miesięcznik polonia kultura
pakamera.chicago
/ NAUKA
Medyczny Nobel
dla badacza
ewolucji człowieka
pakamera październik 2022 / 2 (2)
Svante Pääbo, szwedzki biolog specjalizujący się w genetyce ewolucyjnej, został laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii
i medycyny 2022 za „odkrycia dotyczące genomów wymarłych homininów i ewolucji człowieka” – ogłosił 3 października, Komitet Noblowski. Tegoroczny laureat jest synem innego szwedzkiego noblisty.

fot. Henrik Montgomery/TT/EPA-EFE/Shutterstock
Szwedzki noblista Svante Pääbo odkrył, że tranfer genów wymarłych człowiekowatych do genomu człowieka współczesnego (Homo sapiens) następował po wyjściu przodków ludzi z Afryki, około 70 tysięcy lat temu.
Ustalił też, że przepływ genów od wymarłych człowiekowatych do genomu współczesnego człowieka odgrywa istotną rolę
w dzisiejszych czasach – na przykład wpływa na to, jak nasz układ odpornościowy reaguje na infekcje – napisał Komitet Noblowski.
Dzięki swoim przełomowym badaniom Svante Pääbo ustanowił całkowicie nową dyscyplinę naukową – paleogenomikę. Po wstępnych odkryciach jego grupa zakończyła analizy kilku dodatkowych sekwencji genomu wymarłych homininów. Odkrycia Pääbo stworzyły unikalny zasób, który jest szeroko wykorzystywany przez społeczność naukową do lepszego zrozumienia ewolucji i migracji człowieka.
Nowe metody analizy sekwencji wskazują, że archaiczne homininy mogły również mieszać się z Homo sapiens w Afryce. Jednak żadne genomy wymarłych homininów w Afryce nie zostały jeszcze zsekwencjonowane z powodu przyspieszonej degradacji archaicznego DNA w klimacie tropikalnym. Dzięki odkryciom Svante Pääbo rozumiemy teraz, że archaiczne sekwencje genów naszych wymarłych krewnych wpływają na fizjologię współczesnych ludzi. Jednym z takich przykładów jest denisowiańska wersja genu EPAS1, która ułatwia przeżycie na dużych wysokościach i jest powszechna wśród współczesnych Tybetańczyków. Innym przykładem są geny neandertalskie, które wpływają na naszą odpowiedź immunologiczną na różne rodzaje infekcji.
Homo sapiens charakteryzuje się wyjątkową zdolnością do tworzenia złożonych kultur, zaawansowanych innowacji i sztuki figuratywnej, a także zdolnością przekraczania otwartych wód i rozprzestrzeniania się na wszystkie części naszej planety. Neandertalczycy również żyli w grupach i mieli duże mózgi. Wykorzystywali narzędzia, ale te rozwinęły się bardzo słabo w ciągu setek tysięcy lat. Różnice genetyczne między Homo sapiens a naszymi najbliższymi wymarłymi krewnymi były nieznane, dopóki nie zidentyfikowano ich w przełomowej pracy Pääbo. Intensywne, trwające badania koncentrują się na analizie funkcjonalnych implikacji tych różnic, a ostatecznym celem jest wyjaśnienie, co czyni człowieka tak wyjątkowym gatunkiem.
Svante Pääbo urodził się 20 kwietnia 1955 w Sztokholmie. Jego ojcem był laureat Nagrody Nobla z roku 1982 (również w dziedzinie fizjologii lub medycyny), szwedzki biochemik Karl Sune Detlof Bergström. Bergströma nagrodzono za badania nad prostaglandynami. Matką tegorocznego noblisty była estońska chemiczka Karin Pääbo.
Svante Pääbo obronił pracę doktorską w roku 1986 na uniwersytecie w Uppsali, po czym pracował na uniwersytecie w Zurychu (Szwajcaria) i oraz University of California w Berkeley (USA). W roku 1990 został profesorem uniwersytetu w Monachium (Niemcy),
a w 1999 założył Instytut Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka w Lipsku (Niemcy), gdzie nadal pracuje. Jest też adiunktem Okinawa Institute of Science and Technology (Japonia). Od roku 2000 jest członkiem Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk. W 2007 roku znalazł się na liście „Time” 100 opublikowanej przez tygodnik „Time”. W roku 2008 był wyróżniony niemieckim odznaczeniem Pour le Mérite. W roku 2009 otrzymał Order Zasługi Republiki Federalnej Niemiec, a w roku 2015 – Breaktrough Prize za to, że dzięki badaniom DNA wykazał nasze pokrewieństwo z Neandertalczykiem. To przyznawana wybitnym naukowcom nagroda ustanowiona
w 2012 roku przez rosyjsko-izraelskiego fizyka i przedsiębiorcę Yuria Milnera i sponsorowana przez znanych biznesmenów, w tym Marka Zuckerberga czy Sergeya Brina.
Pääbo otrzyma nagrodę w wysokości 10 mln szwedzkich koron (900 357 dol./920 tys. euro).
Pääbo był głęboko poruszony, aż odjęło mu mowę, ale jest bardzo szczęśliwy – powiedział sekretarz Komitetu Noblowskiego Thomas Perlmann, który poinformował noblistę przez telefon o przyznanej mu nagrodzie. Zapytał, czy może o tym komuś powiedzieć – i czy może powiedzieć żonie – a ja odparłem, że w porządku. Był niesmowicie podekscytowany – podsumował Perlmann. (PAP)
Nagrody Nobla to pięć odrębnych nagród, które zgodnie z wolą Alfreda Nobla z 1895 r. są przyznawane „tym, którzy w poprzednim roku przynieśli największe korzyści ludzkości”. Alfred Nobel był szwedzkim chemikiem, inżynierem i przemysłowcem najbardziej znanym z wynalezienia dynamitu.

/NAUKA
Lepiej nie będzie
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
Maria Jurasz
Broniłam się rękami i nogami przed napisaniem czegoś o pandemii – to przecież temat przemielony i wypluty co najmniej kilka razy. Broniłam się, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że ta pandemia rozpoczęła kolejną; znacznie bardziej tajemniczą, zmuszającą nas do innego rodzaju lockdownu – osobistego, bo w naszych głowach.

Fot. Edwin Hooper
...w ciągu roku dostaliśmy solidny
łomot od nowej rzeczywistości, która
zastała nas w bezpiecznym półśnie...
Żyjemy w Ekstremistanie
Ekstremistan to środowisko nieprzewidywalne. Nassim Nicholas Taleb
w swojej książce „Czarny Łabędź” tak właśnie określił coś, co jest niestabilne, zmienne, dynamiczne i niepewne. Coś, co przyniesie ogromne, zaskakujące konsekwencje.
Dzisiejszy świat dawał nam jednak złudne poczucie stabilności, przecież wszyscy byliśmy kowalami własnego losu. Mówiono nam, że wszystko możemy wybrać samodzielnie; wygląd, znajomych, zlecenia, mieszkanie, zdrowie. Że możemy wybrać jacy chcemy być; weseli, pracowici… „Całkowita nieprzewidywalność i niemożność podjęcia wyboru jawi się nam jako przerażająca” (1). My, przyzwyczajeni do naszej kontrolowanej normalności i kontrolowanych zmian, w ciągu roku dostaliśmy solidny łomot od nowej rzeczywistości, która zastała nas
w bezpiecznym półśnie.
Mądry powie, że stało się to, co było nieuniknione – może to i racja, przecież od wielu lat ludzie stawiali czoła
przeciwnościom losu, byli lepiej przygotowani na nieprzewidywalne. Przecież kiedyś wszystko działo się wolniej, prawda? Prościej było się przystosować – człowiek miał na to więcej czasu. I myśli tak nie zasuwały, prawda?
Nikt nie przejmował się tym, co miało się w głowie, bo było za dużo do roboty. Brzmi to może lekceważąco, ale „kiedyś” ludzie nie zwracali uwagi na to, na co zwracają teraz.
Nasza nowa rzeczywistość sprawiła, że musimy wyjść ze swojej strefy komfortu i stawić czoła „czarnemu łabędziowi” – pandemii, która wydawała się tak niesłychanie niemożliwa i abstrakcyjna, a mimo to wdarła się nie tylko do naszych państw, miasteczek, czy domów, ale i do naszych umysłów. Zawiśliśmy w zupełnie innej czasoprzestrzeni i jesteśmy całkowicie bezradni. Jak mówi psycholożka Joanna Heidtman, nasza sytuacja życiowa zmieniła się tak, że nasz wpływ na cokolwiek jest minimalny. To sprawia, że zmuszeni jesteśmy do „balansowania pomiędzy sprawczością a tolerancją niepewności”.
Mistrzowie niepokoju
Uczucie niepewności towarzyszy nam obecnie praktycznie nieustannie. Nie byliśmy w stanie przygotować się na to, co nadeszło. Resztki rozumu podpowiedziały, żeby uciec przed tym całym syfem do domu i zamknąć się w nim na cztery spusty. No i owszem, zamknęliśmy się – tyle że w sobie. Zdałam sobie z tego sprawę, gdy spędzałam wieczór tak, jak rząd przykazał – w domu. Zdałam sobie sprawę, że mimo iż jakoś tak bardziej czuję się częścią wspólnoty, to zachorowałam na odosobnienie, niekoniecznie z wyboru. Poczucie społecznej odpowiedzialności zmieniło nas
w pandemicznych pustelników, spędzających zbyt wiele czasu sam na sam ze swoimi myślami. Pustelników niekoniecznie skazanych na home office – przecież nie każdy może sobie pozwolić na pozostanie w domu.
Według raportu „Uwarunkowania objawów depresji i lęku uogólnionego u dorosłych Polaków w trakcie epidemii COVID-19”, zamieszczonego na stronie Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, „poziom objawów depresji
i lęku wśród Polaków mógł być na początku maja dwukrotnie wyższy, niż w czasach przed pandemią koronawirusa.”.
I chyba coś w tym jest – najnowsza edycja badania „Global State of the Consumer Tracker”, opracowanego przez Deloitte, pokazuje, że nasz piękny kraj nad Wisłą plasuje się obecnie na pierwszym miejscu tego smutnego
i niepokojącego rankingu. W przeciągu ostatniego miesiąca zaczęliśmy się martwić o 30 punktów procentowych (!) bardziej. O włos pokonujemy w tym paskudnym wyścigu Indie, które grzały pierwsze miejsce od wielu miesięcy.

Fot. Engin Akyurt
Poczucie społecznej odpowiedzialności zmieniło nas
w pandemicznych pustelników, spędzających zbyt wiele czasu sam na sam ze swoimi myślami.
Scrolluję, bo się boję – boję się, bo scrolluję
Przeżywany strach i lęk powodują, że coraz więcej czasu poświęcamy poszukiwaniu informacji. Potencjalne niebezpieczeństwo w postaci pandemii, przy pomocy mediów, zbierało psychologiczne żniwo – czasu przeszłego używam
w sposób zamierzony. Teraz, gdy zjawisko doomscrollingu na dobre weszło nam w nawyk, zajmujemy się nie tylko Covidem. Polityka też się nadaje.
Doomscrolling to nic innego jak kompulsywne scrollowanie, tyle że w poszukiwaniu negatywnych treści. Wieczorne przeglądanie Instagrama czy Twittera zamieniliśmy na przeglądanie newsów, które powodują u nas oprócz bólu kciuka, bóle somatyczne. Eksperci z University of London zauważyli, że nadmiar informacji powoduje poczucie przytłoczenia. „Podczas gdy przewijanie złych informacji może wydawać się sposobem na opanowanie paniki wokół, może także podsycać reakcję mózgu na stres, bombardując go niepokojącymi nowinami i powodując uwalnianie hormonu stresu, kortyzolu.” – możemy
przeczytać w tekście Marty Mankiewicz.
Może się nam wydawać, że jedyne co robimy to „poszukiwanie informacji”, tak naprawdę oddajemy się jednak sadomasochistycznemu zajęciu; przypadłości, która powoli zasłania nam oczy i wprowadza w stan letargu. Kilkugodzinne scrollowanie treści raczej nie pomoże Ci uciec z Ekstremistanu, z pewnością za to otworzy Ci drzwi do króliczej dziury pełnej koronawirusa, protestów, praworządności, policjantów w cywilu, kościelnych skandali i bredni Edyty Górniak.

Fot. Engin Akyurt
Obojętni?
Owszem, przywykliśmy
Przejęci oraz przebodźcowani stajemy się coraz bardziej obojętni. W naszych umysłach zachodzi proces dyfuzji – „stara” normalność miesza się z tą „nową”, a my przyzwyczajamy się do tego i jakoś bardzo się nie bronimy. Ta dyfuzja to habituacja. Kochani, właśnie przywykamy, o ile już nie przywyknęliśmy, do strachu, szpitali, braku respiratorów i informacyjnej sinusoidy. Jak uważa
dr Bożena Gulla z Uniwersytetu Jagiellońskiego, habituacja bodźców jest zjawiskiem niebezpiecznym. My – żyjący w Ekstremistanie – zaczynamy coraz odważniej wzruszać ramionami na myśl o dramatach życia codziennego. Nie robimy tego jeszcze ostentacyjnie, ale jesteśmy na dobrej drodze…
Habituacja „może sprzyjać uśpieniu czujności, rozluźnieniu sposobów chronienia się, łamaniu zasad izolacji społecznej
i bagatelizowaniu zagrożenia” – pisze dr Gulla. Wraz ze wzrostem naszej apatyczności maleje ostrożność. Zamiast, jak radzą nam internetowe poradniki dobrego samopoczucia, zaczerpnąć ze stoickiej filozofii, my wpadamy w ramiona dekadentyzmu
i stykamy się z "chorobą woli". (2) Powoli łapiemy się na tym, że to nie sama choroba, ale oczekiwanie i przewidywanie wątpliwej przyszłości nas przeraża i stopuje. Niespokojni lub może zbyt spokojni, siadamy na brzegach naszych łóżek, zastanawiając się, kiedy w końcu nastąpi, to co ma nastąpić, bo powoli mamy już dość tej obojętności i ograniczeń.
Pandemia pandemii nie równa, ale ta, która obecnie dotyka naszych umysłów, wydaje się być tak samo niebezpieczna, jak ta „pierwsza”. Może, gdyby to wszystko spotkało nas dekadę wcześniej, lepiej poradzilibyśmy sobie z psychicznymi konsekwencjami tej nietypowej sytuacji. Teraz pozostaje nam tylko czekać z niepewnością lub – jak proponują kolorowe portale – ze stoickim spokojem, na to, co Ekstremistan ma nam jeszcze do zaoferowania.
Przypisy
(1) C. Cederström, A. Spicer, 2016, Pętla dobrego samopoczucia
(2) Wspomniana w „Lalce” Tom 1, B. Prusa, inaczej apatia, obojętność
Bibliografia
Gulla, B. Reakcje psychologiczne na sytuację epidemiologiczną COVID-19 (2020)
Taleb, N. Czarny Łabędź (2020)
Raporty
Global anxiety index: deloitte.com/us/en/insights/industry/retail-distribution/consumer-behavior-trends-state-of-the-consumer-tracker.html
Uwarunkowania objawów depresji i lęku uogólnionego u dorosłych Polaków w trakcie epidemii Covid-19 – raport z pierwszej fali badania podłużnego, opracowanie zbiorowe: psych.uw.edu.pl/wpcontent/uploads/sites/98/2020/05/Uwarunkowania_objawow_depresji_leku_w_trakcie_pandemii_raport.pdf
Źródła internetowe
oko.press/psycholog-o-epidemii/
gazeta.sgh.waw.pl/?q=po-prostu-ekonomia/czym-jest-czarny-labedz
nowyobywatel.pl/2020/04/02/kto-moze-spedzic-apokalipse-w-domu/
marketingprzykawie.pl/espresso/najwyzszy-na-swiecie-poziom-niepokoju-wywolanego-pandemia-odnotowano-w-polsce-index-deloitte/
f5.pl/zdrowie/co-dzieje-sie-z-mozgiem-podczas-ciaglego-przewijania-mediow-spolecznosciowych
"pismo prywatne"
/ NAUKA
pakamera wrzesień 2022 / 1 (1)
Ivona Tautkute-Rustecka: "Sztuczna inteligencja pozwala wejrzeć w głąb siebie"
Muszę bronić swoich opinii. Bo jestem profesjonalistką i powinnam
to pokazać.
Ivona Tautkute-Rustecka, specjalistka od AI i artystka sztuki generatywnej

Magdalena Warchala Kopeć: Jak trafiła pani do branży AI?
Ivona Tautkute-Rustecka: Gdy studiowałam matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, sztuczna inteligencja nie była jeszcze bardzo popularna i nie wzbudziła mojego zainteresowania. Po studiach zaczęłam pracować w banku, to jednak nie dawało mi spełnienia. Zaczęłam się interesować data science
i uczeniem maszynowym. W pewnym momencie zrozumiałam, że zamiana wysokiego stanowiska
w branży finansowej na staż w data science pozwoliłaby mi się rozwijać i być bardziej w zgodzie ze sobą. Postanowiłam zacząć od nowa. Poszłam na studia doktoranckie w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych i zgłosiłam się na staż w firmie Tooploox zajmującej się sztuczną inteligencją. Przez kilka następnych lat przeszłam od juniora, przez mida, aż do seniora. Zaczęłam też publikować artykuły naukowe, stałam się aktywna w świecie akademickim i produkcyjnym.
Na czym polega pani praca?
Uczę komputery rozumienia obrazów. Gdy człowiek widzi jakąś grafikę lub zdjęcie, od razu rozumie, co się na nich znajduje. Dla komputerów to nie takie oczywiste. Jeszcze trudniejsze i ciekawsze jest pokazanie komputerowi przykładowych zdjęć – twarzy, ubrań, przedmiotów – i skłonienie go, by wygenerował podobne, realne obrazy. To mnie zafascynowało, bo pozwala wykorzystać sztuczną inteligencję do zadań kreatywnych.
Sztuczna inteligencja w sposób optymalny zintegrowała wszystkie moje pasje i zainteresowania. Kończę doktorat poświęcony sztucznym sieciom neuronowym do multimodalnego osadzania i klasyfikacji danych, w Tooplooksie jestem kierowniczką techniczną i starszą inżynierką. Zajmuję się tam m.in. wykorzystaniem sztucznej inteligencji do praktycznych zastosowań, takich jak: poprawa jakości zdjęć do dokumentów, rozpoznawanie pokarmów w piekarnikach, tworzenie inteligentnych systemów do urządzeń domowych czy samochodów autonomicznych. Mamy klientów ze Stanów Zjednoczonych i z Europy, którzy przychodzą do nas z konkretnym problemem, a my go rozwiązujemy z pomocą sztucznej inteligencji.
Rozwijam się też w kryptosztuce. Wykorzystuję elementy nowej technologii w procesie fotograficznym. Interesuje mnie, jak technologie mogą nam pomóc spojrzeć na świat inaczej, innymi oczami.
Jaki jest więc świat widziany oczami sztucznej inteligencji?
To fascynujące, w jaki sposób sztuczna inteligencja uczy się na podstawie zrobionych przeze mnie zdjęć. Okazuje się, że patrzy na nie inaczej niż ja. Wcale nie zwraca uwagi na te koncepty, które są najbardziej wyraźne dla ludzi. Na przykład kiedy oglądamy zdjęcia twarzy, największą uwagę zwracamy na oczy, usta, na generalny zarys tożsamości osoby. Natomiast sztuczna inteligencja może się skupić na całkowicie innych rzeczach – proporcjach między różnymi elementami twarzy czy teksturze skóry. Często się zdarza, że sieć neuronowa zauważa na zdjęciach coś, czego ja nie dostrzegłam. Sztuczna inteligencja bardzo szybko wyłapuje i uczy się replikować cechy charakterystyczne fotografii, których sama nie byłam nawet świadoma, takie jak dominujące kolory, powtarzające się asymetryczne linie. Dlatego jest to bardzo ciekawe narzędzie wglądu w nas samych.
Sztuczna inteligencja przeprowadza te transformacje w całkowicie odmienny sposób niż człowiek. Pasuje to do moich projektów związanych z przenikaniem się natury i sztuczności w świecie, który jest coraz bardziej modyfikowany przez ludzi,
a także do projektów związanych z pamięcią i zapominaniem. Sieci neuronowe przypominają trochę strukturą ludzki mózg. Gdy uczę je nowych konceptów, a potem pokazuję im inne, to trochę tak, jakbym kogoś uczyła, a potem kazała mu zapominać.
Wystawia pani swoje prace w renomowanych galeriach i domach aukcyjnych.
Uczestniczyłam w wielu wystawach w Los Angeles, Nowym Jorku, Hongkongu. Teraz jadę do Frankfurtu, tamtejsze Muzeum Sztuki Użytkowej nigdy przedtem nie pokazywało prac związanych ze sztuką cyfrową czy generatywną. Przygotowuję się też do wystaw w Los Angeles i Tajpeju. Sztuka generatywna bardzo długo nie była doceniana przez tradycyjne galerie czy muzea. W ostatnich latach przeżywa jednak rozkwit. Stało się tak m.in. dzięki pojawieniu się tokenów i możliwości autentyfikowania tych dzieł, które – jak wiadomo – mogą być w prosty sposób powielane. Nagle się okazało, że taka sztuka może mieć wartość, a domy aukcyjne czy muzea nie mogą dłużej ignorować gałęzi sztuki, w której tak wiele się dzieje.
Trudno jest wejść do świata AI początkującym osobom?
Aby zostać ekspertem w dziedzinie sztucznej inteligencji, potrzebne są mocne podstawy matematyczne i informatyczne, rozumienie kodu. Nie trzeba jednak rozumieć każdego elementu AI. Lubię porównywać tę sytuacją do czasów, gdy pojawiły się pierwsze komputery. Mogli z nimi pracować tylko zaawansowani informatycy, którzy rozumieli, co się dzieje na procesorach, która lampka za co odpowiada. Wraz z rozwojem technologicznym to się zmieniało, do rozpoczęcia pracy z komputerem potrzebny był coraz mniejszy zasób informacji na ten temat. Podobnie dzieje się ze sztuczną inteligencją. Pojawia się coraz więcej bibliotek pozwalających osobom z minimalną wiedzą wytrenować swoją pierwszą sieć neuronową. Dzięki niektórym rozwiązaniom można jedną linijką kodu wytrenować skomplikowaną sztuczną inteligencję. Zakładam, że wkrótce pojawi się coraz więcej takich narzędzi dla osób bez doświadczenia w programowaniu.
Tu warto wspomnieć, że postęp w sztucznej inteligencji jest tak szybki, że na razie twórcom aplikacji trudno za tym nadążyć. Oczywiście ogólna wiedza o tym, jak to wszystko działa, jest potrzebna do osiągnięcia zamierzonych wyników. Sztuczną inteligencję porównuje się do sztuki, bo często trzeba pracować na wyczucie, bawić się różnymi parametrami, próbować różnych rzeczy. Dopiero po przeprowadzeniu setek eksperymentów dochodzi się do wniosku, co w danym przypadku działa najlepiej.
Trudno być kobietą w branży AI?
Przywykłam do tego, że całe życie jestem w mniejszości. Na studiach matematycznych byłam rodzynkiem. Gdy zaczęłam się zajmować fotografią koncertową, byłam jedną z dwóch-trzech dziewczyn pod sceną. W sztucznej inteligencji jest tak samo. Jeżdżąc na konferencje na całym świecie, spotykam głównie mężczyzn, w większości Azjatów. Europejczycy muszą się postarać, by nadążyć za tym, co się dzieje w Azji i Stanach Zjednoczonych, gdzie finansowanie rozwoju sztucznej inteligencji jest większe i postęp odbywa się szybciej. Sztuka generatywna też jest zdominowana przez mężczyzn.
Staram się zmieniać te stereotypy, przekonywać ludzi, że specjalista od sztucznej inteligencji wcale nie musi być nerdem w okularach siedzącym w piwnicy. Może to być przebojowa, modnie ubrana dziewczyna. Dlatego im więcej takich inicjatyw jak Lista „TOP 100 Women in AI", które pokazują, że sztuczną inteligencją zajmują się również kobiety, tym lepiej. Bo to dziedzina, w której każdy znajdzie coś dla siebie. W rankingu są panie, które wykorzystują sztuczną inteligencję do przetwarzania dźwięku, walki z przemocą, rozwoju medycyny. AI można użyć wszędzie tam, gdzie mamy dostępne jakiekolwiek dane do przetworzenia.
Pracując w tym świecie, nauczyłam się jeszcze jednego: że muszę być bardziej pewna siebie i głośniejsza, niżbym chciała, mówić to, co myślę, bronić swoich opinii. Bo jestem profesjonalistką i muszę to pokazać.
IVONA TAUTKUTE-RUSTECKA – jest inżynierką i badaczką zajmującą się sztuczną inteligencją oraz uczeniem maszynowym,
a także nagradzaną artystką sztuki generatywnej. Jej prace były prezentowane i licytowane w wielu galeriach i domach aukcyjnych, między innymi w prestiżowym Sotheby’s w Nowym Jorku.
Magdalena Warchala-Kopeć; Wysokie obcasy/Fot. archiwum prywatne
Przede wszystkim pracuję jednak z animacjami, bo fascynuje mnie koncept przemieniania się jednych struktur w drugie.