miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
/ KULTURA sztuka uliczna
listopad 2022 / 3 (3)
Uśmiech
pod butem
Aneta Zalewska
Zamiast straszącej dziury
w nawierzchni pojawia się kolorowa mozaika. Poranne niezadowolenie przechodnia zamienia się w pogodny uśmiech. I tak jest na wielu europejskich ulicach.

fot. ememem.flacking
Najwięcej „kolorowych łat” w chodnikach jest w Lyonie (około 350 i ciągle przybywają kolejne), mieście francuskiego tajemniczego artysty o pseudonimie Ememem. Od sześciu lat wypełnia on ubytki w nawierzchni i dziury w asfalcie wielobarwnymi mozaikami. Z kafelków o najróżniejszych rozmiarach i odcieniach, układa efektowne geometryczne wzory. Na niektórych widnieje jego pseudonim, czasem mały znak w postaci kielni.
Nietypowe uliczne dzieła dekoracyjne stają się coraz popularniejsze. Proponowane są nawet zorganizowane spacery ich szlakiem. Ememem określa siebie jako „chirurga chodników” albo „rycerza wybojów”. Swoją twórczość opatrzył mianem „pamiętnika życia miasta”. Nadał też nazwę swoim dziełom – „flackings”. To angielski neologizm
z nawiązaniem do francuskiego słowa „flaque”, czyli „kałuża”.
Przypomina to starożytną japońską sztukę Kintsugi. Jej symbolika ukierunkowana jest na doskonalenie w sobie wytrzymałości
i optymizmu. Sztuka naprawiania potłuczonych ceramicznych naczyń, proponowana przez Kintsugi, to forma terapii. To rytuał tworzenia siebie na nowo poprzez cierpliwość, staranność
i koncentrację.

fot. ememem.flacking

fot. ememem.flacking

fot. ememem.flacking
Uliczne dzieła francuskiego artysty są zdecydowanie zauważalne, w przeciwieństwie do skrytego Ememema, unikającego rozgłosu. Od lat zachowuje anonimowość. Nie bierze udziału w sesjach zdjęciowych. Nie udziela wywiadów, niewiele o nim wiadomo… „nie jestem wirtuozem w kontaktach międzyludzkich” – mówi o sobie. Nieco więcej o nim można wydobyć od jego agenta: „Jest skryty, ale chętnie i z pasją opowiada o swojej twórczości. Ma ogromną potrzebę dawania i dzielenia się. Wyluzowany, choć jego życie podobno było burzliwe…”
Przedtem był glazurnikiem, jak jego ojciec…
Pisał piosenki dla zespołu rockowego…
Narodził się jednak na nowo na liońskim chodniku w 2016 roku. Zachował wrażliwość i dar łączenia barw. Mówi
o sobie: „jest jednym z tych synów urodzonych na asfalcie, którego krew płynie z nieładu. Na imprezach artystycznych lub pod osłoną księżyca naprawia ulicę i serca tych, którzy nią kroczą...”.

fot. ememem.flacking

fot. ememem.flacking
Rany tkanki miejskiej zostały oświetlone kolorem. Stały się częścią sztuki dekoracyjnej. Zaskakują przypadkowością
i odkodowaniem ulicznym. Niepowtarzalnością konturów. Polichromowane kompozycje wyłaniają się spod asfaltu. Jakby tam zawsze były przykryte współczesnymi konwencjami. Może jest to forma upomnienia się o dyskusję o przestrzeni publicznej, rozwoju miasta, zbędnych standardach, o szarości wokół, o nadaniu codzienności odrobiny magii…

fot. ememem.flacking

fot. ememem.flacking

fot. ememem.flacking
Kontrowersyjne wydają się natomiast twierdzenia artysty, jakoby to on wymyślił uprawianą przez siebie odmianę sztuki ulicznej. Prawdopodobnie nie słyszał o chicagowskim artyście Jimie Bachor, który wypełnia dziury w nawierzchni mozaikami od 2013 roku, choć trzeba przyznać, że jego kompozycje mają zdecydowanie bardziej figuratywny charakter. Dlaczego? Opowiem o tym niebawem.