dni zapowiadają się tak ciekawie! (koniec części pierwszej)

bottom of page