miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
/ SPOŁECZEŃSTWO nauka
Wszystko to już było dużo wcześniej...
JOANNA GRABOWSKA

luty 2023 / 2 (6)
... czyli pięć uderzających podobieństw między obecnymi czasami i starożytnym Rzymem.
Absurdalnie wysokie zarobki sportowców, graffiti na miejskich murach, bikini, lalka Barbie, domowe zwierzęta... To wszystko już było...
Rzym, Koloseum / fot.: Nick Fewings
1. Najbogatszy sportowiec wszech czasów
Znawca starożytności Peter Struck z Uniwersytetu Pensylwania twierdzi, że najlepiej opłacanym sportowcem wszech czasów był... powożący rydwanami Gajusz Apulejusz Diokles.
Jego kariera trwała 24 lata. Zarobił 35 863 120 sestercji. Pięć razy więcej niż najlepiej opłacani zarządcy rzymskich prowincji w tym czasie. Prof. Struck obliczył, że dziś byłoby to 15 miliardów dolarów!
Największe gwiazdy dzisiejszego sportu - zarabiający dziesiątki milionów dolarów rocznie piłkarze Cristiano Ronaldo i Leo Messi czy tenisista Roger Federer - nie mają szans na doścignięcie Dioklesa. Nawet gdyby grali i zwyciężali jeszcze przez wiele lat.

Diokles urodził się w 102 roku n.e. w dalekiej prowincji rzymskiej Luzytania. To dzisiejsza Portugalia i południowo-zachodnia Hiszpania. Tak jak wszyscy woźniczy, rekrutowani do wyścigów rydwanów, pochodził z biednej rodziny. Prawdopodobnie był analfabetą. Kiedy przechodził na emeryturę, jego fani i inni zawodnicy złożyli się (146 rok n.e.) na inskrypcję, w której opisali wszystkie jego największe sukcesy. Inskrypcja ta mówi, że w wieku „42 lat, 7 miesięcy i 23 dni” był „mistrzem nad mistrzami wśród woźniców”.Diokles miał dużo szczęścia. Nie tylko zarobił krocie, ale też uszedł z życiem ze wszystkich 4257 wyścigów, w jakich brał udział. Wygrał 1462 z nich, 815 razy był drugi. Większość jazd - bardzo brutalnych, pełnych przemocy i podstępów - rozegrał w rzymskim Circus Maximum, które na cotygodniowych wyścigach gromadziło ćwierć miliona widzów.
Gajusz Apulejusz Diokles / fot.: Wikipedia
2. Antyczna lalka Barbie
Dziewczynki w starożytnym Rzymie, tak jak współcześnie, bawiły się lalkami, które miały kształty i twarze dorosłych kobiet.
Te antyczne „Barbie” wykonane były z kości słoniowej, bursztynu, drewna lub gliny. Wyglądały tak, jakby pochodziły z arystokratycznych rodzin. Miały wyszukane i modne uczesania rzymskich patrycjuszek, a niekiedy także biżuterię.
Ich twarze były rzeźbione z wielką troską o detale. Ręce tych lalek zginały się i poruszały w stawach łokciowych i barkowych, a nogi
– w stawach biodrowych i w kolanach. Dzięki temu łatwo można było je przebierać.
Niektórzy naukowcy uważają, że kiedy rzymskie dziewczynki osiągały młodość, ich lalki były ofiarowywane Dianie, bogini płodności, przyrody i łowów.
Natomiast gdy dziewczynki umierały przedwcześnie, lalki wraz z innymi zabawkami wkładano im do grobu. Jeden z takich pochówków robotnicy budowlani znaleźli w lutym 1964 roku na obrzeżach Rzymu. W sarkofagu, obok mumii 7-8-letniej dziewczynki, leżała wśród innych zabawek lalka z kości słoniowej z wyrzeźbionym na szyi naszyjnikiem. Zabawka miała około 24 centymetrów wysokości i wyraźnie zaznaczone piersi i biodra dorosłej kobiety. Dziewczynka zmarła około 150 roku n.e. na gruźlicę. Musiała pochodzić z bardzo bogatej rodziny - jej ciało było zabalsamowane.

Lalka, którą znaleziono w grobie dziewczynki, zmarłej w Rzymie około 150 roku n.e. / Muzeum Narodowe w Rzymie

Mozaika na podłodze willi del Casale Jos Dielis / fot.: Wikipedia
3. Starożytne bikini
Dwuczęściowy kostium kąpielowy
o nazwie bikini nie jest wynalazkiem projektantów mody XX wieku. Bikini znane było w Rzymie co najmniej 1700 lat wcześniej.
Dowód na to znajduje się na ścianach letniskowej willi del Casale koło miasta Piazza Armerina na Sycylii.
Dom został wybudowany w latach 320-350 n.e. dla bardzo bogatej rzymskiej rodziny. Jego ściany są ozdobione wspaniałymi mozaikami
z pejzażami, scenami polowań, walk
i wyścigów. W jednym z pokoi na mozaikach podłogowych przedstawiono dziesięć dziewcząt
w dwuczęściowych strojach, przypominających bikini. Ale nie były to plażowiczki.
Każda z dziewcząt pokazana jest w trakcie wykonywania jakichś ćwiczeń: biegów, skoków, rzutu dyskiem, gry w coś w rodzaju piłki ręcznej. To dlatego, że w czasach rzymskich bikini było noszone podczas treningów i zawodów sportowych przez atletki, kobiety uprawiające sport. Nierzadko szyto je z miękkiej skóry. Z lnianej tkaniny natomiast robiono bikini, które służyło jako bielizna. Składało się z dwóch przepasek. Ta na piersi nazywała się strophium lub mamillare, a na biodra – subligaculum.
4. Starorzymskie graffiti
Miasta Imperium Rzymskiego były strasznie pobazgrane graffiti. Jak bardzo? Wystarczy spojrzeć na mury Pompejów i Herkulanum, wydobywane przez archeologów spod popiołów Wezuwiusza.
24 sierpnia 79 roku wulkan wybuchł. Oba miasta, wraz
z tysiącami mieszkańców, zniknęły pod lawą
i popiołami. Do dziś zachowały się pod nimi nawet takie detale jak wyskrobane i wymalowane na ścianach domów napisy i rysunki.
Okazuje się, że to, co w naszych czasach uchodzi za wandalizm, w Imperium Rzymskim było dozwolone. Na ścianach Pompejów naukowcy znaleźli dotąd ponad 10 tysięcy graffiti (treść wydrapana) i dipinti (treść namalowana).
Kiedy się je czyta i ogląda, trudno oprzeć się wrażeniu, że ci ludzie sprzed blisko 2 tysięcy lat żyli tymi samymi sprawami jak my. Informowali więc i obrażali: „Byłem

Napis na murze popiera kandydaturę Gaiusza Atejusza do objęcia funkcji publicznej /
fot.: wikipedia
tu”, „Pieniądze nie śmierdzą”, „Nic nie może wiecznie trwać”, „Opiuszu, jesteś błaznem, złodziejem i zwykłym oszustem!”. Często żartowali: „Drobni złodzieje żądają wyboru Vatii jako edyla!” (edyl nadzorował targi i lokalną milicję; w sierpniu 79 roku w Pompejach przygotowywano się do wyborów).
Obok wyznań, karykatur, myśli filozoficznych i dowcipów było też mnóstwo wulgaryzmów i przekleństw. A to znaczy, że starożytni Rzymianie wcale nie byli tak nobliwi i kulturalni, jak to wynika z ich literatury i sztuki.
Ale uwaga: o wulgarności nie świadczyły fallusy w erekcji, umieszczone przy wejściach do domostw, które szokują wszystkie wycieczki zwiedzające Pompeje. Fallus był po prostu w tamtych czasach symbolem płodności. Wydrapany lub wymalowany przy wejściu miał zapewnić szczęście domowi.
5. Cave canem, czyli „Uważaj na psa”!
Kiedy się przyjrzeć mozaikom rzymskim, choćby tym z Pompejów, to widać, że starożytni Rzymianie lubili trzymać w domach zwierzęta. Według naukowców początkowo były to głównie nieduże psy. Jednak w pierwszym stuleciu naszej ery wśród zamożnych Rzymian zaczęła się szerzyć moda na „domowych psich stróży”.
To w tym czasie na mozaikach podłogowych przy wejściach pojawił się napis „Cave canem” („Uważaj na psa!”). Zupełnie jak na współczesnych drzwiach i furtkach.
Przedstawiane na mozaikach psy miały mocną budowę, wyszczerzone długie kły, krótkie, stojące uszy i łapy trochę przypominające kocie.
Ludzie mniej zamożni na „domowych stróży” fundowali sobie czasami gęsi. Nie narzekali. Według legendy ptaki te miały pewnej nocy w 390 roku p.n.e. uratować miasto Rzym przed Galami. Podczas zbliżającego się ataku gęsi gęgały tak głośno, że pobudziły śpiących rzymskich żołnierzy, którzy rzucili się do obrony miasta.
W tym samym czasie, gdy psy stały się bardziej stróżami niż towarzyszami, w rzymskich domach pojawiło się więcej kotów, gołębi, papużek, a także kaczki i kruki.
Swoje „maskotki domowe” mieli również cesarze: Julisz Cezar (panował w latach 49-44 p.n.e.) – żyrafę, która go fascynowała, Klaudiusz (41-54 n.e.) - brytyjskie pitbulteriery. Takie same, jakie legioniści rzymscy wykorzystywali do rozbrajania pierwszych linii wroga podczas podboju Brytanii. Domicjan (81-96 n.e.) i Karakalla (198-217 n.e.) mieli lwy. Ale byli i tacy cesarze, którzy kochali króliki.
/ SPOŁECZEŃSTWO historia
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
Wikingowie – diabły z północy?
Kacper Brylewski
Olbrzymi, umięśniony barbarzyńca, nieznający kąpieli i dobrych manier, z toporem w dłoni, gwałciciel i morderca, do tego koniecznie w hełmie z rogami. “Gówno prawda!” – powiedziałby obgadywany w ten sposób Skandynaw z okresu średniowiecza. Stereotypy jednak mają to do siebie, że są dużo bardziej żywotne niż przeciętna ofiara wściekłego wikinga – bo owszem, w walce byli oni okrutni, ale nie tylko tym żyli. Co robili poza rabowaniem, plądrowaniem, grabieniem, łupieniem? Okazuje się, że bardzo wiele. Informacji na ten temat udzieliła mi Pani Ewa “Tarja” Strukowska z Drużyny Rekonstrukcji Historycznej Utgard Gliwice.
“Jak wyglądał typowy wiking?” – na to pytanie otwarte w ankiecie przygotowanej na potrzeby tego artykułu, większość respondentów odpowiadała wpisując hasła typu: “duży”, “silny”, “umięśniony”, “z toporem w ręku”, “w hełmie z rogami”, “z brodą i długimi włosami”, “ubrany w zwierzęcą skórę”. Według Pani Ewy, analizującej razem ze mną wspomnianą ankietę, w odpowiedziach kryje się mieszanka prawdy i mitu.

Fot. Gioele Fazzeri
"
Jak widać pewne stereotypy żyją i mają się dobrze. Przekonanie o imponującej posturze wikingów jest słuszne. Nie sięgali co prawda 1,90m wzrostu, niemniej byli wyżsi i bardziej postawni niż reszta Europejczyków. Musieli tacy być – gdyby taki wiking nie był postawny, to nie udźwignąłby całego żelastwa, jakie zabierał na pole bitwy – uzbrojenie ważyło w granicach od 29,2 do 39,3 kg, w zależności od tego, czy ktoś nosił kolczugę, hełm, czy też jak ciężka była jego tarcza,
a potrafiły one ważyć do 10 kg.
- Ewa “Tarja” Strukowska
Co warto zaznaczyć od razu, hełmy bojowe nie miały rogów, gdyż byłoby to wysoce niepraktyczne. Istnieją jednak przekazy ikonograficzne, jak choćby tkanina z Osebergu, na której widnieje męska postać w hełmie z rogami. Możliwe jest, że tego typu nakrycia głowy funkcjonowały, natomiast jedynie w celach rytualnych i religijnych, na pewno nie bojowych. Natomiast ostatecznym czynnikiem, który przyczynił się do powstania stereotypu wikinga w rogatym hełmie była opera „Pierścień Nibelunga”. Do tej opery stworzono kostiumy, w których rogate hełmy grały jedną z głównych ról. Opera odniosła sukces, co przyczyniło się do rozprzestrzenienia stereotypu w Europie.
Topory jak najbardziej się zgadzają ze względu na koszt żelaza w tamtym okresie – był to drogi materiał, więc zwykła siekiera, którą normalnie rąbali drzewa w lesie, była dobrą alternatywą dla miecza, którego wykonanie zajmowało wiele czasu i wymagało zużycia dużo większej ilości żelaza. Wbrew temu, co się uważa, nie topór był wymarzoną bronią wikinga, a właśnie miecz, jako symbol statusu, ale również skarb rodowy przekazywany z pokolenia na pokolenie.
Co do włosów – jak wyjaśnia Tarja – opinia częściowo pokrywa się z prawdą. Długie włosy nosili wysoko postawieni, czyli szlachta, królowie i jarlowie. Reszta miała podgolone głowy. Brody natomiast nosili starsi jako symbol doświadczenia życiowego i wiedzy. Jeśli chodzi o zwierzęce skóry, na pewno nie nosili ich w charakterze ubrań, a raczej się nimi przykrywali, żeby nie zamarznąć. “Należy pamiętać, że wiele czasu spędzali na żegludze – proszę sobie wyobrazić, że ktoś w takiej skórze wpada do wody. Gdy skóra moknie, robi się strasznie ciężka i długo schnie, więc byłoby to po prostu niepraktyczne. Prawdopodobnie dlatego nie znaleziono żadnych elementów ochronnych wykonanych ze skóry, choć możliwe, że skóra zdążyła się rozłożyć” – tłumaczy Strukowska.
A jak to było z kobietami w społeczności wikingów?
"
Coraz więcej przesłanek wskazuje nam na to, że kobiety również walczyły, natomiast raczej nie były regularnymi, liniowymi wojownikami. Najczęściej były to kobiety, które z racji urodzenia i wychowania umiały posługiwać się bronią. Nie da się ukryć, że życie bardzo często wychodzi poza zwyczaje i kiedy mężczyzn nie było w domu, bo byli na wyprawie albo polowaniu, a wioskę akurat ktoś najeżdżał, to dobrze było umieć się obronić, choćby dlatego, że kocha się życie
i swoich bliskich.
- Ewa “Tarja” Strukowska

Mamy kilka poszlak pochodzących z legend na temat walczących kobiet i znajdujemy też wskazówki w grobach. Choć groby są bardzo specyficznymi miejscami, jeśli chodzi o badania historyczne, dużo zależy od kontekstu i interpretacji znalezisk. Wiemy, że wiele elementów uzbrojenia odgrywało również rolę przedmiotów religijnych i magicznych. Prawdopodobnie w wielu kobiecych grobach pełniły one właśnie tę funkcję. Charakterystycznym elementem znajdowanym w kobiecych grobach są mjollniry, czyli młoty Thora. Kobiety seidr, kobiety magii, kobiety zajmujące się bogami, miały na ikonografiach przy sobie elementy uzbrojenia. Dla Skandynawów specyficzny był ten aspekt wojskowości, który przejawiał się w wielu sferach życia. Co ciekawe, istoty zabierające wojowników z pola walki, Walkirie, to kobiety. Istoty opiekuńcze rodów, rodzin, całych plemion to Disy, też duchy kobiece.
A co wiemy na temat praktyk pogrzebowych wikingów?
Zacznijmy od tematu rabunku grobów. Do niedawna sądzono, że były one rabowane, jednak, jak dowiaduję się z wywiadu, okazuje się, że jednym z rodzajów grobów skandynawskich były takie, które w pewien sposób naśladowały dom. Można było tam wejść, coś przynieść, coś zabrać, porozmawiać ze zmarłym. W rodzinach wodzów zabierano stamtąd broń, uzasadniając, że pochowany podarował ją, aby obdarowany bronił ludu i mógł wziąć go pod swoje skrzydła. Pobierano również kości i robiono z nich amulety.
Nóż wikingów, przeznaczony dla kobiet.
Co pili wikingowie? Według ankiety najbardziej kojarzeni są z miodem, a na drugim miejscu z piwem. Jak było naprawdę?
"
Na pewno piwo powinno być na pierwszym miejscu – pili je zamiast wody, bo gdy nie mieli dostępu do sprawdzonego
i zaufanego źródła, to nigdy nie wiedzieli czy kilka kilometrów wyżej coś nie zanieczyściło rzeki – mogło to być martwe zwierzę lub celowe skażenie wody przez człowieka. Proces warzenia piwa sprawiał, że się po prostu nie truli. Dzieciom podawano napoje z ziół lub suszonych owoców.
- Ewa “Tarja” Strukowska
Wikingowie - skandynawscy wojownicy, którzy od VIII wieku podejmowali dalekie wyprawy o charakterze kupieckim, rabunkowym lub osadniczym. Organizatorami wypraw do krajów Europy Zachodniej byli między innymi Normanowie duńscy i norwescy, a także mieszkańcy dzisiejszej Szwecji południowej (prowincje Bohuslän,
Halland, Uppland, Skania i Blekinge).
Normanowie szwedzcy, głównie Swionowie i Goci, organizowali wyprawy do krajów położonych na wschód
i południe od ich ojczyzny, docierając do Bułgarii Kamskiej, Rusi Kijowskiej, Bizancjum, a nawet Kalifatu Bagdadzkiego. Wikingowie dotarli też do Ameryki Północnej na długo przed Kolumbem. Dopłynęli do półwyspu Labrador – Winlandii (wschodnie wybrzeże Kanady).
Słowo wiking pochodzi od nazwy orężnych wypraw morskich: „viking”. Słowo to początkowo łączono ze staronordyjskim vik (zatoka) lub starogermańskim vik (osada portowa). W formie "wicinga", "wicingas" zostało po raz pierwszy użyte dla określenia małych grup pirackich
w anglosaskim poemacie Widsith z VII wieku.
Staronordycki rzeczownik żeński "viking" oznacza wyprawę zamorską. Pojawiał się w inskrypcjach runicznych epoki wikingów
i późniejszych pismach średniowiecznych. W tekstach późniejszych, jak Sagi islandzkie, stwierdzenie „wyruszyć na viking” oznacza udział w wyprawie łupieżczej lub piractwie. Wywiedziony od tego staronordycki rzeczownik męski víkingr, odnoszący się do żeglarzy bądź wojowników biorących udział
w wyprawach zamorskich, pojawia się w poezji skaldów oraz na kamieniach runicznych, znajdowanych w Skandynawii. Przed zakończeniem epoki wikingów nie niosło negatywnych konotacji. Niezależnie od etymologii było używane jako określenie aktywności i związanych z nią osób, bez uwzględnienia przynależności etnicznej czy kulturowej.
Jeśli chodzi o miód, był on bardzo drogi i do tego święty. Za jego kradzież groziła kara śmierci – nawet za jego niewielkie ilości. Składany był w ofierze bogom, pito go na wyjątkowe okazje, a kobiety trzymające miód w specjalnych rogach witały nim szczególnie ważnych gości. Nie był to napój codzienny. Jego świętość bierze się choćby z mitologii nordyckiej, a konkretnie z mitu o miodzie poezji darowanym ludziom przez Odyna, dzięki któremu posiedli oni dar tworzenia poezji i pieśni.

Z czego głównie utrzymywali się wikingowie?
Wbrew powszechnemu przekonaniu, nie utrzymywali się głównie z grabieży. Według Strukowskiej większość ludów nordyckich zajmowała się rolnictwem, hodowlą zwierząt i łowiectwem. W lasach zdobywali drewno oraz cenne skóry rzadkich zwierząt. To, w połączeniu z ich niezwykłymi umiejętnościami rzemieślniczymi, otwierało im drogę do handlu. Ich towarami eksportowymi były wspomniane skóry, futra, wyroby z kości i drewna. Byli też świetnymi żeglarzami,
a ich statki mogły płynąć w głąb europejskich rzek, dzięki ich płaskim dnom. Większość z nich stanowiły okręty kupieckie.
Co zaś się tyczy rabunków, były spowodowane trzema głównymi czynnikami: po pierwsze, ubóstwem ziemi, bo chociaż wikingowie w większości byli rolnikami, to północne ziemie nie były ku temu sprzyjające, po drugie, chęcią wykazania się, a po trzecie, banicją. Banicji było kilka stopni: 3 lata, 5 lat, dożywotnia. Kiedy kogoś wygnano, a inne wioski nie chciały go przyjąć, taki banita musiał kombinować. Wygnańcy zbierali się w grupy i, w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, po drodze zajmowali się handlem albo rabunkiem, najczęściej tym drugim.
Dodatkowo, gdy w rodzinie było wielu synów, wszystkie ziemie przypadały najstarszemu, żeby nie osłabiać rodu poprzez dzielenie majątku. W takiej sytuacji
młodsi synowie musieli sobie jakoś radzić, często wypływając na wiking, czyli na
Fot. Artem Maltsev
wyprawę. Mogła to być wyprawa odkrywcza, w celu szukania nowych ziem do zaludnienia, wyprawa handlowa, jak również, z czego najbardziej dzisiaj kojarzeni są wikingowie – wyprawa po łup. Młodsi synowie, którzy nie mieli majątku, musieli zarobić nie tylko po to, żeby przetrwać, ale również żeby się ożenić – za żonę trzeba było zapłacić, a później zapewnić jej dom i dobre warunki do życia. Stąd też było wiele motywacji do wypraw rabunkowych. Z racji na polityczne uwarunkowania tamtej epoki, życie Europy skoncentrowane było w centrum i na południu, a północne wybrzeża były zaniedbane i bezbronne. Najłatwiejszymi celami dla łupieżców były kościoły. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, znajdowało się w nich mnóstwo kosztowności, co przy bardzo niskim wysiłku wymaganym do ich zdobycia w porównaniu z miastami, w których często konieczne było kilkumiesięczne oblężenie i przetrzymanie miasta póki nie podda się z wyczerpania zapasów, kościoły stały się głównymi celami wikingów. Zostali za to znienawidzeni przez duchownych i obsmarowani w kronikach, gdyż należy pamiętać, że w tamtych czasach osobami piśmiennymi byli niemalże sami duchowni, co później odbiło się na wielu negatywnych stereotypach o wikingach.
No dobrze, a co w takim razie robili w czasie wolnym od rabunków, żeglugi, handlu, uprawy roli czy polowań? Jakie były codzienne obyczaje wikingów?


Fot. Steinar Engeland
"
Zacznijmy może od tego, jak traktowano podróżników. Jeśli ktoś przebył kawał drogi i zobaczył dalekie ziemie, to po powrocie do domu ludzie z osady nie dali mu spokoju, dopóki nie usiadł z nimi przy ognisku i nie opowiedział, co zobaczył.
- Ewa “Tarja” Strukowska
Był to sposób w jaki ludzie zdobywali wiedzę i informację w czasach, gdy nie było gazet ani Internetu. O takich podróżnikach, wędrownych bardach czy kupcach, można powiedzieć, że byli praprzodkami dziennikarzy. W tradycji opowieści ustnych obecne były również sagi rodowe, których uczono się na pamięć, aby zachować świadectwo historii rodu. Opisują one bardzo szczegółowe
i, z perspektywy dzisiejszego odbiorcy, nudne kwestie: kto był czyim ojcem, który syn czego dokonał, kto był kuzynem kuzyna i tak dalej. Sagi wysokich rodów były bardziej znane, natomiast pomniejsze sagi rodzin były znane raczej lokalnie.
Jeśli chodzi o rozrywki i czas wolny, wikingowie, podobnie jak wiele ludów dawniej, bardzo kultywowali bycie razem. Nie przeszkadzał im brak wolnej niedzieli, bo od czasu do czasu zdarzały się u nich kilkudniowe święta. Najważniejszym był Jul, który świętowano od tygodnia do trzech tygodni, w zależności od kalendarza. Było to święto zapijane specjalnie przygotowywanym na tą okazję piwem. Trudno też mówić o świętowaniu, nie wspominając o muzyce. Znajdujemy pozostałości pałeczek do bębenków, lir czy brzękadełek, zatem można powiedzieć, że Nordowie byli rozśpiewani. Na tej podstawie zakłada się, że byli też roztańczeni, niestety nie mamy źródeł mówiących cokolwiek o ich tańcach.
Oprócz świętowania, warto też wspomnieć o aktywnościach sportowych. Nie ma co ukrywać, że większość zabaw sportowych wynikała z potrzeby szkolenia wojennego. Wśród tych zabaw było między innymi odbijanie skórzanej piłki za pomocą tarcz, co było trudne, ponieważ taka piłka się nie odbijała, a zachowała trochę jak piłka lekarska – trzeba było przyjąć ją na tarczę
i z wystarczającą siłą wypchnąć, by odbiła się jeszcze raz. Inną zabawą były biegi po wiosłach, trzymanych przez grupę wikingów w poziomie. Elity natomiast grały w Hnefatafl, czyli tzw. „szachy wikingów” – grę, która uczyła strategii, ale była też wróżbą, pewnego rodzaju obrzędem. Pewien dowódca tak bardzo wierzył w moc tej gry, że nie wydał rozkazu wymarszu wojskom, zanim nie ukończył układać Hnefatafla, przez co przegrał bitwę.
Skoro już mówimy o codzienności, warto też wspomnieć o higienie. Wiking raczej nie jest pierwszym skojarzeniem ze słowem „czysty”, i owszem, kiedy wikingowie szli do walki albo żeglowali, trudno było utrzymać higienę, ale robili co mogli. Według informacji mojej rozmówczyni Nordowie bardzo o siebie dbali. Kąpali się co sobotę, czyli jak na tamte czasy niesamowicie często, do tego przy każdym posiłku była podawana woda i ręcznik, aby można było umyć ręce. Włosy, zarówno krótsze jak dłuższe, były zawsze uczesane i zaplecione. Dodatkowo znajdujemy takie artefakty, jak łopatka do czyszczenia uszu czy pęsetka do wyrywania nadmiernego owłosienia, można wręcz powiedzieć, że wikingowie byli średniowiecznymi czyścioszkami.
Jak więc widzicie, znak zapytania w tytule tego artykułu nie był postawiony przypadkowo. Odpowiedź leży w interpretacji, którą wam pozostawiam, zachęcając do rozmyślań. ("Pismo prywatne")